Mass Effect 2: The Arrival - recenzja nowego DLC

Kosmiczna seria Mass Effect jest już niemal powszechnie znana, a na końcówkę bieżącego roku zaplanowane zostało zwieńczenie trylogii przygód komandora Sheparda. Z tej też okazji Bioware postanowiło uraczyć nas ostatnim pakietem misji do Mass Effect 2.

Dodatki do Mass Effect 2 pojawiały się stosunkowo regularnie, jednak poziom ich wykonania był bardzo zróżnicowany. Oczywiście mowa tutaj o dodatkach fabularnych, a nie nowych strojach dla towarzyszy za jedyne kilka dolarów plus VAT.

DLC takie jak Overlord czy Lair of the Shadowbroker stanowiły ciekawe urozmaicenie i wzbogacenie historii przedstawionej w grze za stosunkowo niewielką opłatą. W przypadku tego ostatniego pojawił się już problem znany graczom z Dragon Age: Początek, a mianowicie brak kompatybilności z polską wersją językową. Niestety dodatek The Arrival również nie zadziała we współpracy z polską wersją. Objawia się to całkowitym brakiem tekstu i problemami z oknem dialogowym już na samym początku zadania.

The Arrival opowiada historię stacji badawczej w systemie planetarnym na dalekich rubieżach kosmosu, w którym to znajdują się kolonie Batarian. Fabuła jest przewidywalna już od pierwszej rozmowy z admirałem Hacketem, który zleca nam ratunek zarządzającej naukowcami pani doktor. W celu uniknięcia komplikacji, Shepard wyrusza bez wsparcia żadnego z członków drużyny.

Przebieg misji ratunkowej zależy od decyzji gracza i umożliwia wybór między skradaniem się oraz bezpośrednią konfrontacją. W przypadku pierwszej decyzji możliwe jest zdobycie osiągnięcia na konsoli Xbox 360, jednak wersja PC nie przewiduje tego typu nagród.

Po udanej akcji ratunkowej, trafiamy na stację badawczą gdzie trwa odliczanie. Okazuje się, że ma to związek ze Żniwiarzami oraz odnalezionym artefaktem, nad którym grupa doktor Kenson prowadziła badania. Po krótkiej wstawce fabularnej okazuje się, że Shepard musi znowu uratować świat.