Stranger Things - czy 5 sezon ma sens? Jaki będzie finał?

Jesteśmy już po seansie 4 sezonu Stranger Things. Przyszedł czas, aby zadać sobie ważne pytanie - czy produkcja 5 sezonu ma sens?

Stranger Things (fot. Netflix/Damian Kubik/PCWorld.pl)

Stranger Things - czy 5 sezon ma sens? Jaki będzie finał?

Najbardziej wyczekiwany serial tego roku od Netflix już za nami. Finałowe odcinki 4 sezonu Stranger Things wbrew pozorom mogą pozostawić nas z większą ilością pytań niż odpowiedzi, jakie uzyskaliśmy. Wiemy także, że bracia Dufferowie tworzą ostatni, 5 sezon, który będzie wielkim zakończeniem historii. Czy to ma sens? Czy konwencja jeszcze się nie wyczerpała?

Stranger Things - czy 5 sezon ma sens? Jaki będzie finał?

Finał 4 sezonu Stranger Things to emocjonalny rollercoaster

Na finałowe odcinki 4 sezonu Stranger Things czekałem jak dziecko na Gwiazdkę. Przez nieco ponad miesiąc zdążyłem stęsknić się za ulubionymi bohaterami, a szerzące się wokół teorie dotyczące tego co może się wydarzyć jeszcze bardziej podkręcały oczekiwania. Podczas tego 4-godzinnego seansu zdarzały się momenty słabsze, jak i w pełni epickie sceny, które zostaną w mojej głowie na dłużej. Bracia Dufferowie potrafią tworzyć bardzo wyraziste postacie, z którymi na przestrzeni 4 sezonów zdążyłem się mocno zżyć. Część z nich darzę ogromną sympatią, część z nich traktuję jak dobrych znajomych z dzieciństwa, a innych szczerze nienawidzę. Nie ma tutaj bohatera, który byłby dla mnie obojętny. Podczas oglądania udzielały mi się emocje Dustina, który po Drugiej Stronie żegnał przyjaciela, czułem pustkę i bezsilność, kiedy Jedenastka opadała z sił, czułem ekscytację, kiedy udało jej się zebrać w sobie cała dostępną moc i uderzyć ze zdwojoną siłą, czułem złość, kiedy ogarnięty gorączką "satanic panic" mieszkaniec naraził wszystkich na niebezpieczeństwo.

Zobacz również:

stranger_things_netflix

Stranger Things (fot. Netflix)

Twórcom udało się także stworzyć świetną postać Eddiego Munsona, który na przestrzeni 9 epizodów przeszedł wspaniałą przemianę. Od outsidera myślącego tylko o sobie do prawdziwego bohatera, który poświęcił swoje życie, aby dać szansę nowym przyjaciołom. Przez 4 godziny seansu finału targały mną skrajne emocje, które doprowadziły do tego, że chcąc przeżyć je jeszcze raz, ostatni odcinek obejrzałem już dwa razy. Netflix, bracia Dufferowie, twórcy, cała ekipa i aktorzy stworzyli arcydzieło, które zasłużyło na epickie zakończenie.

Stranger Things - to był dopiero prolog

W jednej ze swoich wypowiedzi bracia Dufferowie powiedzieli, że zakończenie 4 sezonu Stranger Things będzie pierwszym, w którym zamiast radości i świętowania zobaczymy smutek i strach. Odnoszę wrażenie, że 4 sezony są tylko wstępem do właściwej opowieści. Na przestrzeni 34 odcinków udało nam się już dobrze poznać bohaterów, ich środowisko oraz Hawkins. Nadal jednak nie wiemy zbyt wiele na temat Drugiej Strony, która jest kluczowym elementem serialu. Do tej pory wątki dotyczące innego wymiaru przyniosły więcej pytań niż odpowiedzi. Wierzę i czuję, że finałowy, 5 sezon będzie dopełnieniem opowieści i epickim zakończeniem, na który byliśmy przygotowywani przez ostatnie 6 lat. Mam wrażenie, jakbym czytał książkę i właśnie skończył prolog, czekając na dynamiczny rozwój opowieści, który doprowadzi do majestatycznego zakończenia, o którym będziemy jeszcze długo rozmawiać w przyszłości.

stranger_things_netflix

Stranger Things (fot. Netflix)

5 sezon Stranger Things będzie historią wielkiej walki. Wojna Światów powraca (z Drugiej Strony)

Moje osobiste oczekiwania dotyczące 5 sezonu Stranger Things są dość jasne. Wydaje mi się, że finałowy sezon będzie pierwszym, w którym nie doświadczymy dużego przeskoku czasowego, jak to miało miejsce do tej pory. Chciałbym, aby nowe odcinki rozpoczęły się w tym samym miejscu i czasie. Twórcy mają duże pole do popisu, aby stworzyć epicką opowieść o walce na śmierć i życie. 5 sezon może przynieść wiele ofiar. Czy bohaterowie mogą jeszcze lepiej się przygotować? Jedenastka nie zostanie zabrana do laboratorium, aby jeszcze lepiej zrozumieć samą siebie. Przejście do Drugiej strony jest otwarte, Vecna cierpi, ale się nie podda. Tutaj już nie ma czasu, aby czekać aż ponownie wróci do sił. Tu trzeba uderzać teraz, szczególnie, że cała grupa ponownie jest razem, silniejsza i zdeterminowana bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

Stranger Things - czy 5 sezon ma sens? Jaki będzie finał?

Finał Stranger Things 4, czyli podróż do jądra ciemności

Zbyt wiele seriali (nie tylko Netflixa) przypomina szkic konia ze słynnego mema – dopracowany początek, uproszczone rozwinięcie i żenująco prymitywny finał. Tymczasem 4 sezony Stranger Things to obraz z prawdziwego zdarzenia, a koń to niemal bezbłędnie odmalowany rumak. Najwyższej jakości farba została nałożona wprawnie, światłocień wyłuskuje odpowiednie elementy, a w całości tkwi autorski zamysł i pasja.

Rzadko się zdarza, by serial w 4 sezonie prezentował tyle świeżości i energii, co Stranger Things. Co więcej, choć fabuła wije się macki Vecny, nie ma w niej przesady czy obrażających inteligencję widza dziur logicznych. Punktem kulminacyjnym 4 sezonu bez wątpienia jest odcinek 6, czyli The Massacre at Hawkins Lab, w którym dowiadujemy się, że Vecna, Peter Ballard, Henry Creel i Jedynka to jedna i ta sama osoba, odpowiedzialna w dodatku za zabójstwo Creelów i mord w laboratorium. Finał nie mógł już niczym przebić tych rewelacji, skupił się więc na akcji i podsumowaniu relacji bohaterów. I wyszło to świetnie!

Bohaterowie Stranger Things to przecież nie mniejsza atrakcja serialu niż monstra z Upside Down. Z tym, że w tym sezonie ich przygody są mroczniejsze, a więzi bardziej skomplikowane. O ile 3 sezony bazowały głównie na popkulturowej zabawie, 4 sezon dołożył solidną podbudowę psychologiczną. Dufferowie mistrzowsko poprowadzili motyw traum, a finał sezonu był tych zabiegów ukoronowaniem. Stranger Things jest teraz jeszcze bardziej pociągające. To Stranger Things w którym Upside Down przestało być krainą rodem z dark fantasy, a stało się symbolem podświadomości opętanej depresją i negatywnymi emocjami, podświadomości produkującej monstra pożerające ciała i umysły.

stranger_things_netflix

Stranger Things (fot. Netflix)

Stranger Things, czyli Stand by me

W finale 4 sezonu przeciwwagą dla żerujących na traumach monstrów po raz kolejny okazała się prawdziwa przyjaźń i miłość. Jedne z najlepszych scen w finale to te, w których bohaterowie zapewniają sobie wsparcie. Lucas i Max, Steve i Robin, Will i Mike, Will i Jonathan czy Mike i Jedenastka po prostu są obok siebie i udowadniają, że czasem wystarczy tylko tyle. A przecież w tym tkwi sedno tego serialu, tak mocno bazującego na młodzieżowych filmach z lat 80.

Ujął mnie sposób, w jaki Dufferowie radzą sobie z wątkiem Robin i Willa, pozwalając zarówno bohaterom, jak i widzom powoli odkrywać kolejne elementy ich tożsamości. Mimo oskarżeń o pinkwashing, wydaje się, że Dufferowie doskonale wiedzą, co robią, przedstawiając dylematy młodych osób LGBTQ+ z wrażliwością i zachowaniem realizmu epoki.

Jedynym elementem finału, do którego mogę się jakoś przyczepić to śmierć Eddiego i okaleczenie Max. Dufferowie przyzwyczaili nas już do zabijania uwielbianych postaci drugoplanowych, tak więc uśmiercenie przewodniczącego Hellfire Club sprawia wrażenie dość zachowawczej decyzji – przy czym Eddie mógł jeszcze wprowadzić wiele dobrego w kolejnym sezonie. Jeśli zaś chodzi o Max, można odnieść wrażenie, że Dufferowie bardzo, ale to bardzo nie chcieli się z tą postacią rozstawać.

stranger_things_netflix

Stranger Things (fot. Netflix)

Stranger Things, sezon 5, czyli czas apokalipsy

O ile 4 sezon serialu zostawił nas na skraju apokalipsy, o tyle 5 prawdopodobnie wrzuci nas w sam jej środek. Jedenastka i przyjaciele w trybie pełnego survivalu to coś, na co warto czekać.

W 5 sezonie swoją kontynuację musi mieć na pewno wątek Robin i Vickie. Biorąc pod uwagę, że w rolę rudowłosej członkini orkiestry wciela się Amybeth McNulty, można założyć, że dołączy ona do ekipy głównych bohaterów (a my powinniśmy zacząć bać się o jej życie). Konkluzji musi też doczekać się trójkąt Steve - Nancy - Jonathan. Przy czym jakkolwiek Harrington i panna Wheeler mają znakomitą chemię, to nieszczególnie wyobrażam sobie ambitną Nancy w roli matki sześciorga dzieci. A jeśli o relacjach mowa, w 5 sezonie czeka nas zapewne coming out Willa, połączony z ostatecznym złamaniem serca tego wrażliwego chłopaka.

Rzecz oczywista, ale sezon 5 nie może obyć się bez ostatecznej walki Jedenastki i Vecny. W tym wypadku mam szczerą nadzieję, że prawdziwa okaże się fanowska teoria o Vecnie jako ojcu Jane i czeka nas starcie w stylu Vadera i Luke’a Skywalkera.