Rosyjska gra o wojnie w Gruzji, czyli konflikcie Polska - Rosja
-
-
- Tomasz Zdunek,
- 22.11.2008, godz. 11:03
Za niecały miesiąc w Rosji pojawi się nowa gra strategiczna o wojnie w Gruzji. I nie byłoby w tym nic ciekawego, gdyby nie fakt, że dość wyraziście odznacza się w niej polski akcent. Bo to nasi żołnierze są głównym wrogiem dla rosyjskich oddziałów.
"NATO nie stoi obok konfliktu i deleguje Polskę jako swego przedstawiciela w Gruzji oraz namawia Ukrainę do blokady floty czarnomorskiej w Sewastopol" - jak czytamy w opisie gry strategicznej wydawanej przez firmę Russobit-M. Kontrowersyjny temat już wywołał odpowiednie reakcje u polskich polityków.
"To tylko gra, ale chyba jest się czym przejmować. Na naszym rynku również powstają gry, ale gdzieś istnieje pewna granica przyzwoitości. To co ma teraz miejsce jest typowym sposobem pogłębiania stereotypów. Jak widać mimo upływu lat tradycyjny wróg i tradycyjny przyjaciel pozostaje ten sam. To, że Polska angażuje się w wolność Gruzji to jedno. I oczywiście stronie rosyjskiej może to się nie podobać, ale i tak istnieją pewne normy i reguły, o których nie można zapominać. Polska jest za słaba, aby zadzierać nosa, ale wystarczająco silna, aby stać z podniesionym czołem. Lekceważenie nawet takich drobnych sygnałów jest błędem. Historia uczy, że wszystko zaczyna się od małych rzeczy" - powiedział dla PC World Tadeusz Cymański, poseł PiS.

Screen z gry

Screen z gry
Przebieg gry jest dość błahy. Prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili postanawia zaatakować i odbić neutralną strefę zamieszkałą przez Rosjan. Co ciekawe w postaci wroga występują wyłącznie wojska Polski, Gruzji i Abchazji. Dalszy opis gry zachęca gracza do reakcji: "Rosja nie może na to pozwolić i kontratakuje". Rozwój gry i kto w niej zwycięży łatwo mozna przewidzieć.
"Nie można mówić, że gra jest tylko rozrywką na pewien czas, a po jej zakończeniu wszystko wraca do normy. Określanie kogoś jako wroga i zabijanie go nawet na ekranie, automatycznie degraduje przeciwnika i odbiera mu podstawowe prawa. Nie trzeba chyba wspominać, że taka gra jest wyraźnym krokiem w stronę pogłębienia istniejących konfliktów i stereotypów. Dlaczego nikt nie robi gier, w którym razem współpracujemy? To miałoby jakiś sens" - mówi socjolog Michał Karpik.
Odpowiedź autorów - tu nie ma żadnego problemu
Jednak producent gry, firma Russobit-M, nie widzi żadnego problemu. "Polityka to polityka, a gra to gra. Nie powinno się tych spraw mylić" - tłumaczy Aleksander Dmitrevsky, twórca kontrowersyjnej gry (jej oficjalna strona pod tym adresem).
Naszym zdaniem
Choć sprawa w pierwszym momencie wydaje się bardzo kontrowersyjna, to jednak faktycznie nie musi od razu być postrzegana w kategorii skandalu.
Z jednej strony przyznajemy, że wirtualne światy już niejednokrotnie wykorzystywane były do celów czysto politycznych i na pewno oddziaływały na poglądy odbiorców. Wystarczy przypomnieć sobie takie artykuły jak "Hezbollah stworzył grę o wojnie z Izraelem", "Iran idzie na wojnę z USA i Izraelem... W grze komputerowej" czy też z drugiej strony amerykańską grę "Mission 58: Assault on Iran". Można twierdzić, że takie gry - popierane, a nawet promowane przez rządy poszczególnych państw - faktycznie mogą być przyczyną politycznego skandalu.
Nie wpadajmy jednak w panikę. Opisywana w artykule gra rosyjska niczym się nie wyróżnia spośród tysięcy tytułów obecnych na rynku. W sklepach aż roi się od gier, w których niemal "masowo" zabija się żołnierzy wszystkich państw, w tym Rosji. Skrajnym przypadkiem są grry flash, które bez żadnych granic dyskryminują wszystkie grupy społeczne (np. skandaliczna "Muslim Massacre"). Dlaczego więc tytuł budzi w pierwszej chwili takie kontrowersje? Cóż, prawdopodobnie dlatego, że wojna w Gruzji jest wydarzeniem nowym i w każdej chwili może ponownie pojawić się na pierwszych stronach gazet. Nie bez znaczenia jest również fakt, że Polska teoretycznie brała w niej udział (Gruzja zaatakowana przez Rosję - również w Internecie).
W artykule dodaliśmy nasz komentarz z kilkoma interesującymi informacjami.