Dark Stone

Uwaga! Instalując Dark Stone musisz zdawać sobie sprawę, że może to odbić się drastycznie na liczbie nieprzespanych nocy. Ci, którzy myślą, że to kolejny, średni klon Diablo mylą się i to bardzo.

Instalując Dark Stone nawet nie przypuszczałem, że odbije się to tak drastycznie na liczbie nieprzespanych nocy. Nic tego nie zapowiadało - klon Diablo – pomyślałem, i myślałem tak do czasu, kiedy trafiłem do pewnego miasteczka...

Pełen obrót, zbliżenia i oddalenia, doskonale wykorzystane możliwości dopalaczy dają nam produkt, który łączy cechy Diablo (sposób rozgrywki) i Mytha (trójwymiarowy świat). Grę rozpoczynamy w mieście, gdzie wykonujemy klasyczne dla RPG czynności. Sprzedajemy i kupujemy artefakty, nabywamy magiczne mikstury, broń, jedzenie, trenujemy nasze umiejętności. Mamy do dyspozycji nawet bank oraz możliwość treningu walki różnymi rodzajami broni. Miasteczko jest bardziej zaludnione niż miało to miejsce w Diablo. Większa liczba ludzi chce z nami porozmawiać. Szczęśliwie dla zwolenników akcji (do których zalicza się niżej podpisany) rozmowy są krótkie i treściwe. W końcu przecież nie po to kupujemy topór bojowy, żeby prowadzić długie konwersacje. Czeka na nas sława i doświadczenie.

Do wyboru mamy ośmiu bohaterów podzielonych na cztery klasy. Są to: Czarodziejka i Czarodziej, Mnich i Mniszka, Zabójca i Złodziej oraz Amazonka i Wojownik. Każda z klas ma swoje unikalne cechy, czary i specjalne rodzaje uzbrojenia.

Trzeba przyznać, że teren naszej penetracji jest bardzo zróżnicowany. Zanim zagłębimy się w podziemia, na powierzchni czeka nas niejedna potyczka. Małe wioski, pojedyncze domy, drzewa, stawy, rzeczki, neutralne i wrogie postaci gęsto zaludniają teren. Oczywiście do momentu, dopóki ich nie poczęstujemy żelazem lub magią. Wyeliminowani przeciwnicy, niestety, po prostu znikają, po pewnym czasie chodzimy po gołej ziemi lub pustych lochach.

Podziemia zrobione są w sposób przypominający Diablo. Z pierwszego poziomu lochów mamy wejście na drugi, z drugiego na trzeci. I tak na szczęście tylko do czterech. Do dalszych poziomów dostajemy się osobnym wejściem. Unikamy dzięki temu uciążliwego przechodzenia pustymi korytarzami przez kilkanaście poziomów. Po pewnym czasie jednak nawet cztery poziomy to stanowczo za dużo - jedynym ratunkiem jest czar Magic Door - otwierający nam teleport do miasta (nauczcie się go jak tylko będzie okazja - inaczej zwariujecie od ciągłego chodzenia po tym samym terenie).

Po pewnym czasie grania, tak jak w większości gier, po fali entuzjazmu przychodzi jednak krytycyzm. Podziemia wydają się identyczne. Co chwila przeżywam deja vu - czy ja już tu nie byłem? Niby nie, jest to kolejny poziom, ale niestety wielokrotnie spotykamy się z identycznymi komnatami, w których w tych samych miejscach czają się monstra (często te same). Chociaż właściwie „czają się” to złe wyrażenie - one po prostu czekają na nasz celny strzał!

Jeśli gramy dwoma postaciami, np. Magiem i Wojownikiem, rozgrywka staje się nie do zniesienia prosta. Dla osób cierpiących na bezsenność ta gra to po prostu jedna noc. Zdarzyło mi się przejść kilka poziomów podziemi biegiem. Mag rzuca czary, Wojownik go osłania i rozgrywkę mamy z głowy. Pozostaje nam uderzać mieczem lub staffem (tym magicznym) w beczki i stągwie w celu uzyskania jak największej ilości złota czy przedmiotów. Przy setnej beczce mamy dość.

Jednak pomimo tych kilku niedociągnięć, które są w 99% gier - program jest doskonałą zabawą. Zaryzykuję stwierdzenie, że tak dobrze nie bawiłem się od czasu Diablo. Czekam teraz na Diablo 2 - czy uda mu się przeskoczyć tak wysoko zawieszoną przez Dark Stone poprzeczkę?