Rząd Belgii powołał cyberpolicję, która istniała... tylko na papierze
-
- 23.05.2014, godz. 11:14
Ataki na strony rządowe Belgii nie były tak głośne, jak np. hakowanie eBay czy dziura HeartBleed, jednak takie włamania są równie groźne - kraj ten należy do NATO i oczywiście Unii Europejskiej, więc może mieć na swych serwerach ważne dane.
Fala ataków miała miejsce w drugiej połowie 2013 roku, a informacje o nich były oczywiście utajnione. W związku z powtarzającymi się incydentami powołano Centre pour la cybersécurité Belgique (CCB), przeznaczając na to budżet 10 milionów Euro. Gdy w maju miał miejsce kolejny atak na strony rządowe, okazało się, że pół roku po ustanowieniu CCB, agencja istnieje... wyłącznie na papierze. Przygotowane centrum komputerowe nie działa, a agencja nie ma nawet powołanych władz, nie mówiąc o pracownikach czy koordynatorach działań.

Gabinet premiera Belgii wydał oświadczenie, że natychmiast zajmie się tą sprawą i poprosił kilka agend o pomoc: BIPT (provider Internetu), , FEDICT (rządowa agencja IT), VSSE (Służba bezpieczeństwa Belgii) oraz Siły Zbrojne Belgii. Do koordynowania ich działań ma zostać wyznaczonych 10 osób, a w całej CCB ma zostać zatrudnionych 230 pracowników. W najbliższym czasie rozpocznie się proces ich rekrutacji, więc jeśli znasz się na tego typu sprawach, możesz spróbować swoich sił. Warto, ponieważ roczne zarobki w CCB mają wynosić minimum 87 000 Euro, czyli ponad 350 000 złotych, co daje ok. 29 tys. złotych na miesiąc.