Test Drive Unlimited 2 - recenzja

Test Drive Unlimited 2 to kontynuacja bardzo udanej gry wyścigowej, która ukazała się na przełomie 2006 i 2007 roku. W nowej odsłonie samochodówki Atari są tysiące kilometrów dróg, dziesiątki niesamowitych samochodów, dwie piękne wyspy i... zero emocji.


Na premierę Test Drive Unlimited 2 zareagowałem z dużym entuzjazmem. Grając w jedynkę spędziłem naprawdę dużo czasu, zjeździłem hawajską wyspę Oahu wzdłuż i wszerz, zdążyłem kupić każdy samochód i posiadłość.

Gdy dostałem pudełko z "dwójką" miałem duże oczekiwania, ale i duży kredyt zaufania. Gra zaczyna się standardowo. Po krótkiej introdukcji odnajdujemy się za kierownicą Ferrari i zaczynamy jechać. Po zbyt wypasionym samochodzie szybko się zorientowałem, że to zapewne jakiś sen, albo wizja i zaraz się z niego obudzę za kółkiem czegoś bardziej przyziemnego - moje przewidywania sprawdziły się w stu procentach.

Szybko przenosimy się do komisu, gdzie wybieramy jeden z samochodów, którymi będziemy się na początku poruszać: stary Mustang, Lancia Delta Integrale albo Alfa Romeo MiTo. Ciekawe wózki i trudna decyzja, ale jako stary fan rajdów w końcu biorę Lancię i zaczynam podbój wyspy.

Wyspa żywych trupów

Akcja Test Drive Unlimtied 2 została osadzona na Ibizie, więc możemy posmakować trochę europejskich klimatów - mamy ronda, inną zabudowę i znajomy wygląd znaków drogowych. Ponarzekać można tylko trochę na warunki atmosferyczne. Twórcy tak bardzo zachłysnęli się swoim systemem zmieniających się pór dnia i nocy oraz dynamicznej pogody, że praktycznie raz dziennie leje. Jeśli rzeczywiście jest tak na Ibizie to przypomnijcie mi, żebym nigdy nie wybrał się tam na wakacje.

Komputerowe ludziki chyba doszły do takich samych wniosków jak ja, bowiem wyspa jest całkowicie wymarła. Poruszają się po niej jedynie samochody (których modele, wiele się w ciągu niecałych pięciu lat od premiery jedynki, nie zmieniły), natomiast żywego ducha poza tym nie uświadczycie. Ja wiem, że to tylko samochodówka, no ale do diabła, mogliby się bardziej postarać. Całkowicie wyludnione kurorty i nadmorskie plaże momentami każą się zastanowić, czy nie jest to aby kolejna produkcja z serii "żywe trupy". Na szczęście tych ostatnich też nie ma.

Test Drive Unlimited 2 - recenzja

W Test Drive Unlimited 2 bardzo ładnie odwzorowano wnętrza pojazdów

Gdy znudzi wam się eksploracja hiszpańskiego raju, możecie wsiąść w samolot i polecieć na znane z pierwszej części Oahu. Nie zdradzę jednak wielkiej tajemnicy jeśli napiszę, że tam również nie ma żywej duszy. Z przykrością stwierdzam, że autorzy gry zatrzymali się w czasie parę lat temu. Zbijcie mnie, ale ja nie widzę dużej różnicy w grafice pomiędzy Test Drive Unlimited a Test Drive Unlimited 2. Niestety to co pod koniec 2006 roku wyglądało absolutnie odjazdowo, tak teraz jest co najwyżej w porządku. Nie można z pewnością napisać, że grafika jest brzydka, ale na początku drugiej dekady XXI wieku oczekiwałbym czegoś więcej.

Na plus można zapisać modele samochodów, które podobnie jak w jedynce są ładne i odwzorowane z detalami. Mam tutaj na myśli te pojazdy, którymi można kierować, bo wszystko inne co jeździ po drogach wygląda mniej więcej jak auta w GTA 3. Żeby jednak nie pastwić się nad grafiką, skupię się na tym co wygląda dobrze. Można z pewnością pochwalić twórców za to, jak wyglądają wnętrza wszystkich maszyn - są odwzorowane z dużą pieczołowitością i nie obiegają od swoich rzeczywistych odpowiedników.


Nie przegap

Zapisz się na newsletter i nie przegap najnowszych artykułów, testów, porad i rankingów: