Twój telefon nie jest już bezpieczny
-
- Gniewomir Świechowski,
- 23.11.2010, godz. 10:21
Twórcy złośliwego oprogramowania wciąż jako główny cel ataków obierają tradycyjne komputery, ale to nie oznacza, że ich uwagi nie przykuł gwałtowny wzrost liczby smartfonów korzystających z rozbudowanych systemów operacyjnych. A to niedobra wiadomość dla ich posiadaczy. Dowiedz się, ile może cię kosztować wirus złapany na telefon komórkowy i jak się przed nim obronić.
Złośliwe programy atakujące komórki mają utrudnione zadanie, ze względu na różnorodność systemów operacyjnych kontrolujących działanie naszych telefonów, ale z drugiej strony, oferują twórcom znacznie większe możliwości niż atak na zwykły komputer osobisty.
Telefon coraz częściej spełnia rolę portmonetki, z której można stosunkowo łatwo wyprowadzić pieniądze za pomocą telefonów na drugi koniec świata lub SMS-ów premium. W aparatach przechowywane są również wszystkie kontakty, SMS-y oraz zdjęcia, wśród których łatwo o kompromitujące materiały. Przejęty telefon może też pełnić rolę lokalizatora dzięki nawigacji GPS i szpiega rejestrującego obraz za pośrednictwem kamery oraz dźwięk za pomocą dyktafonu.
Pojawiły się też komórkowe odmiany spamu związane z konkursami Audiotele, trollingu, a popularne wśród zachodniej młodzieży zabawy, takie jak SEXting (najczyściej polegający na wymianie z (nie)znajomymi intymnych fotografii i SMS-ów), powoli zyskują popularność również w Polsce.

Yuval Ben-Itzhak
Dlatego termin "smart phone" najprawdopodobniej szybko ulegnie zmianie, w miarę jak te urządzenia stają się sprytniejsze i potężniejsze niż ich pierwowzory. Lecz mobilne komputery to już nie tylko telefony, a również coraz popularniejsze tablety. W miarę jak ludzie przyzwyczajają się do tego, że mają dostęp do swoich prywatnych danych zawsze i wszędzie, mobilne przetwarzanie informacji stało się trendem, co roku bijącym nowe rekordy.
Bandyci napadają na banki, bo są tam pieniądze, a hakerzy szukają luk w zabezpieczeniach systemów i atakują te używane przez ludzi. To dlatego znajdujemy więcej złośliwego kodu zagrażającego Microsoft Windows niż komputerom Apple. Nie wynika to z tego, że Macintoshe są bezpieczniejsze, tylko z tego, że 90% osób używa Windowsa i hakerzy większość swojego czasu poświęcają właśnie im. To samo dotyczy przeglądarek. Pamiętasz czasy, gdy ludzie twierdzili, że Firefox jest bezpieczniejszy od Internet Explorera? Cóż, to już przeszłość. W miarę jak coraz więcej osób zaczęło używać Firefoksa, kolejni hakerzy poświęcali swój czas na wynajdowanie jego słabości i atakowanie jego użytkowników.
18 lat pracy przy zabezpieczaniu systemów informatycznych nauczyło mnie "zasady 10%-20%". Pytacie się, co ona oznacza? Oto ona: Hakerzy nie marnują czasu na tworzenie złośliwego kodu dla systemów operacyjnych, które nie mają co najmniej 10% rynku. Gdy zostanie przekroczona granica 10%, spodziewamy się, że pojawi się złośliwe oprogramowanie. Kiedy system operacyjny przebije granicę 20%, niemal wszyscy hakerzy zaczynają tworzyć z myślą o nim złośliwy kod. Właśnie to stało się w przypadku Firefoksa i zaczyna się w wypadku Macintoshy przekraczających granicę 10-proc. udziału w rynku.
Złośliwe oprogramowanie dla komórek istnieje od wielu lat. Analitycy napisali w 2004 roku wiele raportów wskazujących, że następnym celem hakerów będą właśnie urządzenia mobilne. Jak wykazało Kaspersky Lab i F-Secure, malware na komórki istnieje głównie dzięki hakerom szukającym nowych platform do opanowania. Jednak jeśli porównać wykres przedstawiający rozwój złośliwego oprogramowania dla komórek z analogicznym wykresem dla Windows, można zauważyć, że "rynek" mobilnego złośliwego oprogramowania jest teraz w tym miejscu, gdzie Windows był w latach osiemdziesiątych - zarówno jeżeli chodzi o ilość, jak i wyrafinowanie.