Oddworld: Abe's Oddysee

Naprawdę bardzo rzadko się zdarza, żeby gra nie-fabularna miała tak rozbudowaną fabułę. Oczywiście dobra fabuła to jeszcze nie wszystko - tym rzadziej zdarza się, żeby naprawdę wciągająca historia szła w parze ze świetną grywalnością, grafiką, no i efektami dźwiękowymi.

Naprawdę bardzo rzadko się zdarza, żeby gra nie-fabularna miała tak rozbudowaną fabułę. Oczywiście dobra fabuła to jeszcze nie wszystko - tym rzadziej zdarza się, żeby naprawdę wciągająca historia szła w parze ze świetną grywalnością, grafiką, no i efektami dźwiękowymi. Wszystko to znajduje się w jednej grze pod tytułem "Oddworld: Abe's Oddysee". Historia, którą mamy okazje poznać uruchamiając grę Oddworld przypomina mi trochę wyprawę Hobbita o imieniu Frodo z trylogii Tolkiena, lub, jeżeli mogę się powołać na skojarzenie wywołane podtytułem gry, Odyseję Homera. Podobnie jak w tych utworach, nasz bohater - Abe wyrusza na długą i pełną przygód wyprawę w przedziwny świat (odd (ang.) - dziwny, world (ang.) - świat), który jest jego domem. Ma do wypełnienia zadanie. W skrócie można powiedzieć: uratować świat i własną skórę. Niby banalne ale...

Planeta, na której żyje Abe jest miejscem zamieszkiwanym przez kilka ras, które od biedy można by nazwać inteligentnymi. Abe jest Mudokonem, należy do najstarszej rasy na planecie. Niestety cechy jego gatunku takie jak: dobroduszność, łatwowierność ocierająca się o naiwność i niezbyt wysoki iloraz inteligencji spowodowały, że zostali oni zniżeni do poziomu maszyn i zmuszeni do niewolniczej pracy przez inny gatunek - Glukkonów. Molluck Glukkon jest szefem korporacji producentów żywności i właścicielem Rapture Farms. To właśnie on stanie się naszym przeciwnikiem i jednym z celów naszej tajnej misji. Jak się później dowiemy nieliczni tubylczy Mudokonowie żyją jeszcze tu i tam, ale stali się nieufni i bojaźliwi nawet wobec swych pobratymców. Ciągle jednak przechowują w pamięci historię swych przodków, podtrzymują odwieczne wierzenia i praktykują prastarą magię. Innymi słowy - nie wszystko jeszcze stracone. Nasz bohater żyłby jednak w nieświadomości wielkości swej rasy i z zadowoleniem sprzątał podłogi w Rapture Farms gdyby nie przypadek, który spowodował, że nagle uświadomił sobie, iż wkrótce on i większość jego rasy wyląduje jako mielonka mięsna w puszkach. W tym momencie wkraczamy do gry, która de facto jest retrospekcją - opowieścią Abe'a o tym co wydarzyło się od tego dnia gdy poznał straszną prawdę.

O większości tych wydarzeń, my jako gracze dowiadujemy się ze wstępnego filmu, który przedstawia nam pokrótce osobę Abe'a i świat, w którym spędzimy wraz z nim większość swojego wolnego czasu. To intro nie jest zresztą jedynym animowanym filmem, który będziemy mieli przyjemność obejrzeć w trakcie gry. Przed każdym nowym etapem mamy okazję podziwiać, naprawdę świetnie zrobione animacje. Co ciekawe nie są to oderwane od konwencji samej gry wstawki, które ni stąd, ni zowąd pojawiają się nam na ekranie. Są one tak dobrze wpasowane, że często byłem zaskoczony kiedy film już się kończył, a Abe pojawiał się czekając na to abym go skierował ku dalszym przygodom. Podobnie zresztą jest z podkładem muzycznym. Nie ma tutaj ścieżki dźwiękowej, która byłaby w kółko odgrywana, aż do znudzenia. Mamy natomiast muzykę, czy może lepiej nazwać to zespołem efektów dźwiękowych uzupełniających oniryczno-psychodeliczny nastrój. Podobnie, zresztą jest z grafiką, która ukazuje industrialne środowisko Rapture Farms, skąpane w błękitnym świetle rozgwieżdżonego nieba ogrodzenia dla zwierząt, czy zieleń świątyni Paramonii. Twórcy zadbali o to, żeby dźwięki dokładnie opisywały to co dzieje się na ekranie. Na przykład kiedy uciekamy przed kolejnymi pająkopodobnymi stworami odgrywana jest bardzo dynamiczna i groźna muzyka, która przetykana jest dodatkowymi, wzmocnionymi efektami perkusyjnymi. Ciekawe, że wypadają one akurat w momencie skoku na odległą półkę. Gra nastrojem ociera się często o konwencję dreszczowca. Zdarzyło mi się podskoczyć w fotelu na przykład kiedy coś skakało Abe'owi nagle na plecy. Ciekawym pomysłem wydaje się również to, że rozerwane wybuchem przedmioty lub części ciała lecą we wszystkich kierunkach, czasem odbijając się od kamery.

Jeżeli chodzi o samą grę, muszę powiedzieć, że pomimo tego iż jest to jednak tylko gra platformowa, to daleko wykracza ona poza ramy swojego gatunku. Tytułami, do których mógłbym ja porównać są Flashback i wcześniejszy Another World. Obie te gry też były w pewien sposób rewolucyjne, ale nie do tego stopnia co Oddworld. Oprócz typowych elementów zręcznościowych, mamy tu sporo zagadek, które możemy rozwiązywać na kilka sposobów. Przypuszczam, że ilu jest graczy tyle jest sposobów przejścia tej gry. Naszym celem nie jest też po prostu uratowanie swojego tyłka. Mamy misję do spełnienia, jesteśmy wybrańcem. Tym który zwróci wolność i przywróci chwałę rasie Mudokonów. Gra ma kilka zakończeń, a to jak się skończy zależy od tego ilu swoich braci zdołamy wyrwać z łap Glukkona. W końcu dochodzę do tego co wyróżnia tak bardzo tą grę od innych jej podobnych. Abe oprócz możliwości biegania, skakania, skradania się, rzucania różnymi przedmiotami i turlania posiada zdolność... mowy! Nie możemy co prawda pogadać sobie z kumplami Mudokonami o sensie istnienia w tym Dziwnym Świecie, ale możemy się z każdym z nich porozumieć wybierając spośród ośmiu dostępnych słów i odgłosów. Nasi pobratymcy reagują na wszystko co do nich mówimy i dzięki temu możemy ich oderwać od szorowania podłogi i kazać iść za nami. Możemy chcieć aby się zatrzymali i poczekali aż oczyścimy drogę z kręcących się wszędzie Sligów. Używając gwizdnięć i trochę mniej kulturalnych odgłosów dogadujemy sie z tubylczymi Mudokonami. Abe może również śpiewać. Jego monotonny śpiew przypomina trochę hinduską mantrę i powoduje, że duch Abe'a transponuje się na przykład do ciała strażnika. Gra posiada również ciekawą stronę metafizyczną. ABE jest nieśmiertelny, choć jego ciało umiera dosyć często. Ulatujący z niego duch zamienia się w ptaki i materializuje wraz z ciałem przy ostatnim z checkpointów. Nie tylko Mudokoni obdarzeni są zdolnościami językowymi. Każda z ras żyjących w Dziwnym Świecie ma swój język, który w mniejszym lub większym stopniu wykorzystuje do porozumiewania się. Każda z tych ras posiada również swoje specyficzne cechy gatunkowe, dlatego zupełnie inaczej należy z nimi postępować aby osiągnąć zamierzony cel.

Gra nie pozbyła się jednak pewnych wad, niezmiennych dla gatunku platwormówek. Mam na myśli powtarzanie pewnych etapów gry po kilkanaście razy, tak długo, aż wszystko zrobimy perfekcyjnie. Gra jest pod tym względem dosyć trudna. Człowieka inteligentnego po pewnym czasie zaczyna nudzić ciągłe pojawianie się w tym samym miejscu. Ale przy odrobinie zacięcia można sobie z tym poradzić i prawdopodobnie pokusić sie o kilkakrotne powtórzenie całej gry! Oddworld ma też nie małe wymagania: minimum to Pentium 120, 16 MB RAM, SVGA, no i naturalnie Windows '95. Grę wydała firma GT Interactive, a dystrybucją w Polsce zajął sie LEM. Producent w dołączonej instrukcji informuje nas, że Abe's Oddysee jest pierwszą z pięciu części serii. Miejmy nadzieję, że kolejne będą jeszcze lepsze niż ta. Ja czekam z niecierpliwością.