Kradzież tożsamości
-
- Krzysztof Daszkiewicz,
-
- Tobias Weidemann,
- 01.02.2008
eBay - terror psychologiczny
Inny wariant kradzieży tożsamości może okazać się jeszcze bardziej uciążliwy i pociągać za sobą długofalowe konsekwencje. Przestępcy wykorzystują niedoskonałości mechanizmu rejestrowania nowych klientów w internetowym domu aukcyjnym eBay (i innych). W trakcie zakładania nowego konta nie sprawdzają wiarygodności kredytowej i płatniczej nowego klienta, lecz istnienie człowieka o określonym imieniu i nazwisku pod danym adresem zamieszkania. Oszuści znajdą takie informacje w witrynach internetowych, korespondencji elektronicznej, a od biedy również w książkach telefonicznych.

W Stanach Zjednoczonych prawo dopuszcza publiczne piętnowanie ludzi w Internecie. W powyższym przykładzie kobiety przestrzegają przed zawieraniem znajomości z mężczyznami, z którymi miały złe doświadczenia.
Kolejny poszkodowany. Połączenie bankowe wykorzystane w tym wypadku przez internetowych rzezimieszków doprowadziło do następnej ofiary. Bezrobotna kobieta otrzymała Internetem ofertę z "zagranicznej" firmy, która rzekomo poszukuje pracowników do otworzenia biznesu w kraju. Wydało się jej dziwne, że jej zadanie polegało tylko na przelewaniu wpłat na zagraniczne konto. Niemniej jednak wynagrodzenie było kuszące, a gdy zorientowała się, że została wykorzystana do przestępstwa, było już za późno. Teraz jej imię i nazwisko przewija się przez fora o tematyce oszustw internetowych. Kiepski start dla kogoś, kto szuka pracy.
Nikt nie jest bezpieczny. Ofiarami przedstawionych występków mogą być nawet ludzie, którzy nie mają komputera. Ich dane można pozyskać z książki telefonicznej.
Dzień otwartej bazy danych
Twoja tożsamość cyfrowa jest w niebezpieczeństwie również w rzekomo anonimowych witrynach, w których pozostawiasz swoje dane osobowe. Na przykład internetowy dom aukcyjny eBay borykał się we wrześniu zeszłego roku z poważnym problemem. Hakerzy przez co najmniej dwa tygodnie mieli dostęp do danych osobowych klientów eBay'a przez interfejs serwisu płatniczego Paypal. Redakcja dysponuje skryptem, który automatycznie rozsyła licytującym propozycję zakupu towaru pod pozorem, że zrezygnował uczestnik licytacji, który uzyskał prawo zakupu. W wypadku, którego ślady prowadzą do Rumunii chodziło o wyłudzanie pieniędzy, nie dostarczając zamówionego, opłaconego towaru. Transakcje te odbywały się bez udziału eBay'a, więc poszkodowani nie byli objęci mechanizmem ochrony klienta.
Co prawda, to była bez wątpienia akcja o charakterze kryminalnym, należy zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt. Wystarczy odpowiednia wiedza i można ustalić, kto licytował jaki towar i kiedy. Było to możliwe przez nieuwagę operatora eBay. Tymczasem mało kto chce, aby wszyscy wiedzieli, co zlicytował.
Dane zawodowe. Jeszcze gorsze w skutkach bywają sytuacje, w których chodzi o dane zawodowe, np. życiorys, który ma być udostępniony w postaci anonimowej. Na przykład w sierpniu 2007 roku nieznani sprawcy skopiowali za pomocą trojana 1,3 miliona krotek (rekordów) z bazy Monster (www.monster.com) skupiającej osoby poszukujące pracy. Przechwycone dane zawierały informacje, takie jak imię i nazwisko, adres zamieszkania, numer telefonu i adres poczty elektronicznej. Miały być prezentowane w wyżej wymienionym serwisie internetowym tylko w postaci anonimowej. Wprawdzie w kręgu poszkodowanych znaleźli się tylko obywatele Stanów Zjednoczonych, jednak podobny atak jest możliwy w każdym państwie.
Samosąd przy cyfrowym pręgierzu

Serwisy umożliwiające dzielenie się z innymi internautami fotografi ami są często nadużywane do upokarzania osób trzecich. Można tu znaleźć prywatne zdjęcia, które nie powinny zostać upublicznione, a nawet kompromitujące fotomontaże.
Psychologiczna chłosta . Ten drastyczny przypadek demonstruje, jak wielki wymiar może przybrać publiczne piętnowanie przez samozwańczych stróżów prawa. Akty terroru metodami psychologicznymi przez Internet są przeważnie przeprowadzane nieco łagodniej, jednak z biegiem czasu rozszerza się zakres jego ofiar. Obecnie obejmuje między innymi sędziów, adwokatów, nauczycieli, polityków i dziennikarzy. W internetowych forach, księgach gości, blogach bądź specjalnie do tego celu zaprojektowanych witrynach publikuje się prywatne sprawy, ilustrując je zeskanowanymi aktami sądowymi, korespondencją i innymi dokumentami.
Nie sposób jednakowo oceniać każdy wirtualny pręgierz. W wypadku każdego z nich należy osądzać indywidualnie, czy wykracza poza prawo do swobodnego wyrażania poglądów i nosi znamiona czynu przestępczego, który powinien być ścigany na drodze prawnej. Jednak pojedyncze osoby, które padły ofiarą ataku ze strony pojedynczego sprawcy, mają większą szansę wygranej niż np. grupy zawodowe takie jak lekarze, nauczyciele czy profesorowie - ich praca jest poddawana krytyce w różnych portalach internetowych. Na przykład według wyroku wydanego niedawno temu przez Sąd Krajowy w Kolonii w sprawie witryny internetowej Spickmich.de nauczyciele muszą poddawać się krytyce publicznej.
Sytuacja za wielką wodą. Znacznie bardziej drastyczne metody stosuje się - w ramach obowiązującego prawa - w Stanach Zjednoczonych. Tutaj, pod wirtualny pręgierz (finansowany przez państwo), może trafić każdy, kto korzystał z usług prostytutki. Lista tych osób jest opublikowana pod adresemhttp://www.chicagopolice.org/ps/list.aspx . W niektórych stanach obywatele mogą oficjalnie sprawdzać, czy w ich okolicy mieszkają osoby skazane za przestępstwa na tle seksualnym. W porównaniu do tego inne witryny takie jak Don't date him, Girl (Nie umawiaj się z nim, dostępna pod adresem www.dontdatehimgirl.com), w których kobiety ostrzegają przed swoimi byłymi partnerami, sprawiają wrażenie nieszkodliwych.