Test aparatów z superzoomem
-
- Norbert Gajlewicz,
- 12.09.2014, godz. 14:21
Rynek aparatów cyfrowych wygląda obecnie zupełnie inaczej niż jeszcze 4-5 lat temu. Czas fascynacji lustrzankami mamy już sobą, na topie są modele hybrydowe, a kompakty wypierane są z rynku przez smartfony. Jest jednak grupa kompaktów, która ma szanse na przetrwanie – to aparaty typu superzoom.
Aparaty kompaktowe odnotowują duże spadki sprzedaży. Od kilku lat coraz skuteczniej są wypierane przez dobrze sobie radzące z fotografowaniem smartfony. Konstruktorom prostych kompaktów nie udało się zbudować urządzeń o funkcjonalności na tyle atrakcyjnej, by mogły one konkurować z telefonami. Jedynym skutecznym orężem w rękach producentów aparatów pozostaje optyka – nie zanosi się na to, by pod tym względem telefony zaczęły dorównywać cyfrówkom. Doskonale z tego zdają sobie sprawę konstruktorzy, bo jak widać koncentrują swoje wysiłki w kierunku poprawiania możliwości obiektywów. O ile jeszcze kilka lat temu aparat z 20- czy 30-krotnym zoomem był nie lada atrakcją, teraz mamy w ofercie już kilka modeli z obiektywami zbliżającymi motyw 50 czy nawet 60 razy!
Superzoomy nie tylko sprawdzają się dobrze w wielu sytuacjach. Biorąc pod uwagę możliwości optyczne, konstrukcje te stanowią znacznie lżejszą (i o wiele tańszą!) alternatywę dla zestawu składającego się z aparatu systemowego (hybrydy lub lustrzanki) i pokaźnego zestawu obiektywów.
Spójrzmy, jak wypadają możliwości nowych superzoomów w porównaniu z optyką dostarczaną w zestawach z lustrzankami czy bezlusterkowcami. Najczęściej wraz z amatorskim korpusem sprzedaje się optykę o zakresie ogniskowej 18-55 mm (dla modeli APS-C) czy 14-42 mm (dla aparatów systemu Mikro 4/3). W obydwu przypadkach zestawowe szkła dają tylko 3-krotny zoom. Można oczywiście wybrać zestaw z dwoma obiektywami. Wówczas drugie szkło – tak zwany „przedłużacz” (55-210 mm dla APS-C lub 45-150 mm dla Mikro 4/3) – wydłuża zakres ognikowej do 11–12x. W ofercie Olympusa jest także jeden szerokozakresowy obiektyw: 14–150 mm, który podobnie jak konfiguracja „zestaw – przedłużacz” pozwala cieszyć się użytkownikowi niespełna 11-krotnym zoomem. Do możliwości superzoomów zatem jeszcze daleko. Używając lustrzanek lub modeli hybrydowych, wyposażonych w obiektyw podstawowy i „przedłużacz” możemy liczyć na „użyteczny” zoom do około 20x (zakładając, że do dyspozycji jest dwukrotne zbliżenie cyfrowe). Nowe modele kompaktowych superzoomów mają tu znacznie większe możliwości, co niekiedy bywa nie do przecenienia.

Porównanie wielkości wybranych superzoomów: Nikon Coolpix P600, 'jednocalowiec' Sony RX10 oraz filigranowy Canon PowerShot SX400 IS
Siłą rzeczy superzoomy muszą być większe i cięższe od typowych kompaktów. Gabaryty wymusza optyka, która zazwyczaj dominuje nad resztą korpusu. Wszystkie modele są wyposażone w duże i na ogół wygodne uchwyty (gripy), które zapewniają pewne i stabilne trzymanie sprzętu. Model Samsunga ma nawet dwa gripy i wygląda jak miniatura rasowej lustrzanki reporterskiej. Często także pojawia się odchylany ekran (najlepiej jest jak da się go także odchylić do przodu by wykonać autoportret). Co ciekawe producenci w tym typie aparatów nie stosują paneli dotykowych. Szkoda, bo taka forma sterowania aparatem jest dla nas coraz bardziej naturalna, ze względu na codzienną obsługę smartfonów. Do lustrzanek niektórym superzoomom jest bliżej także z innego względu. Producenci stosują coraz wydajniejsze tryby rejestracji zdjęć seryjnych.

Kolimatorowy celownik ramkowy, zastosowany w modelu Olympus SP-100EE. Więcej informacji na temat tego ciekawego rozwiązania znajdziesz przy opisie aparatu.
Superzoomy nie tylko wyglądają jak lustrzanki – w coraz większym stopniu przypominają je także pod względem funkcjonalności. Wiele modeli pozwala już zapisywać pliki w formacie RAW (bardzo ważna rzecz, bo ten format zapisu zdjęć pozwala na osiągnąć nieporównywalną jakość zdjęć do tych zapisanych przez aparat w JPEG, o czym dobitnie przekonaliśmy się testując Lumixa FZ1000). Aparaty wyposażane są często w wizjery elektroniczne, bardzo pomocne podczas fotografowania przy silnym słonecznym oświetleniu. Dwa modele z 1-calowymi matrycami mają w wizjerach wyświetlacze bardzo dobrej jakości, które można porównywać do wizjerów optycznych. Kolejna sprawa to możliwość sterowania czasem i przysłoną (występowanie trybów PASM). Standardem jest już filmowanie w Full HD, a model Lumix FZ1000 łowi ruchome obrazy nawet w 4K! Oczywiście podczas filmowania można poruszać zoomem (kiedyś wiele kompaktów miało zablokowaną taką opcję).

Olympus SP-100EE z wysuniętym obiektywem (zoom 50x).

Różne rodzaje odchylanych ekranów - po lewej panel LCD Sony RX10, który można odchylać w górę i w dół. Po prawej ekran Coolpixa P600 umieszczony na bocznym przegubie.
Czy istotnie potrzebujemy tak silnego zbliżania optycznego, jakie oferują aparaty z superzoomem? Może wystarczy matryca o dużej rozdzielczości umożliwiająca silne kadrowanie i uzyskanie efekt zoomu cyfrowego?
Cyfrówka z sensorem 20 MP rejestruje zdjęcia o wymiarach 5472 x 3648 punktów. Dwukrotne cyfrowe zbliżenie (2x) powoduje dwukrotne skrócenie boków – powstaje obraz o rozdzielczości 2736 x 1824 piksele, odpowiadający zdjęciu wykonanemu przez aparat z matrycą 5 mln pikseli. I taki obraz jest w akceptowalnej jakości, a od biedy nadaje się nawet do wydruku w formacie A4. Dodatkowe „dwa iksy” okrajają zdjęcie do wymiarów 1368 x 912 czyli 1,2 mln pikseli – obrazek nadaje się już właściwie tylko do publikacji w internecie i to pod warunkiem, że użyto dobrej optyki. Stosując zoom cyfrowy należy bowiem brać poprawkę na ograniczenie, jakim jest rozdzielczość optyczna samego obiektywu. Optyka w mniejszym lub większym zakresie ma wpływ na spadek szczegółowości obrazu. Przykładowo: wyniki rozdzielczości obrazu aparatu Sony RX10, wyposażonego matrycę 20 MP, w warunkach idealnych powinny wynosić 3648 lph (linii na wysokość kadru). Pomiary, w zależności od metody analizy, wykazały około 2700-2800 lph czyli „stratę” na poziomie 25% szczegółów. I na tle wielu cyfrówek nie są to złe wyniki.
Wniosek z tego taki, że przy odpowiednio dużej rozdzielczości matrycy i bardzo dobrej optyce, cyfrowy zoom jest użyteczny, ale w ograniczonym zakresie. Zbliżenie dwu- lub trzykrotne stanowi często granicę, po przekroczeniu której jakość obrazu będzie nie do zaakceptowania. Ponadto porównanie zoomu cyfrowego i optycznego nie może opierać się tylko na rozdzielczości obrazu. Te dwie metody zbliżania różni także charakter obrazu – są różnice w głębi ostrości, charakterze rozmycia nieostrości (tzw. „bokeh”), odwzorowaniu geometrycznym itd.
Jak testowaliśmy
Ponieważ dość długo nie testowaliśmy kompaktów, postanowiliśmy wprowadzić trochę zmian do procedury testowej. Mamy więcej pomiarów rozdzielczości obrazu – badamy ją zarówno w centrum kadru, jak też przy brzegach. Ponadto osobno mierzymy parametry dla różnej ogniskowej. Wprowadziliśmy także ocenę aberracji chromatycznej. Dynamika jest mierzona nadal na podstawie analizy i oceny kontrastowo oświetlonej sceny (wyposażony w własne oświetlenie wzorzec 3D naszej konstrukcji). Oceniając dynamikę obrazu bierzemy pod uwagę ilość szczegółów w ekstremach tonalnych, ich nasycenie (niektórzy producenci stosują zabieg polegający na desaturacji obrazu w cieniach, co sprawia wrażenie że jest on w tych miejscach wolny od szumów) oraz występowania zafarbu (np. zielonego czy purpurowego) na szarych obszarach znajdujących się w cieniach. Pliki do testów dynamiki poddawane są przygotowaniu postedycyjnemu w aplikacji Adobe Lightroom w wersji CC. Ocena odwzorowania barw i szumów wykonywana jest na podstawie wyników analizy zdjęć tablicy barw X-rite w programie Imatest. Na ocenę aparatu wpływa także wynik opisywanego wyżej testu trybu zdjęć seryjnych.

Wszystkie aparaty testowaliśmy na najwydajniejszej karcie jaką mieliśmy dotąd w labie - SD SanDisk Extreme Pro (model SDSDXPA-016G-X46) o prędkości zapisu 90 MB/s i odczytu 95 MB/s
Po raz pierwszy test, któremu do tej pory poddawane były u nas tylko lustrzanki, przeprowadziliśmy na kompaktach. Chodzi o wydajność trybu zdjęć seryjnych. Przyjęliśmy założenie, że zadaniem aparatu ma być wykonanie jak największej liczby zdjęć w ciągu ściśle określonego czasu (30 sekund). Kryterium takie powstało na bazie typowej sytuacji z jaką może spotkać się każdy fotografujący: pojawia się ciekawa scenka rodzajowa, trwająca chwilę. Mamy wówczas zadanie uchwycić jak najwięcej zdjęć. Fotografie w ten sposób rejestrowane zapisywane są w najwyższej możliwej rozdzielczości i w najlepszej jakości JPEG. Zapis dokonuje się na najszybszej karcie pamięci jaką do tej pory mieliśmy w laboratorium - teraz testy przeprowadziliśmy na modelu SD SanDisk Extreme Pro (model SDSDXPA-016G-X46) o prędkości zapisu 90 MB/s i odczytu 95 MB/s.Wyniki testów są bardzo różne – największym zaskoczeniem były osiągi Lumixa FZ1000. Panasonic w ciągu 30 sekund zarejestrował aż 170 ujęć o rozdzielczości 20 mln pikseli. Innym udawało się złowić od 24 do 60 ujęć.
Nagraliśmy film składający się z 10 krótkich klipów, które ilustrują możliwości trybów filmowych poszczególnych aparatów. Nie użyliśmy statywu by pokazać jak w każdym modelu sprawdza się optyczny stabilizator obrazu. Warto zwrócić także uwagę na różnicę płynności zoomów, stabilność obrazu podczas zmiany ogniskowej oraz pracę autofokusu, szczególnie podczas silnych zbliżeń. Gołym okiem także widać różnicę w rozdzielczości filmów pochodzących z różnych cyfrówek.
Wyniki testów
Na czele naszego zestawienia superzoomów zupełnie zasłużenie znalazł się model WB2200F Samsunga. To nie przypadek – od dłuższego czasu obserwujemy postępy, jakie dokonują się chociażby w hybrydowej serii NX tego producenta. Tuz za nim znalazł się model Nikona wyprzedzający pod względem jakości obrazu trzeci Fujifilm i czwartego Panasonica. Na piątym zaś bardzo podobnie oceniony za jakość obrazu do Nikona P600, model Olympusa. Niestety ze względu na nieco słabsze wyposażenie został sklasyfikowany na piątym miejscu. Szkoda także Canona, któremu wyraźnie zaszkodziła niewielka, w porównaniu z oponentami, rozpiętość ogniskowej.

Porównanie dynamiki obrazu po jego optymalizacji w Adobe Lightroomie. Najwięcej się tu da zrobić, gdy mamy możliwość edycji RAW-ów. Dlatego warto używać tego formatu plików...
W pojedynku aparatów z matrycą jednocalową zwycięzcą jest aparat Sony. Ale tu z ostateczną oceną warto jeszcze zaczekać, ponieważ model FZ1000 dopiero zaczyna wchodzić na rynek i jego oprogramowanie może być jeszcze niedopracowane. Okazało się na przykład, że aparat fatalnie wypadł w teście dynamiki obrazu – za najważniejszą część testu otrzymał 0 punktów (testując kompakty porównujemy tylko zdjęcia JPEG). Jednak sprawdziliśmy możliwości tego aparatu wywołując w najnowszym Lightroomie zdjęcie z formatu RAW. Okazało się, że dynamiką jest całkiem nieźle – aparat po prostu na razie bardzo źle radzi sobie z tworzeniem JPEG-ów, co prawdopodobnie zostanie poprawione w kolejnych wersjach firmware’u.
W naszym teście uwzględniliśmy dwa wyróżniające się modele superzoomów: Sony RX10 oraz Panasonica FZ1000, które ze względu na swoje właściwości, zostały ujęte w odrębnym miejscu w tabeli. Nie mają zoomów 50- czy 60-krotnych. Pod względem rozpiętości ogniskowej wyglądają wręcz skromnie przy sąsiadujących z nimi w tabeli rekordzistach. To, co je wyróżnia, to bardzo duża, jak na aparat kompaktowy, matryca o wymiarach: 13,2 x 8,8 mm (typ 1” o „lustrzankowych” proporcjach boków 3:2). Matryce pozostałych aparatów są typu 1/2,3 cala i mierzą 6,2 x 4,6 mm. Wyżej pisaliśmy o tym, że wielkość przetwornika ma pośredni wpływ na głębię ostrości. Ma także (czy teoretycznie powinno mieć) pozytywny wpływ na poziom szumów, rozdzielczość obrazu a także pozwala na stosowanie wyższych czułości do ISO12800. W aparatach tych ponadto zastosowano jasne obiektywy - w przypadku Sony RX10 nawet ze stałym światłem (f/2,8).

Tabela z parametrami i wynikami testów aparatów kompaktowych typu superzoom. Na końcu wydzielone modele z matrycą jednocalową.
Aparaty, które wzięły udział teście:
Fujifilm FinePix S1
Panasonic Lumix DMC-FZ72
Nikon Coolpix L830
Canon PoweShot SX520 HS
Canon PowerShot SX400 IS
Sony Cyber-shot RX10
Panasonic Lumix DMC-FZ1000
WB2200F
Aparat typu superzoom wyróżniający się bardzo oryginalną budową i posiadający wyjątkowo szerokokątny obiektyw.
Samsung WB2200F jest jednym z tych aparatów, które przyciągają największą uwagę. Powodem jest bardzo oryginalna jak na aparat kompaktowy budowa korpusu. Cyfrówka przypomina profesjonalną lustrzankę (np. Canona EOS-a z serii 1 D czy Nikona z serii D 1-4). Oryginalny i nietypowy element stanowi bowiem dolny uchwyt, zwany w lustrzankach „vertical grip”, służący do komfortowego fotografowanie wówczas, gdy wykonujemy zdjęcia w pionie. Konstruktorzy nie poprzestali jednak na dodatkowej rękojeści. W WB2200F, podobnie jak w rasowych lustrzankach znajduje się zdublowany przycisk spustu migawki oraz zdublowane kółko zmiany wartości. Elementy te mogą być włączane lub wyłączane za pomocą znajdującej się przy nich mechanicznej dźwigienki.
Można nieco wykpiwać naśladownictwo konstrukcji profesjonalnej, niemniej jednak, gdy się weźmie aparat do ręki, okazuje się, że uchwytu rzeczywiście mają pozytywny wpływ na ergonomię obsługi – warto zwrócić uwagę, że dolny uchwyt dodatkowo wydłuża ten podstawowy, dzięki czemu aparat trzyma się wygodnie.
Konstrukcja została wyposażona w zoom o współczynniku zbliżania 60x o świetle f/2,8-5,9. Jest...Coolpix P600
W rankingu superzoomów opublikowanego we wrześniu 2014 aparat zajął drugą lokatę. Ma potężne, 60-krotne działo i odchylany ekran LCD.
Patrząc na aparat Nikona można powiedzieć, że pod względem budowy to jeden z najbardziej typowych przedstawicieli gatunku. Oczywiście P600 przypomina lustrzankę, choć w przeciwieństwie do modelu Samsunga nie jej wersję profesjonalną. Dysponuje co prawda solidnym uchwytem, ale jednym, umieszczonym w po prawej stronie korpusu. Warto nadmienić, że konstruktorzy okleili go gumą o wyjątkowo dobrych właściwościach antypoślizgowych. Sporą zaletę stanowi odchylany we wszystkich kierunkach panel LCD (wyświetlacz został osadzony na bocznym przegubie). Użytkownik może skorzystać także z elektronicznego wizjera. Jak na tę klasę aparatu wizjer jest całkiem przyzwoity (pokonują go tylko wizjery Lumixa FZ1000 i Sony RX10). Aparat nieźle należy ocenić za ergonomię. Na obudowie znajdują się dwa pokrętła zmiany wartości, koło nastaw trybu pracy (PASM) i dodatkowa dźwignia zoomu, zlokalizowana z boku obiektywu.
Podobnie jak Samsung WM2200F, Coolpix został wyposażony w 60-krotny zoom optyczny. Ekwiwalent ogniskowej zaczyna się od 24 mm, a kończy aż na 1440 mm. Pod względem możliwości zbliżania jest zatem bezkonkurencyjny - można nim spokojnie...SP-100EE
Model oznaczony jako SP-100 jest jednym z najoryginalniejszych aparatów cyfrowych. Konstruktorzy wyposażyli go bowiem w dość nietypowy jak na cyfrówkę przyrząd celowniczy.
Olympus zaprezentował aparat kompaktowy co najmniej równie oryginalny jak Samsung. Nie ma dodatkowego uchwytu i przycisku wyzwalającego migawkę, ale jest za to kolimatorowy celownik ramkowy. Pod tą nieco enigmatyczną nazwą kryje się bardzo ciekawy instrument optyczny służący do szybkiego namierzania celu. Urządzenie, które rozkłada się poprzez odpowiednie otwarcie pokrywy lampy błyskowej ma pomagać utrzymać w kadrze motyw, w czasie gdy użytkownik wykonuje silne zbliżenia. Kto miał w ręce aparat, którym da się ustawić ekwiwalent ogniskowej rzędu 1000 czy 1200 mm, wie jak nieraz trudno jest "złapać" obiekt w kadrze. Celownik kolimatorowy w Olympusie SP-100EE to szybka, na której wyświetlany jest czerwony punkt celowniczy. Bardzo łatwo jest za jego pomocą umieścić w kadrze interesujący nas obiekt (na przykład samolot). Gdy motyw pojawi się już w kadrze, komponujemy zdjęcie korzystając z ekranu LCD lub elektronicznego wizjera. Wygląda na to, że rozwiązania z przemysłu zbrojeniowego przenikają do świata fotografii. W tym przypadku migracja technologii okazuje się niezwykle przydatna.