Jak po 17 latach Dragonflight sprawił, że muszę skończyć z World of Warcraft

Premiera Dragonflight już za nami, ale dopiero teraz mogę z czystym sumieniem wydać swoją opinię na temat najnowszego dodatku do World of Warcraft. Będę szczery - nie tego się spodziewałem.


Gry od Blizzard Entertainment mają szczególne miejsce w moim sercu. Towarzyszyły mi od najmłodszych lat. Pamiętam, jak przez ramię starszego brata obserwowałem, jak ten niszczy sługi ciemności w pierwszym Diablo, sam wówczas zagrywałem się już (z różnym szczęściem) w Warcraft II: Tides of Darkness, które otrzymałem w prezencie. Później był oczywiście Starcraft, kolejne Diablo i kolejny Warcraft. Gdy dowiedziałem się, że powstaje World of Warcraft, to nie mogłem w to uwierzyć. W zasadzie było to spełnienie moich marzeń – gra RPG z ogromnym światem, który będę mógł eksplorować wspólnie z innymi graczami. Wówczas jeszcze nie do końca potrafiłem sobie nawet wyobrazić jak to będzie wyglądać.

World of Warcraft kiedyś

Do World of Warcraft dołączyłem wkrótce po premierze w okolicach 2005 roku - ależ to było doznanie. W tamtym czasie ciężko było to porównać z czymkolwiek innym. Przyznam się szczerze, że zatraciłem się w tym świecie bez reszty. Gdy teraz wspominam swoje początki w World of Warcraft i porównuje je z tym, jak obecnie wygląda gra, to w zasadzie możemy mówić o dwóch różnych produkcjach, choć wciąż w tym samym świecie. Czy stary WoW był lepszy? Raczej nie, ale czy gorszy? Też nie, był po prostu inny. Ja z pewnością w sercu będę trzymał ludzi, których poznałem przez lata i nawiązałem z nimi szczere i prawdziwe relacje.

World of Warcraft

Od rozpoczęcia mojej przygody w World of Warcraft mija już ponad 17 lat. Byłem obecny przy premierze każdego dodatku, a tych było już w sumie 9. Niektóre były lepsze, inne gorsze, a ostatni z nich to Dragonflight. Będę absolutnie szczery – wraz z World of Warcraft dotarłem do miejsca, w którym nie do końca chciałem być. Rozgrywka stała się dla mnie monotonna, a eksploracja świata straciła na znaczeniu, w zasadzie większość elementów straciła na znaczeniu. Po ukończeniu głównego wątku wszystko sprowadzało się do robienia lochów na poziomie mythic+, rajdów bądź PvP. No i nie ma co ukrywać, że i tu nie wszystkie funkcje były dopracowane.

Blizzard gdzieś pobłądził i kompletnie stracił z oczu graczy. Wówczas nie wiedziałem jeszcze (niewiele osób wiedziało), że w studiu jest niesamowicie toksyczna atmosfera, w której to napastuje się i wręcz znęca nad pracownikami. Afera, która wybuchła w Activision-Blizzard obnażyła przegniłą strukturę korporacji. Czy to mogło mieć wpływ na World of Warcraft? Z pewnością, nie zmienia to jednak faktu, że wszystko to sprawiło, iż do Dragonflight – najnowszego dodatku podchodziłem, nawet nie sceptycznie, tylko obojętnie. Wychodziłem z założenia – jak się uda, to dobrze, jak nie, to mówi się trudno – wszystko się kiedyś kończy, może to już pora na World of Warcraft.

World of Warcraft

Jak na złość otrzymałem możliwość sprawdzenia gry we wczesnej fazie testów i ta mi bardzo przypadła do gustu, o czym zresztą możecie się przekonać, czytając moje wrażenia. Nadszedł wreszcie dzień premiery Dragonflight i mogłem na spokojnie zanurzyć się w moim ukochanym świecie. Niestety już po kilku godzinach zadawałem sobie pytanie – czy to wciąż mój świat?

World of Warcraft dziś

Świat Warcrafta zawsze kojarzył mi się z epickim, wyjątkowymi bohaterami, jak: Thrall, Jaina, Sylwana, Illidan, Arthas czy Garrosh. W Dragonflight Blizzard postanowił zrobić mały reset i dał odpocząć najbardziej wysłużonym bohaterom, którzy wiedli prym choćby w Shadowlands. Co więcej, wydarzenia ukazane w najnowszym dodatku mają miejsce 5. lat po wydarzeniach z Shadowlands (trzy lata od wielkiego finału). Zabieg ten miał spowodować, że Azeroth wróci do normalności na nieco dłużej, bez kolejnej wojny czy „wiecznego zła”, które chce zniszczyć wszystko i wszystkich. Jak wiadomo nic nie może trwać wiecznie i tym razem to smoki, które na nowo chcą odbudować swoją potęgę, potrzebują naszej pomocy.

World of Warcraft

Miałem spory problem z zaangażowaniem się w historię Dragonflight. Smocze wyspy choć urokliwe, to początkowo wydawały się wyjątkowo obce. Fabuła natomiast nie miała w sobie „ducha” Warcrafta. Na uwagę zasługuje natomiast fakt, że Blizzard coraz lepiej prowadzi narrację wewnątrz gry. Bardzo dobrze było to rozwiązane w Shadowlands i jeszcze lepiej prezentuje się w Dragonflight. Wszystkie kluczowe dialogi są oczywiście udźwiękowione, do tego regularnie otrzymujemy przerywniki filmowe – niektóre naprawdę znakomicie zrealizowane. Kampania Dragonflight jest po prostu bardzo dobra od strony technicznej. Cieszy mnie to, że całą historię dodatku - od początku do końca, mogę poznać w grze, a nie jak to dawniej bywało, musiałem posiłkować się książkami, komiksami czy nawet filmikami CGI, które częściej lądowały na YouTube niż w samej grze.

Przez pierwsze godziny z Dragonflight zadawałem sobie pytanie – co ja tu jeszcze robię? To nie jest już ten sam WoW co kiedyś, a przecież jak powszechnie wiadomo – kiedyś to było, prawda? Pomyślałem nawet, że może już coś na tej linii, Ja – WoW się wypaliło. Przez lata zmieniał się świat Warcrafta i zmieniałem się ja, może to już pora na pożegnanie? Zadanie, jakie przed sobą postawiłem było proste – dotrwaj do debiutu rajdów, a potem będziesz mógł już spokojnie odejść.

World of Warcraft

Dotrwałem i jak na złość po drodze na nowo odkryłem radość z grania w World of Warcraft. Historia, w którą nie mogłem się „wgryźć”, z czasem nabiera rozpędu, a i znajome twarze się w niej pojawiają. Wiem przy tym, że to jeszcze nie koniec, a w zasadzie początek kampanii pod tytułem Dragonflight i jestem jej niezwykle ciekaw.

Gdy zapowiadano Dragonflight, to lista zmian i nowości, które miał wprowadzić dodatek, nie prezentowała się tak imponująca, a może raczej efektownie, jak w minionych rozszerzeniach. Blizzard wiedział jednak, że potrzebne są fundamentalne zmiany, które zostaną z grą na lata, a nie tylko na czas trwania jednego dodatku. Tutaj należy wyróżnić przede wszystkim nowe drzewka umiejętności.

Każda klasa została przeprojektowana, aby dostosować ją do nowego systemu. Teraz za każdy zdobyty poziom otrzymujemy jeden punkt umiejętności do wydania w dwóch drzewkach: klasy (takie same dla wszystkich, np. Rycerzy Śmierci) i podklasy (oddzielne dla Rycerza Śmierci Krwi, Zarazy czy Lodu). Pozwalają one na znacznie większe eksperymenty i jeszcze lepsze dopasowanie postaci do naszego stylu rozgrywki. Oczywiście niektóre zdolności są mocniejsze od innych, ale to jest już kwestią balansu. Nie zmienia to faktu, że dzięki temu rozgrywka znacznie zyskała na głębi. Jak osobiście wciąż eksperymentuję i staram się utrzymać właściwy balans pomiędzy skutecznością w działaniu, a frajdą z rozgrywki. Są bowiem zdolności, które może nie są w tym „jednym idealnym buildzie”, ale po prostu sprawiają, że gra mi się przyjemniej i bardziej pasują do mojej postaci.

Nigdy nie byłem jakimś pasjonatem rzemiosła w World of Warcraft, z reguły kończyło się na specjalizacji w zbieractwie (na czym mogłem czerpać niezłe zyski) bądź alchemii, która zapewniała niemal niezbędnie mikstury. Nowy system rzemiosła sprawił jednak, że jak opętany latam po Smoczych Wyspach w poszukiwaniu minerałów i surowców do wykucia najmocniejszych pancerzy i broni. Rzemieślnicy zyskali wreszcie konkretny powód do zaangażowania się w swoją pasję. Rzemiosło możemy teraz rozwijać na wiele sposobów.

Za przykład niech nam posłuży górnictwo. Dawniej po prostu zbieraliśmy surowce, nasz poziom rósł aż do maksimum i tyle. Nie wiązało się z tym nic więcej. Teraz możemy wyspecjalizować się w konkretnym rodzajów górnictwa i zdobyć dodatkowe zdolności i cechy, które pozwolą nam jeszcze efektowniej wypełniać swoją rolę. Wraz ze zdobywaną wiedzą w danym zakresie możemy np. znacząco zwiększyć szansę na uzyskanie konkretnego surowca, w innym przypadku będziemy częściej wypatrywać te najrzadsze minerały. Niektóre korzyści są jeszcze bardziej widoczne jak choćby możliwość zbierania materiałów bezpośrednio z wierzchowca. Takich przykładów jest oczywiście znacznie więcej. Znakomicie sprawdzają się również zlecenia dla rzemieślników, zamiast spamować na czacie, możemy teraz skorzystać z automatycznego systemu, który pomoże nam złożyć zamówienie na konkretny towar. Po dodaniu do niego odpowiednich surowców i uiszczeniu opłaty dla rzemieślnika musimy już tylko czekać, aż znajdzie się ktoś, kto nasze zleceni przyjmie i automatycznie otrzymamy zamówiony towar – po prostu rewelacja.

World of Warcraft

Co jeszcze urzekło mnie w Dragonflight? Smoki, ale nie te najpotężniejsze (choć uwielbiam Alextraszę), tylko te, na których możemy latać. W najnowszym dodatku Blizzard postanowił, że już od początku będziemy mogli wzbić się w powietrze. Dokonać tego będziemy mogli jednak jedynie na specjalnych smoczych wierzchowcach. Tych otrzymamy kilka i co istotne, ich wygląd możemy modyfikować (w niektórych przypadkach bardzo mocno). Latanie na smokach nie jest takie proste, trzeba nauczyć się wykorzystywać prądy powietrzne i zdolności naszego wierzchowca tak, aby jak najdłużej utrzymać się w powietrzu bowiem nawet smoki posiadają ograniczoną wytrzymałość. W trakcie rozgrywki będziemy zdobywać również specjalne glify, które pozwolą nam ulepszyć i wzmocnić nasze wierzchowce. Będę absolutnie szczery, dla mnie to prawdopodobnie najlepszy element dodatku. Wraz z projektem map i dodatkowym aktywnościami po raz pierwszy od dawna czuje, że świat World of Warcraft żyje i warto wybrać się na jego eksplorację. Praktycznie w każdej mojej sesji znajdzie się miejsce na to, aby wskoczyć na wierzchowca i po prostu poszybować przed siebie. Po drodze trafię na kilka złóż minerałów do zdobycia, jakieś wydarzenie, krótkie zadanko, rzadkiego potwora do ubicia i łotrzyka hordy, który wbije mi nóż w plecy. Nic mnie tak obecnie nie relaksuje, jak właśnie eksploracja Smoczych Wysp na moim smoku – dzięki Blizzard.

World of Warcraft

World of Warcraft – jutro

Co nas w World of Warcraft czeka jutro? Nie wiem, ale przyszłość gry już dawno nie malowała się w tak jasnych barwach. Deweloperzy zmienili swoje podejście zarówno do gry, jak i graczy o 180 stopni. W zasadzie każda nowość wprowadzona zasługuje na uznanie – nowe drzewka umiejętności, przebudowane rzemiosło, bardziej filmowa kampania, latanie na smokach, wszystko to sprawia, że przy Dragonflight naprawdę chce się spędzać długie godziny. Co więcej, twórcy gry są wyjątkowo transparentni co do przyszłości World of Warcraft, co udowodnili zapowiadając już plan aktualizacji na kolejny rok, nie pamiętam czegoś takiego od dawna.

Szczerze? Jestem zaskoczony tym, co Blizzardowi udało się dokonać. Obserwuję, jak twórcy komunikują się ze społecznością, jak reagują na prośby graczy (choćby zapowiedziany już rework Druida), wszystko to pozwala mi wierzyć, że jedna z najważniejszych gier w moim życiu ma się coraz lepiej i zmierza w dobrym kierunku. Smucę się jednak, że mnie może przy tym może zabraknąć. Dragonflight po początkowych trudnościach pochłonął mnie bez reszty. Niestety ja przez te wszystkie lata też już się zmieniłem i choćbym chciał, to nie jestem już w stanie inwestować tyle czasu w rozgrywkę co dawniej. Cieszy mnie jednak, że moje pożegnanie (przynajmniej w pewnym stopniu) z World of Wracraft odbywa się właśnie w taki sposób. Azeroth postaram się regularnie odwiedzać, ale już jako gość, a nie stały bywalec. Was mogę z kolei zapewnić, że dawno już nie było lepszego momentu na powrót do tego wyjątkowego świata.


Nie przegap

Zapisz się na newsletter i nie przegap najnowszych artykułów, testów, porad i rankingów: