Wo Long: Fallen Dynasty to najtrudniejszy Soulslike w jakiego grałem. Elden Ring przy tym to zabawa dla dzieci
-
- 17.01.2023, godz. 15:53
Miałem okazję sprawdzić w akcji najnowszą grę twórców serii Nioh – studia Team Ninja. Czy soulslike może jeszcze czymś dzisiaj zaskoczyć? Wo Long: Fallen Dynasty pokazuje, że tak.
Wo Long: Fallen Dynasty od pierwszej zapowiedzi przykuł moją uwagę. Przede wszystkim dlatego, że mam ogromny szacunek do twórczości studia Team Ninja. Choć obecnie większość graczy kojarzy ich głównie z dwóch znakomitych odsłon serii Nioh, to nie zapominajmy, że to zespół, który dał światu także kultową serię Ninja Gaiden.
Przywołuje tu Ninja Gaiden nie bez powodu – ta niezwykle dynamiczna gra akcji słynęła z wysokiego poziomu trudności i bardzo satysfakcjonującego systemu walki. Choć śmiało mogę nazywać się już weteranem gier typu soulslike, to muszę przyznać, że pierwsze kilkadziesiąt minut z Wo Long: Fallen Dynasty sprawiło, że zacząłem wątpić, czy faktycznie tak jest. Najnowsza produkcja Team Ninja jest trudna i to nawet jak na standardy swojego gatunku. Japoński deweloper sięgnął po kilka znanych rozwiązań, dodał do tego swoje unikatowe pomysły oraz doświadczenie i z Wo Long: Fallen Dynasty wyszło mi połączenie Nioh z Ninja Gaiden w sosie Sekiro. Czy to dobrze?
Zobacz również:
- Wo Long Fallen Dynasty - wymagania sprzętowe na PC
- The Lords of the Fallen 2023 - gameplay, premiera, czy to 2 część?
Niewinne początki
Wo Long: Fallen Dynasty wprowadza nas do swojego świata znakomicie zrealizowanym wstępem, po którym przechodzimy do kreacji naszego bohatera. Co ważne, twórcy nie zdecydowali się na konkretne określenie protagonisty. Zamiast tego, na wzór Nioh 2, możemy od podstaw stworzyć dowolną postać. Rozbudowany kreator postaci pozwala nam na wybór płci, fryzury i koloru włosów, budowy ciała czy nawet makijażu. Jak zwykle spędziłem tu sporo czasu, śmiało mogę nawet stwierdzić, że za dużo.
Na tym w zasadzie sielanka się kończy. Gdy tylko trafiłem do świata gry, poczułem, że nie będzie to zwykły, standardowy soulslike. Znakomity Elden Ring potrafił mnie czasami doprowadzić do szału, ale ostatecznie śmiało mogę powiedzieć, że nie był najtrudniejszą grą z gatunku, w jaką grałem. Wo Long: Fallen Dynasty z kolei to już zupełnie inna opowieść.

Musisz być jak przyczajony smok i ukryty tygrys…
Wolong to pseudonim nadany wybitnemu strategowi Zhuge Liangowi, który zasłynął ze swojej inteligencji i przebiegłości w epoce Trzech Królestw – wyjątkowego okresu z historii Chin, w którym to imperium zostało w zasadzie podzielona na trzy mniejsze państwa. Nie jest to oczywiście bez znaczenia dla gry od Team Ninja. To właśnie w tym burzliwym okresie Chin została osadzona główna historia gry. Co więcej, japoński deweloper w swoim stylu zręcznie pomieszał historyczne wydarzenia z chińską mitologią i folklorem.
Po spędzeniu z grą kilku godzin śmiało mogę stwierdzić, że Wolong odnosi się również do samej rozgrywki. Podczas starć trzeba bowiem wykazać się nie tylko zręcznością, ale również strategicznym myśleniem. Przede wszystkim tempo, jakie serwują nam twórcy w Wo Long: Fallen Dynasty jest momentami wręcz przytłaczające. Wspominałem już, że czuć podczas rozgrywki inspiracje Ninja Gaiden czy Sekiro i faktycznie możemy poczuć się jak niesławni Shinobi. Nasza postać porusza się niezwykle dynamicznie i zwinnie. Do naszej dyspozycji oddano szybki unik, który odpowiednio wykorzystany pozwala nam na sparowanie wrogiego ataku, klasyczny daleki unik i blok. Do tego nasz bohater może skakać (nawet mamy podwójny skok) i wspinać się (a raczej wbiegać) po mniejszych pionowych ścianach. Wszystko to sprawia, że nie tylko walka, ale również eksploracja w Wo Long: Fallen Dynasty sprawia mnóstwo frajdy.

Wracając jednak do samych starć – Team Ninja zrezygnowało z klasycznego paska wytrzymałości. Zamiast tego otrzymujemy wskaźnik oparty o naszą energię duchową. Podstawowe ataki możemy wykonywać niemal bez przerwy, co pozwala nam naładować nasz „pasek ducha”. Wówczas możemy skorzystać ze specjalnych ataków, które nie tylko są mocniejsze, ale są w stanie np. przełamać obronę przeciwnika. Jest to o tyle istotne, że nawet najzwyklejsi agresorzy są niezwykle niebezpieczni w Wo Long: Fallen Dynasty.
Team Ninja wychodzi bowiem z bardzo prostego założenia „najlepszą obroną jest atak”. W Wo Long: Fallen Dynasty nie ma miejsca na bezpieczne chowanie się za tarczą czy blokowanie ataków. Gra premiuje agresywną postawę, niestety zarówno nas, jak i przeciwników. Ci są nieustępliwi, niezwykle agresywni i inteligentni. Wspomniany już pasek ducha wykorzystujemy nie tylko w ataku, ale również do obrony. Zbyt częste wykonywanie uników czy regularnie otrzymywane obrażenia mogą sprawić, że nasza energia duchowa się wyczerpie i wówczas jesteśmy przez chwilę bezradni. Nie muszę chyba tłumaczyć, jak taki stan odrętwienia kończy się w starciu z szalejącym bossem.

Choć to walka w zwarciu jest podstawą rozgrywki w Long Fallen Dynasty, to nie brakuje również możliwości korzystania z łuku czy zaklęć. Naszą postać możemy rozwinąć co najmniej w kilku kierunkach. Nie brakuje bowiem tu rozbudowanego systemu rozwoju postaci, na który składają się nie tylko liczne cechy postaci, ale również statystyki ekwipunku, pancerza, broni czy amuletów. Ponownie widać tu inspiracje z Nioh 2 bowiem w Wo Long: Fallen Dynasty regularnie natrafiać będziemy na sprzęt o różnej jakości i statystykach nieco upodobniając grę to gatunku hack&slash.
W najnowszej produkcji doświadczymy jeszcze wielu elementów, które bezpośrednio wpływają na rozgrywkę, ale odnoszę wrażenie, że nie zdążyłem ich jeszcze dostatecznie poznać, aby stwierdzić jednoznacznie, czy są one udanym dodatkiem.
Jeśli lubisz cierpieć Wo Long: Fallen Dynasty jest dla Ciebie
Jak najlepiej zobrazować moje wrażenia z rozgrywki w Wo Long: Fallen Dynasty? Gdy po niemal dwóch godzinach zmagań znałem już niemal na pamięć układ ataków jednego z bossów i praktycznie bez otrzymania obrażeń udało mi się zmniejszyć jego pasek życia do dosłownie kilku procent, nadziałem się na jego atak specjalny, który pozbawił mnie życia. Moja rekcja? W zasadzie trudno to opisać – smutek łączył się ze wściekłością i bezradnością. Po 5 minutach i powrocie do zmysłów ponownie ruszyłem do boju. Dlaczego?

Starcia w Wo Long: Fallen Dynasty są niesamowicie satysfakcjonujące i widowiskowe. Potyczka z jednym z bossów przypominała mi moje ulubione seriale anime i gry jRPG, w których dwóch wojowników wymienia błyskawiczne ciosy raz po raz parując ataki przeciwnika. Co istotne, mogłem się wściekać na przeciwników, ale po każdej porażce w Wo Long miałem świadomość tego, gdzie i jaki popełniłem błąd. Fakt - w produkcji Team Ninja nawet za najmniejszy płaci się wysoką cenę, ale nawet przez chwilę nie poczułem, że gra jest niesprawiedliwa czy prostacka i dała przeciwnikowi po prostu za dużo życia oraz za mocne ataki.
Ja już wiem, że do Wo Long: Fallen Dynasty wrócę przy pierwszej nadarzającej się okazji i każdego będę do tego zachęcał. Czasem warto trochę pocierpieć.





