Mała czarna


Nie tak gorąco

Zastosowanie syntetycznego toneru pozwoliło obniżyć temperaturę, w której wciska się i spieka z papierem cząsteczki proszku. To końcowy etap druku, ale ma bardzo istotny wpływ na jego początek. Zależy od niego czas oczekiwania na pierwszą stronę, gdyż druk nie zostanie rozpoczęty, dopóki grzałka nie osiągnie odpowiedniej temperatury. W ciągu ostatnich dwóch lat czas oczekiwania na pierwszą stronę w popularnych drukarkach skrócił się z mniej więcej dwudziestu sekund do dziesięciu. Rekordziści to Oki - 6, HP - 8 czy Lexmark - 9 sekund.

Grzałce wystarczy teraz niższa temperatura, zatem wymaga mniejszej mocy niż poprzednio. To następna korzyść z przejścia na syntetyczny toner. Wiadomo, że druk opóźnia się nie z powodu za wolnych obrotów rozmaitych trybów ani tym bardziej ruchu elektronów, ale niedostatecznego transferu ciepła w czasie spiekania barwnika z papierem. Stosowanie nowych tonerów i obniżenie temperatury pozwala łatwo przesunąć tę barierę. Dowodzą tego nominalne prędkości najtańszych modeli. Kiedyś drukowały 8-10, teraz 15, a nawet do 20 stron na minutę.

Moc zużywana na spiekanie toneru jest największą pozycją w bilansie energetycznym drukarki. Nic zatem dziwnego, że zastosowanie nowych grzałek spowodowało zmniejszenie zapotrzebowania z około 1 KW w starszych konstrukcjach nawet do połowy tej wielkości w nowszych. Niższa temperatura to także dłuższy czas eksploatacji grzałki. Kiedyś była na liście części zamiennych, teraz powinna wystarczać na cały okres eksploatacji drukarki, czyli 150-200 tysięcy stron. To po oleju następny element wyeliminowany z listy "części zamiennych" za sprawą nowego toneru.

Małe i ciche

Pożegnanie szarego koloru, nowy wystrój i mniejsze wymiary nowych drukarek są widoczne na pierwszy rzut oka. Rekord ustanowiony przez Minoltę w poprzednim teście został poprawiony przez jeszcze mniejsze Samsungi i Xeroksa. Niewielkie są także drukarki Epsona i Canona. Aby je postawić, wystarczy zgarnąć łokciem stertę papierów z biurka. Dziwi konserwatyzm HP, którego modele atramentowe mają ciekawą stylistykę, a tanie laserówki - wręcz przeciwnie. Niestety, drukarek jednocześnie małych i cichych nie znaleźliśmy. Najciszej pracujące modele, Lexmark, oba HP i Brothery, są jednocześnie duże. Różnica jest spora, 3 decybele to wyraźnie słyszalne dwukrotne zwiększenie natężenia dźwięku.

Niczego za darmo

Jednym ze środków obniżania kosztów produkcji jest unifikacja modeli. Nowości wchodzą na rynek seryjnie, jako nowa linia kilku urządzeń, zamkniętych w podobnych obudowach i wyposażonych w dużym stopniu w jednakowe elementy. Najtańszy jest model GDI, następny obsługuje język PCL, kolejny - dodatkowo PostScript i wreszcie model najdroższy ma kartę sieciową, opcjonalny drugi podajnik papieru i ewentualnie dupleks. Jednak nie wszystkie z opisanych nowinek są dostępne w pełnej gamie modeli.

Za przykład weźmy serię drukarek HP: modele LaserJet 1150, 1300 i większy, 2300, który ze względu na cenę nie został włączony do testu, ale należy do tej samej linii produktów. We wszystkich modelach stosuje się syntetycznie otrzymywany toner, jednak wsypuje się go do zasobników w różnych ilościach. Wystarcza odpowiednio na 2500, 4000 lub 6000 stron.

W tej samej kolejności spadają jednostkowe koszty druku. W najtańszym modelu nie zastosowano kalibracji czerni za pomocą skanowania wydruków i regulacji potencjału bębna. Nie zastosowano też sprawdzania oryginalności wkładu, co nie znaczy, że modele z tą kontrolą nie będą drukować tonerem innych producentów. Tylko w najdroższym modelu jest montowany specjalny rozcieracz, pomagający wygarnąć ostatnie ziarenka barwnika, i system pełnej kontroli poziomu toneru. Jak widać, producent bardzo przestrzega hierarchii, w której droższa drukarka musi być niemal we wszystkim lepsza od tańszej.


Nie przegap

Zapisz się na newsletter i nie przegap najnowszych artykułów, testów, porad i rankingów: