Google wszechwiedzący

Imperium Google rozrasta się: wyszukiwarka przechowuje już niesamowitą ilość informacji o swoich użytkownikach, także o tobie. Czy możesz jej zaufać?


Imperium Google rozrasta się: wyszukiwarka przechowuje już niesamowitą ilość informacji o swoich użytkownikach, także o tobie. Czy możesz jej zaufać?

Od wyszukiwania po bezpłatne skrzynki pocztowe, od terminarza po arkusz kalkulacyjny i edytor tekstów - coraz więcej i więcej czynności użytkowników komputerów na różne sposoby przechodzi przez jedną firmę: Google. Trwający właśnie proces przejmowania przez nią jednego z liderów reklamy internetowej, firmy DoubleClick, da gigantowi dostęp do jeszcze większej bazy informacji: historii przeglądanych stron z milionów komputerów (pliki cookies z DoubleClicka). Połączywszy to z tym, co Google zgromadził już przez serwisy własnej produkcji (Google Apps, Gmail, Google Calendar, Google Maps, Google Desktop itd.), firma będzie miała potencjalnie więcej informacji o tobie, niż jakakolwiek inna korporacja, organizacja czy instytucja państwowa.

Google wszechwiedzący

DoubleClick, największa firma zajmująca się reklamą internetową, wkrótce może być własnością Google.

Pytanie brzmi, czy możemy zaufać Google? Czy nie wykorzysta zebranych informacji przeciwko nam? A jeśli jesteśmy gotowi zaufać, co z innymi grupami, które mogą próbować uzyskać dostęp do tych danych: instytucjami państwowymi, hakerami czy konkurentami firmy? Eksperci od bezpieczeństwa i ochrony prywatności uważają, że ryzyko jest znaczące, nawet jeśli Google będzie konsekwentnie trzymać się swojego motta "Don't Be Evil".

Google wszechwiedzący

Google oferuje kilkanaście usług, które oprócz tego, że są przydatne dla użytkowników, gromadzą ogromne ilości danych.

Zdaniem badacza Bena Edelmana z Harvard Business School, firmy korzystające z oprogramowania webowego, jak to oferowane przez Google, wystawiają się na ryzyko naruszenia prywatności, narażają swoje zasoby na wykradzenie i mogą stracić kontrolę nad przepływem firmowych dokumentów. Kto ma dostęp do twoich danych, kiedy i jakie warunki musi spełnić? Google ma pełny w nie wgląd, bo nie są szyfrowane. A to dlatego, że przeszukiwanie i indeksowanie zgromadzonych informacji to podstawa, jeśli Google chce sprzedawać reklamy kontekstowe.

Pliki przechowywane na serwerach Google przez użytkowników aplikacji webowych to nie jedyne źródło poufnych informacji. Wyszukiwarka korzysta z tzw. pajączków, które automatycznie przeczesują Internet, zbierając po kolei informacje o wszystkich stronach, na które trafią. Zdarza się, że znajdują również strony zawierające poufne informacje, hasła, panele administracyjne urządzeń sieciowych itp. Często takie witryny są dostępne w Sieci wbrew intencjom autorów, np. z powodu błędnej konfiguracji serwera. Możliwe też, że osoby udostępniające informacje w Internecie nie są świadome, że Google może je zindeksować. Niezależnie od przyczyn, w wyszukiwarce można znaleźć sporo tego typu stron. Wystarczy zajrzeć do serwisuhttp://johnny.ihackstuff.com/ghdb.php zawierającego setki przykładów zapytań, umożliwiających odszukanie poufnych informacji.

Kupno DoubleClicka

Jeśli Google dostanie zgodę amerykańskiej Federal Trade Commission na kupno DoubleClicka, stanie się posiadaczem największego zbioru informacji o zapytaniach wpisywanych przez internautów w wyszukiwarce oraz o historii odwiedzanych stron. Jednocześnie jest tylko kilka prawnych ograniczeń dotyczących wykorzystania tych danych czy udostępniania innym zainteresowanym. Organizacja Electronic Privacy Information Center wystąpiła do FTC ze skargą, domagając się sprawdzenia, czy po przejęciu DoubleClicka Google będzie w stanie zbierać dane i tworzyć na ich podstawie profile, które pozwolą na identyfikację personaliów użytkowników.

Wydaje się, że FTC podchodzi do sprawy bardzo poważnie, żądając dodatkowych informacji od obu korporacji. Również agencja odpowiedzialna w Unii Europejskiej za ochronę prywatności oraz New York State Consumer Protection Board przyglądają się skutkom ewentualnego połączenia obu firm. Jakkolwiek, na stronie Google FAQ firma wyraźnie podkreśla, że przejęcie DoubleClicka nie ma nic wspólnego z zamachem na prywatność użytkowników, a nawet ma ją poprawić, bo Google będzie nadal przestrzegać preferencji użytkowników co do ochrony ich prywatności.

Utrata danych

Google wszechwiedzący

Google bardzo dokładnie przeszukuje Internet. Trafia także na strony z poufnymi danymi, np. hasłami. Doświadczony internauta może je łatwo wyszukać.

Inne niebezpieczeństwo wiąże się z korzystaniem z aplikacji działających w przeglądarce, jak Google Docs, Spreadsheets czy Calendar. Tutaj narażasz się na utratę dostępu do danych. Co się stanie, gdy wystąpi awaria połączenia z Internetem? Albo jak nanieść ostatnie poprawki w dokumencie, gdy jest się poza zasięgiem Sieci? Uruchomienie niedawno usługi Google Gears, która umożliwia włączanie webowych aplikacji w komputerze bez połączenia z Internetem, pokazuje, że można obejść to ograniczenie, ale przez kilka najbliższych miesięcy serwis będzie dostępny tylko dla stosunkowo wąskiej grupy użytkowników. W tym czasie twoje dane będą poza zasięgiem, gdy nie będziesz mieć dostępu do Sieci. Zapewne korzystanie z webowych aplikacji Google będzie wymagało bardziej złożonych operacji na plikach. Przechowywanie danych na zewnątrz przynosi korzyści, np. firmy nie muszą uruchamiać własnych serwerów, ale wiąże się to z koniecznością synchronizacji tych dokumentów z wersjami na lokalnych dyskach.

Google może budzić obawy z powodu niepewności, jak firma zamierza wykorzystać twoje osobiste dane. Jednak poważniejszym zagrożeniem są hakerzy lub konkurenci, którzy mogą próbować włamać się na twoje konto Google za pomocą spreparowanych dokumentów czy innych nielegalnych metod.

Wyszukiwanie pod nadzorem

Google wszechwiedzący

Google Docs służy do edycji i przechowywania dokumentów. Jest przydatny, ale gdy utracisz dostęp do Sieci, nie dostaniesz się również do swoich plików.

Również instytucje państwowe mogą być zainteresowane spenetrowaniem twojej skrzynki Gmail czy plików utworzonych w Google Docs i Spreedsheets. Interesująca jest nie tylko ich zawartość, ale także czas utworzenia, dostępu czy skasowania. Ponieważ za każdym razem, gdy logujesz się na swoje konto, musisz dokonać uwierzytelnienia (podać nazwę użytkownika i hasło), Google może korzystać z archiwum adresów IP oraz archiwum firm oferujących dostęp do Internetu i w ten sposób weryfikować, czy to faktycznie ty wysyłasz wiadomości ze swojego konta lub edytujesz dokumenty.