Praetorians


Śladami Juliusza Cezara

Autorzy włożyli dużo wysiłku w dopracowanie kampanii. Nie oznacza to oczywiście, że tryb multiplayer został potraktowany po macoszemu, po prostu zadbano o rozrywkę dla osób niemających dostępu do sieci.

Praetorians

W tym roku upał w Egipcie wyraźnie zelżał. Takie absurdalne sytuacje są wynikiem losowego wyboru planszy i cywilizacji w grze wieloosobowej.

Mimo że w grze występują trzy frakcje, kampania jest przeznaczona jedynie dla Rzymu. Odwzorowuje ona historię bitew toczonych przez wojska Juliusza Cezara i jego sojuszników, począwszy od zawarcia triumwiratu (Cezar - Pompejusz - Krassus), aż po wojnę domową pomiędzy Cezarem a Pompejuszem. Kampanię otwiera podbój Galii w roku 58 p.n.e., kolejne scenariusze opowiadają historię walk z Germanami i Brytami, jak też nieudaną próbę podbicia Imperium Partów, zakończoną śmiercią Krassusa.

Następnie nadchodzi pora na rozłam sojuszu między Pompejuszem a Cezarem, przekroczenie Rubikonu i marsz na Rzym.

Mimo dosyć wiernego datowania bitew, mamy w Praetorians do czynienia ze swoistym realizmem, nazwijmy go komiksowo - hollywoodzkim. Za zwiadowców służą Barbarzyńcy wysyłający na teren wroga zwierzęta (sokoły i wilki), których oczami możemy obserwować pole bitwy, Druidzi oślepiają wroga i leczą klanowych wojowników z najcięższych ran, Gladiatorzy zaś maszerują ramię w ramię z legionistami (nie chodzi tu bynajmniej o kibiców popularnej warszawskiej drużyny piłkarskiej, ale o wojska rzymskie).

Scenariusze są szczegółowe, pełne wyzwań i nagłych zmian w celach misji. Tego należało się zresztą spodziewać po zawodowcach z Pyro Studios. Tereny, pole widzenia, gęste zarośla... wszystko już znasz z Commandosa, lecz w grach RTS rzadko spotyka się taki realizm pola walki.

Egipcjanie w Brytanii, Galowie nad Nilem?

Praetorians
Nie będąc typową grą RTS, Praetorians oferują też nieco odmienną od standardu rozgrywkę multiplayer. Każdy gracz zaczyna zabawę, posiadając kilka podstawowych jednostek, rozmieszczonych w pobliżu osady. Podczas gdy lekka piechota buduje garnizon, pozostałe jednostki zwiedzają okolicę. Ponieważ nie ma w Praetorians gromadzenia zasobów i konstruowania obiektów szkolących wojaków i produkujących broń, w czasie rozgrywki nie sprawdzają się standardowe ustawienia i przepisy znane z innych gier RTS.

W związku z tym, że masz do dyspozycji trzy cywilizacje z zupełnie odmiennych stref klimatycznych, masz też rozmaite plansze do gry sieciowej. Prowadzi to czasem do absurdalnych efektów, gdy twoje egipskie oddziały przemierzają zasypane śniegiem puszcze albo dla odmiany celtyccy berserkerzy kryją się wśród palm. Maniakom gry poprzez sieć nie powinno to jednak zbytnio przeszkadzać.

Czy warto wstąpić do Legionów?

Praetorians nie przystają do standardu RTS, nie są też grą łatwą. Kampania dostarcza sporej dawki rozrywki i mile masuje szare komórki. Niestety, w polskich warunakch pewnym problemem jest cena: 140 zł. Jak na grę zajmującą jedną płytę, okraszoną zaledwie kilkoma słabymi filmami, nie jest to tanio. Oczywiście, te pieniądze można wydać na wiele gorszych sposobów... Praetorians są natomiast przynajmniej produktem dobrej jakości. Warto zatem zostać legionistą, zwiedzić świat wraz z Cezarem i stoczyć malownicze bitwy z Barbarzyńcami.

Pretorianie vs historia

Na wypadek, gdyby komukolwiek przyszło do głowy traktować Praetorians jako ściągawkę z historii militarnej Rzymu, warto wypunktować kilka najważniejszych nieścisłości.

Armia rzymska za czasów Juliusza Cezara nie była armią, w ścisłym tego słowa znaczeniu, zawodową. Doktryna militarna Republiki opierała się na pospolitym ruszeniu. Dopiero reformy przeprowadzone przez następców Cezara zmieniły ten stan. Z tego to powodu bardzo wątpliwe wydaje się używanie w tym okresie zaawansowanych technik walki w szyku, w tym formacji testudo (żółwia), której wykorzystanie udokumentowano dopiero za czasów Trajana (150 lat później). Należy też pamiętać, że żołnierzem rzymskim mógł zostać jedynie obywatel rzymski. To wykluczało pojawienie się w szeregach legionów gladiatorów, gdyż byli oni niewolnikami.

Najbardziej kłuje w oczy nadużywanie we wszystkich trzech frakcjach konnych łuczników. Gdyby taki styl walki był rozpowszechniony za czasów Juliusza Cezara, konni łucznicy Hunów nie byliby tak wielkim zaskoczeniem dla Rzymu cztery wieki później.

Kolejny problem to wielbłądy stosowane jako wierzchowce wojowników Bliskiego Wschodu (frakcja egipska). Na większą skalę świat ujrzał takie jednostki dopiero wtedy, gdy arabscy nomadzi zaczęli się jednoczyć i wyruszać poza swe pustynie - czyli jakieś 500 lat po wydarzeniach z gry.

Osobny rozdział to machiny wojenne, a zwłaszcza ich dostępność dla barbarzyńców. Nawet Rzym nie używał wież oblężniczych (rzadko były potrzebne, jedynym wyjątkiem była Galia).

W datowaniu wydarzeń historycznych, do których nawiązuje kampania, jak również w imionach głównych aktorów ówczesnej sceny politycznej, nie pojawia się wiele błędów. Są to najwyżej pewne uproszczenia, całkowicie wybaczalne.

W oczekiwaniu na RTS doskonały

Ciekawie wypada porównanie Praetorians i C&C Generals. Obie gry doskonale się uzupełniają - tam gdzie jedna ma słabe strony, druga jest świetnie dopracowana. Ideałem byłby produkt łączący prosty interfejs gracza i realistyczne odwzorowanie pola bitwy, a więc Praetorians ze zróżnicowaniem frakcji i wzajemnymi relacjami jednostek oraz łatwe sterowanie z C&C Generals. Kto wie, może wkrótce i taka gra trafi w moje ręce... Jeśli tak będzie, nie omieszkam podzielić się wrażeniami.

Łukasz M. Wiśniewski


Nie przegap

Zapisz się na newsletter i nie przegap najnowszych artykułów, testów, porad i rankingów: