Kogo niepokoi Fundacja Gatesów?
-
- Łukasz Bigo,
- 20.02.2008, godz. 21:18
Niektórzy pracownicy Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) narzekają na sposób działania Fundacji Gatesów. Ich zdaniem zdominowała ona środowiska zajmujące się badaniami poświęconymi malarii, co spowodowało zawirowania w środowiskach naukowych.
Arata Kochi z WHO nie ukrywa irytacji: rośnie znaczenie Fundacji Billa i Melindy Gates podczas prac nad malarią (patrz: "Największe osobistości roku wg TIME: Gates, Bono, Gates").
Dotychczas naukowcy nie wahali się obiektywnie oceniać prac swoich kolegów. Teraz równowaga w środowisku została zaburzona: badacze wzajemnie popierają swoje programy, bo gdyby tego nie robili, narażaliby się kolegom po fachu. Mogłoby to doprowadzić do utraty grantów finansowych otrzymywanych od Fundacji i, w efekcie, śmierci programu badawczego.
Nie jest dobrze. Jest niedobrze!
WHO twierdzi, że taki deficyt niezależnych opinii jest wysoce niepożądany. Tymczasem Tadataka Yamada, dyrektor wykonawczy w Fundacji Gatesów, nie zgadza się z wnioskami - twierdzi nawet, że organizacja namawia do zewnętrznych opinii.
Sprawa jest delikatna. Fundacja łoży gigantyczne kwoty na badania dotyczące zdrowia: od 2000 roku na zagadnienia związane z malarią wydała 1,2 miliarda dolarów. Wcześniej organizacje rządowe i zdrowotne były w stanie wyasygnować maksymalnie 84 miliony dolarów rocznie.
Cały budżet WHO w ramach ONZ wynosi 4 miliardy dolarów.
Warto przeczytać: "WHO official complains about Gates Foundation's dominance in malaria fight" (w języku angielskim)