Ekran Mini LED, to za mało by mnie przekonać — sprawdziłem Laptopa Asus ROG Flow X16
-
- 21.12.2022, godz. 14:52
W moje ręce trafił najnowszy gamingowy laptop od Asusa, ROG FLOW X16 (2022) wyróżnia się dotykowym, bardzo jasnym panelem wykorzystującym technologię Mini LED. Jednak czy takie dodatki są potrzebne w sprzęcie dla graczy? Przez dwa tygodnie sprzęt ten zastąpił mi uszkodzony komputer osobisty, a oto moja opinia o nim.
Co by nie mówić - końcówka tego roku nie należy do najspokojniejszych. Dzieje się tak za sprawą licznych premier sprzętowych, które jak na złość skumulowały się w tym okresie. Ostatnie, czego sobie mogłem życzyć, to awaria prywatnego komputera. Ten nie tylko zaczął się ostatnio przegrzewać, ale coraz częściej raczył mnie znienawidzonym niebieskim ekranem, gdy tylko uruchomiłem jakiekolwiek bardziej wymagający program poza przeglądarką czy edytorem testu. Dość niespodziewanie pewnego popołudnia zjawił się u mnie kurier z nowym laptopem od Asusa. W kartonie znajdował się najmocniejszy przedstawiciel serii ROG Flow i choć początkowo tego nie planowałem, to właśnie przez dwa ostatnie tygodnie pełnił on funkcję zamiennika mojego standardowego PC. Jak sobie z tym zadaniem poradził?
ROG FLOW - budowa
Laptop dostarczany jest w ładnym, zdobionym kartonie z rączką umożliwiającą wygodny transport. Opakowanie skrywa (poza samym sprzętem) instrukcję i dwa zasilacze. Pierwszy, bardziej kompaktowy, wyposażony jest w złącze typu USB-C i zapewnia 100 W mocy. Drugi korzysta ze standardowej, okrągłej wtyczki o średnicy 6 mm i dysponuje mocą całkowitą 240 W.
Otrzymany do testów sprzęt od Asusa należy do serii FLOW, czyli urządzeń 2w1, z których możemy zarówno korzystać klasycznie, jak z każdego laptopa, bądź w formie tabletu. Ma to nam zapewnić płynną (z ang. “flow”) pracę. Korpus został w całości wykonany z aluminium i magnezu - zapewne, aby wzmocnić i usztywnić całą konstrukcję.
Zestaw złącz jest dość podstawowy - z małym wyjątkiem. Znajdziemy tutaj tylko dwa pełnowymiarowe porty USB 3.2 typu A, jeden dodatkowy Typu-C, który może również pełnić funkcję portu DisplayPort. Nie zapomniano również o gnieździe HDMI, słuchawkowym czy czytniku kart pamięci microSD. Dodatkowo na prawej krawędzi umieszczono złącze XGm, umożliwiające podłączenie zewnętrznej stacji dokującej wyposażonej w dodatkową kartę graficzną.
Asus ROG FLOW X16 waży 2,1 kg. To niewiele, biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z laptopem wyposażonym w 16-calowy ekran dotykowy. Wymiary sprzętu to 35,5 x 24,3 x 1,94 cm, przez co śmiało może on konkurować nawet i z 15-calowymi konstrukcjami.

Fot.D. Kujawski/PCWorld
Choć mamy do czynienia z laptopem 16”, klawiatura została pozbawiona sekcji numerycznej. Producent skupił się bardziej na wygodzie całego układ klawiatury, co jest ważne w przypadku laptopa gamingowego. Zalety to długie SHIFT i ENTER, a nawet klasyczny problem z małymi strzałkami został częściowo rozwiązany – klawisze są wydzielone, aby nie można ich było pomylić z innymi. Skok klawiszy to 1,7 mm. Nad klawiaturą umieszczone zostały cztery dodatkowe przyciski do regulacji głośności, wyciszania mikrofonu i uruchamiania oprogramowania Armory Crate. Również Touchpad jest bardzo wysokiej jakości. Responsywny i posiada dobrze wyczuwalne pod palcami obramowanie. Jest on bardzo duży - jego wymiary to 76 x 127 mm.
Ekran Robi Robotę
Asus ROG Flow X16 został wyposażono w 16,1-calowy wyświetlacz Nebula o rozdzielczości 2560 x 1600 pikseli i odświeżaniu 165 Hz. Dodatkowo zapewnia on obsługę standardu HDR. Panel wykorzystuje technologię Mini LED – mikroskopijnych diod, które podświetlają matrycę LCD. To właśnie dzięki temu rozwiązaniu osiągamy bardzo wysoki współczynnik kontrastu czy jasności. Nietrudno przez to pomylić matrycę nawet z ekranami OLED. Praca z takim wyświetlaczem to prawdziwa przyjemność, zwłaszcza jeśli planujemy zajmować się obróbką grafiki czy edycją wideo. Dodatkowo matryce wykorzystujące technologię Mini LED, pozbawione są wad paneli OLED, jak niska jasność czy wrażliwość na wypalanie.
Jedyne, do czego w tym miejscu mógłbym się przyczepić, to sztywność samych zawiasów. Zapewniają one pełen obrót 180 stopni, dlatego mają problem z utrzymaniem matrycy w pionie, zwłaszcza przy nawet niewielkich drganiach. Na pewno nie będzie to stanowiło problemu, gdy planujemy korzystać z laptopa głównie w domu, jednak w podróży - w pociągu czy w samolocie - może to być dość uciążliwe.
Co drzemie w środku?
Jak już wspomniałem, do testów otrzymałem najmocniejszy model serii Flow. Został on wyposażony w ośmiordzeniowy procesor AMD Ryzen 9 6900HS. Ten nowy układ bazuje na architekturze ZEN3+ (nazwa kodowa Rembrandt) i jest wyposażony w 16 MB pamięci cache trzeciego poziomu oraz może obsłużyć do 16 wątków. Ten procesor wykonany w 6 nm litografii jest w stanie pracować z częstotliwością nawet 4,9 GHz, osiąganą dzięki technologii Turbo Boost. Warto zwrócić uwagę, że jednostka posiada również zintegrowany układ graficzny Radeon 680M – najmocniejsze iGPU wykorzystujące architekturę RDNA2.

Nie musimy jednak przejmować się wydajnością sprzętu w przypadku aplikacji wymagających akceleracji sprzętowej (w tym i gier). Laptop jest wyposażony w wydajniejszą, mobilną kartę graficzną NVIDIA RTX 3070 TI, którą już nie raz miałem okazję sprawdzić. Jednostka ta została wyposażona w 5888 rdzeni CUDA i 8 GB pamięci GDDR6, która jest połączona 256-bitową magistralą o przepustowości 14 Gb/s. Maksymalne TGP zostało ograniczone przez Ausa do 125 W. Biorąc pod uwagę obecność tak mocnego GPU w środku, czy jest mi ktoś w stanie wyjaśnić obecność wspinanego gniazda XGm do podłączenia zewnętrznego układu? Cóż - pozostaje liczyć, że przyszłe generacje stacji dokujących wyposażone w nowsze karty graficzne, będą kompatybilne ze starszymi laptopami.

Pamięć RAM i SSD są tutaj również najwydajniejsze. Zastosowano ich najnowszy typ - DDR5 o taktowaniu 4800 MHz i pojemności 32 GB. Taka wielkość pozwala nie przejmować się, czy przypadkiem nie zapomnieliśmy zamknąć jakiegoś programu i wystarczy nawet do poważnego obrabiania plików wideo. Testowana przez nas konfiguracja została wyposażona w dysk twardy NVMe 1 TB produkcji Microna. Został on podłączony przez interfejs PCIe 4.0, dzięki czemu możliwe jest osiągniecie prędkości ponad 6000 MB/s w odczycie. Co więcej - do laptopa można dołożyć drugi dysk M.2.
Testy. To jednak maszyna do pracy czy do grania?
Jak mówiłem, laptop trafił do mnie przypadkiem w momencie, kiedy okazało się, że go najbardziej potrzebowałem. Do edycji miałem kilka prywatnych filmów wideo oraz dodatkowe materiały na nasz redakcyjny kanał YouTubowy. Z ciekawości zainstalowałem więc DaVinci Resolve, która wersja niekomercyjna jest udostępniana za darmo przez producenta. Program ten słynnie wręcz z możliwości wykorzystania pełni mocy komputera, na którym jest użytkowany. Mimo, że był to mój pierwszy kontakt z tym oprogramowaniem, zarówno podczas montażu, jak i eksportowania całej sceny nie natrafiłem na żadne problemy. Byłem też w szoku, w jakim tempie został przeprowadzony cały proces renderowania. Trzynastominutowy klip z kilkoma efektami przejścia, poprawą kolorów czy zabawą ścieżkami audio był gotowy po niecałych sześciu minutach.

Z ciekawości przerzuciłem ten sam projekt na redakcyjną platformę testową i aż nie mogłem uwierzyć. Czternastordzeniowy Core i5-13600K podkręcone do 5,1 GHz na wszystkich rdzeniach P oraz 4,2 GHz na rdzeniach E w parze z RTX 3080, wykonał cały ten proces zaledwie minutę szybciej. Nie muszę wspominać, że pobór energii stacjonarnego PC był prawie dwukrotnie wyższy.
Poniżej wykresy prezentujące wydajność w benchmarkach i grach. Wszystkie testy zostały przeprowadzone trzykrotnie i wyniki prezentowane na wykresach przedstawiają wartości uśrednione.
Asus ROG Flow X16 (2022) Wydajność
Potwierdzają one to, co już wiedziałem. AMD Ryzen 9 6900HS to wydajny procesor, jednak nie jest w stanie rywalizować z najmocniejszymi układami Intela 12. generacji. Pamiętajmy również, że niedługo zapewne “niebiescy” zaprezentują jeszcze szybsze jednostki mobilne 13. generacji.
Sama wydajność w grach również stoi na bardzo wysokim poziomie, a zainstalowany RTX 3070 Ti nie zawodzi. Umożliwia on płynną rozgrywkę na najwyższych ustawieniach nawet w najnowszych tytułach.
Wszystko pięknie, gdyby nie…
Przejdźmy zatem do podsumowania. Asus FLOW X16 to bardzo wydajny i ciekawy laptop. Jego największym plusem wydaje się ekran Nebula wykonany w technologii Mini LED. Choć początkowo planowałem korzystać z laptopa podłączonego pod zewnętrzny monitor, dość szybko zrezygnowałem z tego pomysłu. Ten wbudowany po prostu był o wiele lepszy, co jeszcze bardziej ułatwiło mi obróbkę zdjęć czy filmów. Zatem gdzie jest ukryte to “ale” z tytułu? No cóż, jest nim cena. Asus wycenia testowaną przeze mnie konfigurację na prawie 14 tys. złotych. To dużo, można by nawet powiedzieć, że o wiele za dużo. Najtańsze konstrukcje wykorzystujące RTX 3070 Ti potrafią kosztować nawet i 8 tys. złotych. Często będą też sparowane z porównywalnymi czy nawet szybszymi procesorami. Nawet bezpośrednio na stronie Asusa znajdziemy o 3 tyś tańszego laptopa również serii ROG z RTX 3070 Ti w parze z i9-12900H.
Czy zatem warto dopłacać? Według mnie - nie. Jeżeli zawodowo zajmujecie się edycją zdjęć czy filmów, zapewne i tak posiadacie już dobry, skalibrowany zewnętrzny ekran. Jeżeli zależy wam głównie na wydajności w grach, to i tak będzie woleli skupić się na komponentach, które zapewnią wam realną wydajność, niż na samym wyświetlaczu.
Nie znaczy to jednak, że nie kibicuje Asusowi. Mam nadzieję, że kolejne generacje paneli Mini LED będą tanieć, podobnie jak widzimy to w przypadku matryc OLED, dzięki czemu trafią do szerszej gamy już tańszych sprzętów.