Test Drive Unlimited 2 - recenzja
-
- Michał Berezowski,
- 01.03.2011, godz. 21:00
Słoneczna Korona

Swąd palonej gumy aż bije z monitora
Ich bronią jest żenujący dowcip, dialogi niedobre i to, że nie można ich przewinąć. Dodatkowo przed każdym wyścigiem mówią dwa zdania zapowiedzi, które nie denerwowałby tak bardzo, gdyby nie fakt, że po godzinie gry zaczynają się powtarzać. Ponadto dość abstrakcyjnie brzmi tekst w stylu "na starcie są wszyscy wasi ulubieni uczestnicy Słonecznej Korony", a ja właśnie biorę udział w samotnym wyścigu typu "time attack".
Zanim jednak przystąpicie do właściwych zawodów musicie zrobić licencję. Jest to kolejna rzecz, która skutecznie doprowadzała mnie do szewskiej pasji. Większość wyzwań jest dość prosta (czytaj: niepotrzebna), ale jedna z prób została zaprojektowana specjalnie do podnoszenia ciśnienia co bardziej krewkim graczom.

Nowy Aston Martin ma bardzo futurystyczne kształty
Kiedy wreszcie udało mi się przebrnąć przez wszystkie egzaminy i zabrałem się do prawdziwego ścigania, liczyłem, że "teraz to się dopiero zacznie". Niestety, jeśli ktoś liczy na emocje zbliżone do Need for Speed, ten będzie głęboko rozczarowany. Zdecydowana większość wyścigów jest beznadziejnie prosta, a AI nie jest w stanie nawiązać żadnej walki. Tutaj jedynym ratunkiem jest tryb wieloosobowy, który jest mocną stroną Test Drive Unlimited 2. Pojedynek z innym człowiekiem to właściwie jedyna możliwość aby poczuć emocje w TDU 2.

Nie ma nic przyjemniejszego od przejażdżki kabrioletem w słoneczny letni dzień
Element ten niespecjalnie można pominąć, bowiem robiąc sobie operacje zbieramy punkty, które odblokowują nam różne bonusy i podnoszą reputację. Autorzy zadbali o realizm do tego stopnia, że po wizycie w klinice wychodzimy z bandażami na głowie. Super. Zawsze marzyłem o tym, żeby wyglądać jak Herr Flick w trakcie zmiany tożsamości.