Podglądanie na ekranie
-
- Kuba Tatarkiewicz,
- 01.09.2003
Tegoroczna letnia prezentacja nowych produktów firmy Apple zdecydowanie została zdominowana przez procesor G5 (patrz: http://www.apple.com/quicktime/qtv/wwdc03 ).
Tegoroczna letnia prezentacja nowych produktów firmy Apple zdecydowanie została zdominowana przez procesor G5 (patrz:http://www.apple.com/quicktime/qtv/wwdc03 ).
Rzeczywiście, wygląda na to, że jabłkowa firma po okresie wyraźnego powiększania się przepaści pomiędzy szybkościami procesorów czwartej generacji PowePC i Pentium, wreszcie znalazła właściwą odpowiedź na 3 GHz wersje P4, jednocześnie od razu atakując rynek poważnych stacji roboczych oraz serwerów, napędzanych procesorami Itanium. Cóż, procesory 64-bitowe to niewątpliwie przyszłość komputeryzacji, także maszyn do użytku domowego, bo coraz więcej chcemy przetwarzać informacji wizualnych, a te, niestety, produkują gigantyczne pliki.
Dla przypomnienia: jedna godzina cyfrowego wideo w standardzie miniDV to ponad 13 GB danych.
Aż strach pomyśleć, jakie wielkości plików będą wchodziły w rachubę, gdy rozpowszechni się telewizja wysokiej rozdzielczości HDTV - pierwsza kamera amatorska jest już dostępna na rynku, (patrz:http://videosystems.com/ar/video_dv_dead ) i ani obejrzymy się, a w domu każdy będzie mógł wyprodukować własne reality show, gotowe do nadawania na szerokim ekranie.
Tymczasem we wspomnianej powyżej prezentacji Steve'a Jobsa poza nowymi komputerami z piękną aluminiową obudową znalazła się też niepozorna i tania kamera wideo do domowych telekonferencji, wspomagana nową wersją oprogramowania do pogaduszek sieciowych iChat AV. Właśnie "AV", czyli nie tylko pisanie, ale także gadanie i podglądanie. Z niezrozumiałych dla mnie względów te dwa nowe i świetnie uzupełniające się produkty wywołały o wiele mniejsze wrażenie i praktycznie brak komentarzy. Tymczasem według mnie są one znacznie ważniejsze, powiedziałbym przełomowe, dla rozwoju masowej komputeryzacji. Po prostu to jest ta nowa "killer app", o którą od dawna modlili się wszyscy pracownicy sfery komputerowej. Spadająca sprzedaż nowych komputerów, brak nowości programowych (jakie emocje może budzić jedenasta bodajże wersja CorelDRAW lub dziesiąta MS Office?) oraz ogólny marazm w branży połączony z kryzysem ekonomicznym zdjęły uśmiechy z oblicza nawet największych optymistów. Teraz nadeszła pora, aby zacząć się uśmiechać - poprzez sieciowe wideo.
Należy zauważyć, że w ostatnich latach dokonała się swoista, cicha rewolucja. Coraz więcej ludzi nie tylko w pracy ma dostęp do wysoko wydajnej sieci o przepustowości ponad 1 Mbit/s. Firmy kablowe wreszcie zrozumiały, jakim skarbem dysponują, firmy telefoniczne postanowiły raz jeszcze wykorzystać stare druty i w rezultacie w niektórych krajach, takich jak USA, już ponad jedna czwarta korzystających z Internetu w domu nie wie, co to pisk modemu i problemy łączenia się oraz sprawdzania poczty raz na tydzień.
Po prostu Internet szerokopasmowy jest w domu cały czas, tak jak jest prąd w gniazdku i woda w kranie. W innych krajach, do których niestety zalicza się Polska, monopol telekomunikacyjny państwa w połączeniu z pazernością urzędników, którzy o swoje potrafią dbać, ale dobro publiczne mają w nosie, doprowadziły do technicznych możliwości oraz impotencji praktycznej. Ale i tu już świta jutrzenka nowego - zamiast płacić drakońskie stawki za połączenia międzymiastowe oraz międzypaństwowe, posiadacze iChat mogą bez problemów rozmawiać na dalekich dystansach w cenie połączeń lokalnych. Wersja 2. beta dostępna za darmo z serwera Applehttp://www.apple.com/ichat ; wymaga jedynie darmowego zarejestrowania nicka na stronie AIM, (patrzhttp://www.aol.com ). A jeśli ktoś ma kabel, DSL albo Internet w gniazdku prądowym, to wtedy rozmawia w ogóle za darmo.
Myślę, że posiadacze akcji TP SA powinni to wziąć po uwagę: najpierw telefony komórkowe osłabiły monopolistę, a teraz Internet wbija mu kołek osinowy w plecy. Aby nie być gołosłownym i poznać technologię, o której piszę, a także z powodów czysto ludzkich, postanowiłem sprawdzić, jak działa iChat AV w połączeniu z kamerą iSight, (http://www.apple.com/isight ). Tak się składa, że od ponad pół roku moja żona mieszka w odległości ca 5 tysięcy kilometrów, po drugiej stronie kontynentu. Cóż, w czasach kryzysu nie można grymasić i trzeba brać pracę tam, gdzie jest, a nie tam, gdzie byśmy chcieli. Zresztą w tym przypadku trudno mówić o braku chęci: każdy normalny człowiek chciałby mieszkać w raju, czyli w San Diego w Kalifornii. Jak mówią slogany reklamowe: "20 stopni i słonecznie" - przez cały rok, aż do znudzenia. Mnie przypadło znoszenie nowoangielskiej pogody, dobrze znanej z powiedzenia Marka Twaina: "Jak pogoda nie podoba ci się, poczekaj kilka minut, a na pewno zmieni się". W rezultacie poza dziesiątkami tysięcy wylatanych mil mamy w rodzinie problem, gdzie jest dom (bilateralne ustalenie: tam, gdzie aktualnie znajduje się etui kosmetyczne) oraz górę rachunków za codzienne rozmowy telefoniczne. iChatAV wszystko to zmienił w okamgnieniu. Po pierwsze, zawsze wiemy z żoną, kiedy jesteśmy on-line. Jak chcemy sobie pogadać, to wystarczy puknąć w zielony znaczek telefonu i zacząć mówić. Jakość dźwięku, nawet bez użycia mikrofonu z kamery iSight, jest znacznie lepsza niż przez telefon. Owszem, jakość ta spada w czasie, ale mam podejrzenia, że to wersja beta oprogramowania, a nie powody sieciowe. Na razie obraz z kamery mamy tylko w jedną stronę, ale już niedługo kamery będą na obu końcach linii. Piętnaście lub więcej klatek na sekundę to nie jest jakość filmowa, ale testowane dotąd wideotelefony wcale nie miały lepszego obrazu (prawdziwa rozdzielczość iSight to 640 x 480, niestety na razie brak programowej korekcji kolorów oraz innych bajerów, do których przyzwyczaiła nas firma Apple). Teraz wszystko możemy mieć na biurku w cenie, która łatwo jest uzasadniona lekturą rachunków telefonicznych. Jeśliby ktoś z Czytelników chciał sobie pogadać ze mną, serdecznie zapraszam. Mój nick "tatarkiewiczkuba" (to dlatego że w bazie danych Netscape wszystkich innych kombinacji mego imienia i nazwiska użyłem już kiedyś, a hasła oczywiście dawno zapomniałem). Uprzedzam jednak, że obficie korzystam z możliwości blokowania - ostatecznie, czego można się spodziewać po darmowej usłudze? Wiadomo, nastolatki oferują swoje wdzięki do podglądania zaraz po podaniu numeru karty kredytowej...