First to Fight

Amerykańscy chłopcy na Bliskim Wschodzie, tym razem giną za Bejrut


Amerykańscy chłopcy na Bliskim Wschodzie, tym razem giną za Bejrut

Po kilku latach przerwy seria Close Combat wraca na PC. Fani strategii będą jednak zawiedzeni. Gra przeobraziła się w symulator FPP. Zrezygnowano także z umieszczenia akcji podczas drugiej wojny światowej. W First to Fight mamy do czynienia z fikcyjnym konfliktem na Bliskim Wschodzie, dziejącym się w czasach obecnych. Po Full Spectrum Warrior jest to druga gra, która może pochwalić się wykorzystaniem jej przez armię w celach treningowych. Jeśli jednak marines faktycznie szkolą się grając w FtF, to marny ich los.

Semper Fi, Mac!

First to Fight zaczyna się doskonale. Wprowadzenie iście w stylu Toma Clancy'ego. Podobnie jak w Splinter Cell, oglądasz fragment wiadomości opisujący "Wojnę o Bejrut" z udziałem sił międzynarodowych. Ujęcia są dobrze nakręcone i niewiele różnią się choćby od reportaży z Iraku, jakie oglądaliśmy podczas ostatnich działań wojennych. Stylizowaną formę ma również tutorial do gry, zrealizowany w formie krótkich filmów szkoleniowych. Pasuje to do klimatu gry.

Nikt nie zostaje z tyłu

First to Fight

Kładziemy karabin na ramieniu kolegi i robimy dwa przysiady

Dobrze oddana atmosfera wojennych zmagań jest największym atutem tej produkcji. Przemierzając ulice ogarniętego konfliktem Bejrutu, masz wrażenie, że wszystko to dzieje się naprawdę. Na niebie widać przelatujące ogromne bombowce B-52, skrzydła myśliwców F/A-18 oraz latające na niskich pułapach helikoptery bojowe. Co chwilę słychać odległe wystrzały moździerzy, a echo niesie odgłosy karabinów po całym mieście. Znad niektórych budynków unosi się dym. Do tego często napotykasz przestraszonych cywilów, uciekających w popłochu przed każdym, kto ma broń. Wojnę czuć tu w powietrzu.

First to Fight

Dzieci to ten pan już mieć nie będzie

Gdy idziesz ulicami Bejrutu, atmosfera zagrożenia narasta, by w pewnym momencie przerodzić się w piekło. Z drzwi zaczynają wybiegać Arabowie uzbrojeni w kałachy, a z okien wychylają się snajperzy. Tu może przetrwać tylko dobrze wyszkolony marines. Podbiegasz za najbliższą osłonę, cały czas trzymając szyk bojowy, i rozpoczynasz ostrzał. Wrogowie padają jak muchy, w końcu twoi podkomendni nie są w ciemię bici. Sytuacja wydaje się opanowana, gdy z uliczki wyjeżdża stary pickup z ckmem na pace. Będzie groźnie? Nie będzie. Salwa z granatnika neutralizuje przeciwnika. Sprawdzenie broni, przeładowanie i ruszasz dalej, nie ma czasu na odpoczynek. Trzeba tylko opatrzyć Gonzalesa, bo dostał paskudny postrzał.

Gdy któryś z twoich ludzi padnie na polu walki, nie znaczy to jeszcze, że jest martwy. Trzeba mu jak najszybciej udzielić pomocy, a następnie wezwać medyka, aby ustabilizował stan delikwenta i go ewakuował. W marines nie zostawia się kompanów na polu walki! Mówiąc o walce, trzeba wspomnieć o świetnym interfejsie, bez którego nie byłaby możliwa tak duża dynamika rozgrywki. Większość opcji obsługujesz w prostym menu uruchamianym PPM. Podobne rozwiązanie doskonale zdało egzamin w nowym Rainbow Six.

Zwolnić beta testerów

First to Fight

Urwana noga? Niedobrze. Trzeba będzie zużyć ze dwie apteczki, by

był w pełni zdrów

Niestety, po pierwszym wrażeniu najczęściej przychodzi drugie. Po pierwszych świetnie spędzonych trzydziestu minutach, gra zaczyna ujawniać wszystkie swoje buraczki. Wielokrotnie zdarza się, że po przejściu z jednej lokacji do drugiej, jeden z podkomendnych gdzieś się zapodziewa i już nie wraca. Przykra sprawa, gdyż siła ognia automatycznie spada o jedną czwartą. Na domiar złego zapisane stany gry potrafią spłatać psikusa i wczytać się z błędem. Bolesne! Jak coś takiego prześlizgnęło się przez beta testy?

Gdzie ten realizm!?

First to Fight

Czego ci paparazzi nie wymyślą...

Bardzo ciekawie prezentuje się, głośno chwalona przez producenta, AI przeciwnika. Choć żołnierze wroga faktycznie potrafią schować się za stołem czy samochodem, to jakiekolwiek działania grupowe, poza biegiem na hurra, są już dla nich zbyt skomplikowane. Nasze eksperymenty dowiodły również, że tajemnica przemyślnych zachowań oponentów jest oparta na zdefiniowanych skryptach. Stoisz przed drzwiami dziesięć minut, a wróg się nie pojawia. Wystarczy jednak przejść się nieco i nadepnąć na aktywator skryptu, a cała banda przemyślnie ukrytych Arabów wypada z zasadzki. Przebiegłość rywali sprowadza się również do podejrzanie nieomylnego rozpoznawania w graczu dowódcy oddziału. Gdy poruszasz się w grupie, możesz być pewien, że ogień będzie skoncentrowany właśnie na tobie. Zwolenników wiernej symulacji pola bitewnego zrażą też wszechobecne apteczki.

Powrót do bazy

First to Fight jest przykładem gry, która zapowiada się świetnie, do pierwszej wymiany ognia. Potem do głosu dochodzą błędy, przeciwnicy na skryptach, apteczki, paski zdrowia... To nie jest to, co miłośnicy symulacji pola bitewnego cenią najbardziej, a FtF do miana symulacji pretenduje. Niestety, irytujące błędy męczą i po pewnym czasie odpychają od gry. Teraz pozostaje liczyć jedynie na patche.

Pierwsi do bitki

United States Marine Corps, czyli korpus piechoty morskiej Stanów Zjednoczonych został założony w Filadelfii w 1775 r. Emblematem marines jest orzeł, kula ziemska oraz kotwica. Kula i kotwica symbolizują wszechobecność na świecie i tradycje morskie, natomiast orzeł to symbol Ameryki Północnej. Mottem marines było łacińskie stwierdzenie Semper Fidelis, czyli zawsze wierni. Z czasem motto zostało skrócone do obecnie używanego "Semper Fi". Pod koniec XIX w. powstało nowe określenie żołnierzy marines, czyli tytułowe First to Fight - Pierwsi do walki.

Kolejny symulator wojskowy i znowu jestem zawiedziony. Na razie bliższy ideału był Full Spectrum Warrior. Ja jednak wciąż liczę, że ktoś kiedyś zrobi porządny symulator bez błędów, uproszczeń i wszędobylskich apteczek. Songo

Close Combat: First to Fight - taktyczny shooter

Producent: Destineer Studios Polski

Wydawca: Cenega

Cena: 99,90 zł

Wymagania: CPU 1,3 GHz, 256 MB RAM, grafika 32 MB

Minusy: przeciwnicy na skryptach, błędy!, za mało realizmu

Plysy:przejrzysty interfejs, dobrze oddany klimat wojny, niezła grafika