Grand Theft Auto: Vice City

Vice City czerpie całymi garściami z filmów gangsterskich i popularnego serialu "Miami Vice". W tytułowym mieście jest więcej bandziorów niż w niejednym więzieniu!


Vice City czerpie całymi garściami z filmów gangsterskich i popularnego serialu "Miami Vice". W tytułowym mieście jest więcej bandziorów niż w niejednym więzieniu!

Wreszcie jest. Grand Theft Auto: Vice City na PC ujrzała światło dzienne. Niestety, na razie nie u nas, gdyż krajowy wydawca nie może zdecydować się na wydanie tego tytułu. Gra jest ładniejsza, grywalniejsza i fajniejsza od wersji na konsolę (piszemy o tym w ramce Zalety wersji na PC). W większości aspektów przewyższa także poprzedniczkę. Niestety, ma także słabe strony; wręcz mankamenty.

Miami Vice

Grand Theft Auto: Vice City

Psy się wkurzyły, kiedy rąbnąłem gablotę nadętemu japiszowi, który stanął na światłach. Pewnie ciułał na nią przez lata, a ja rozwaliłem brykę na pierwszym skrzyżowaniu!

W Vice City wcielasz się w gangstera, który dopiero co opuścił ponure mury więzienia. Po wyjściu zza krat facet próbuje sobie znaleźć nowe miejsce w społeczeństwie. Niestety, nie odpowiada mu pakowanie zakupów w supermarkecie, wraca więc do wyuczonego zawodu - bandytyzmu. Pomagają mu w tym okoliczności. Jak sam mówi, w Vice City jest więcej przestępców niż w jego dotychczasowym miejscu zakwaterowania. Cóż, twardym trzeba być, a nie miękkim. Bossowie z tego miasteczka to goście, przy których polscy Franz, Leon, Siara, Kotlet czy inny Kiler mogliby przeprowadzać emerytów przez ulicę. Praca u nich to czysta przyjemność dla takiego wrednego typa, jakim jest bohater. A Tommy Vercetti, bo tak nazywa się twój miejski heros, jest w sytuacji, jak to się mówi, podbramkowej. Na szczęście, spada na cztery łapy, bo w takich miejscach, jak Vice City, jest mnóstwo turystów, kasyn, podejrzanych inwestycji budowlanych i ładnych panienek, a pieniądze leżą niemal na ulicy. I po ten łatwy szmal wyciągają ręce tuzy miejscowego świata przestępczego. Twoim pierwszym zleceniodawcą staje się... prawnik. Niejaki Ken Rosenberg prosi cię o kilka drobnych przysług. Te zlecenia są proste i mają za zadanie jedynie wprowadzić w fabułę i klimat gry. Potem nadejdzie czas na cięższą i bardziej krwawą robotę.

Dixie

GTA: Vice City
Tą nazwą określa się skonfederowane podczas wojny secesyjnej południowe stany USA. W przeciwieństwie do GTA III akcja tej gry toczy się na południu amerykańskiego kontynentu. Jeżeli pamiętsz lata osiemdziesiąte, to od razu będziesz wiedział, czego możesz się spodziewać po klimacie Vice City. 15 lat temu w jedynej wtedy telewizji w Polsce wyświetlano serial Miami Vice. Oglądałeś w nim półnagie dziewczęta jeżdżące na wrotkach, koszule non-iron, samochody z otwieranymi dachami i tłumy bandytów. Słońce świeciło bez przerwy, z wyjątkiem nocy... Takie właśnie jest Vice City położone w Dixie.

Money, money, money...

Zarabianie pieniędzy w Vice City ma większy sens niż w podstawowej wersji GTA. Szmal można jak wcześniej wydawać na kupno broni i przelakierowywanie samochodów. Autorzy gry sięgnęli chyba do akt spraw przestępczości zorganizowanej, bo pojawiła się często stosowana przez gangsterów opcja legalizowania brudnej kasy. W Vice City można nabywać nieruchomości. Kupując posesję, nie tylko zdobywasz prestiż, ale też stajesz się szczęśliwym posiadaczem nowej dziupli, pardon, bazy wypadowej. Początkowo, Tommy mieszka w hotelu i nie dysponuje nawet miejscem parkingowym. To utrudnia grę, gdyż w Vice City zachowujesz stan rozgrywki tylko pomiędzy misjami, czasem więc nici ze zdobytej bryki. Na szczęście, po wydaniu sporej kwoty na zakup domu, otrzymujesz garaż albo miejsce na zaparkowanie gabloty.

Fakty
  • 21 misji głównych

  • 35 misji dodatkowych

  • 102 oryginalne piosenki

  • 74 samochody

  • 5 motorów

  • 9 łodzi

  • 5 helikopterów

  • 1 samolot

  • 31 narzędzi zagłady

  • 15 budynków do kupienia

  • 6 poziomów wkurzenia policji
No dres, no stres!

Nie jestem dresiarzem, więc nie grałem ani w Vice City, ani w GTA. Szczerze mówiąc, gra mnie odrzuca i budzi wstręt. Wiem, że nie wszyscy bohaterowie muszą być kryształowi, ale granie zwykłym drechem, który wyciąga ludzi z samochodów i nawala ich bejsbolem, to mała przesada. Powiesz, że bredzę. Powiesz: do piachu, stary dziadu, z takim gadaniem. Przecież nawalanie frajerów w Vice City to taka przyjemna rozrywka. A ja powiem ci jedno - poczekaj, gdy rzeczywistość wyprzedzi grę i dostaniesz w łeb, bo twoja facjata nie spodoba się drechowi, lub gdy dwóch łysych mutantów skroi cię z komórki i portfela. Wówczas nie wiem, czy z taką chęcią wyruszysz na podbój Vice City.

Jacek L. Komuda

Może następnym razem "Dempsey i Makepeace na tropie"?

Gra jest bardzo fajna, ale po jakimś czasie zaczyna nużyć. Odwołania do filmów są momentami nieco zbyt nachalne. Natomiast muzyka po prostu powala. Jak wsiadłem do samochodu i w radiu usłyszałem Slayera, to aż zatrzymałem się, aby silnik ciszej pracował. Potem były Iron Maiden, Megadeth i wiele, wiele innych. Czas leciał, a ja stałem na poboczu i słuchałem. Trzeba było powtarzać misję. V-Rock rulez!

Marcin Pietrak