BenQ GH700

Benq nieco zaskoczył rynek wprowadzając dwa aparaty typu superzoom. Zaskoczył, ponieważ w czasie, gdy mocno staniały aparaty firm związanych z fotografią od dziesięcioleci czy takich gigantów RTV jak Sony, Panasonic czy Samsung modele oferowane przez koncerny IT przestały być dla użytkowników atrakcyjne cenowo. Dobrym przykładem jest HP, które już dawno przestało produkować aparaty cyfrowe (choć na rynku można jeszcze znaleźć jakieś proste modele firmowane przez ten koncern). Benq walczy dalej. O ile trudno jest pewnie konkurować z Canonem czy Nikonem w segmencie aparatów najtańszych, stara się dotrzeć do osób zainteresowanych kompaktami wyższej klasy, wprowadzając na rynek dwa modele, wyposażone w duży zoom. Najnowszym jest aparat GH700, który został uzbrojony w 21-krotny stabilizowany zoom optyczny. Sprawdziliśmy co jest wart.

Benq GH700 bardzo przypomina modele Nikona - na przykład opisywany u nas Coolpix P500. Został wyposażony w wygodną, bardzo głęboką rękojeść, spory (ale niestety nie odchylany wyświetlacz LCD) i oczywiście duży tubus obiektywu. Kryje on optykę o fizycznej ogniskowej 4,5-94,5 mm, która wespół z matrycą typu 1/2,3 cala tworzy zakres ekwiwalentnej ogniskowej 25-525 mm. Mamy zatem super szerokokątny i uniwersalny obiektyw. Da się nim obejmować zarówno duże obiekty z bliskiej odległości, fotografować w ciasnych pomieszczeniach, jak i wykonywać naprawdę silne zbliżenia. Światło obiektywu jest niewiele mniejsze od tego, jakie spotyka się w znacznie droższych konstrukcjach Sony, Canona czy Panasonica - przy najkrótszej ogniskowej największy otwór przysłony wynosi f/3,1, podczas gdy w Panasoniku FZ150 f/2,8 a Canonie SX40 HS f/2,7. Jest jednak większe niż we wspomnianym wyżej Nikonie P500 (w którym przy krótkiej ogniskowej otwór względny obiektywu wynosi f/3,4). Konstruktorzy zastosowali w aparacie optyczny stabilizator obrazu - szczerze powiedziawszy nie wyobrażam sobie obecnie modelu z tak dużym zoomem, w którym stabilizatora optycznego by nie było. A jak coś takiego jakaś firma obecnie wprowadzi, to chyba nie po to by liczyć na rynkowy sukces tego modelu. Długa ogniskowa ekwiwalentna, jaką się da uzyskać aparatem typu megazoom, niestety bez stabilizatora w wielu przypadkach może być nieużyteczny - przy zbliżeniach obraz silnie drży (im ogniskowa jest dłuższa tym bardziej), więc konieczne jest jego skuteczne stabilizowanie. Poprzez skuteczne rozumiem optyczne. Szczęśliwie model GH700 ma system OIS.

To, co odróżnia GH700 od "podobnego" Nikona P500 to instrumenty służące do kontroli kadru. Jak wspomniałem jest duży wyświetlacz LCD i nawet o przyzwoitej rozdzielczości - 460k. Nie został jednak osadzony na ruchomym panelu, jakim dysponuje ekran P50. Nie ma także wizjera optycznego - czyli może się pojawić problem gdy będziemy fotografować w pełnym słońcu (ale z tym się da żyć - w końcu większość aparatów cyfrowych nie dysponuje wizjerem).

Zobacz również:

  • Jaki aparat fotograficzny na wakacje wybrać? Podpowiadam, na co zwrócić uwagę i podrzucam kilka propozycji

Możliwości

Aparat został wyposażony w sensor typu CMOS BSI (bardzo popularny ostatnio typ matrycy, charakteryzujący się lepszym stosunkiem sygnału do szumu). To, co zdumiewa i trochę niepokoi to bardzo wysoka rozdzielczość - 16 milionów pikseli. Jej konstruktorzy (inżynierowie Sony, bo to ten producent dostarczył matrycę do GH700) umieścili na bardzo niewielkiej powierzchni (wycinku koła o średnicy 1/2,3 cala) aż 16 milionów detektorów. Oczywiście nikt nie potrzebuje (przynajmniej użytkownik kompaktu) takiej rozdzielczości. Sama szeroko zakresowa optyka zdławi rozdzielczość obrazu, co tym bardziej poddaje w wątpliwość sens używania w kompaktach sensorów 16 Mpix. Kolejna rzecz, to należy wziąć pod uwagę konsekwencje, jakie pociągnie za sobą użycie w GH700 matrycy o takich parametrach.

Aparat pozwala na rejestrację obrazu Full HD z częstotliwością 60 klatek na sekundę (1080p). Cóż z tego, jak konstruktorzy zupełnie nie poradzili sobie z płynnością ruchu soczewek podczas zmiany ogniskowej. Szarpanie i skoki w mojej opinii dyskwalifikują GH700 w roli kamery wideo.

Wyniki testów

Pierwszym krokiem w testach aparatów jest oczywiście badanie rozdzielczości obrazu. Używam do tego celu oprogramowania, które od wielu lat stało się standardem przemysłowym - Imatest (obecnie w wersji 3.8 Master Edition). Odwiedzający moje laboratorium Japończycy z działów projektowania aparatów cyfrowych i kamer wideo Panasonica przyznali, że używają dokładnie tego oprogramowania co ja. To ma zarówno dobre, jak i złe strony. Z jednej strony wiem, że narzędzie do analizy jest sprawdzone i wyniki będą wiarygodne. Z drugiej podejrzewam, że producenci sprzętu znając dobrze program, starają się tak opracowywać algorytmy przetwarzania obrazu w aparatach, by nieco oszukiwać wyniki. Dlatego testując trzeba być czujnym i na różnych etapach analizy sprawdzać wiarygodność wyników. Dysponuję specjalną wersją tablicy testowej, która pozwala na zarówno wzrokową, jak i programową weryfikację wyników. W opracowaniu mamy kolejne wersje wzorców.

Z podstawowej analizy pochylonych krawędzi wynika, że aparat jest w stanie rozróżnić 2512 linii na wysokość kadru (czyli na 3456 linii). Wynik dotyczy analizy wykonanej w centrum kadru i przy najkrótszej ogniskowej. Analiza innego elementu tablicy (klinu składającego się ze zbiegających się linii) wykazała rozdzielczość nieco niższą - 2379 linii (dla próby MTF50). Myślę, że przedział między 2400 a 2500 lph (linii na wysokość kadru) jest wiarygodna. Co więcej jest to dobry wynik dla aparatu kompaktowego. Czar pryska, gdy wykonamy analizę rozdzielczości przy brzegu kadru. Przy najkrótszej ogniskowej rozdzielczość wynosi 699 linii (więc jest dramatycznie słaba). Gdy wykonamy potrójne zbliżenie rozdzielczość w centrum kadru spada (osiągamy między 2047 a 2185 lph) a rośnie przy brzegach - uzyskałem rezultat 1118 lph. Zjawisko jest jak najbardziej normalne przy aparatach kompaktowych. Powyższe wyniki pochodzą ze zdjęć wykonanych przy pełnym otworze przysłony (przymykanie je w aparatach kompaktowych pogarsza rozdzielczość - ogranicza ją zjawisko dyfrakcji) i przy najniższej czułości (tu ISO100).

Bardzo słabo oceniamy aparat za dynamikę obrazu - aparat praktycznie nie dostrzegł szczegółów ukrytych w cieniach oddalonych od świateł o 7EV (patrz ilustracja).

Producent GH700 zastosował bardzo silny algorytm odszumiający. Gdy podwyższamy czułość "czystość" obrazu miast się pogarszać, poprawia się. Oprogramowanie aparatu bardzo silnie rozmywa obraz wraz ze wzrostem czułości. To wcale nie tak dobrze, bo działanie to powoduje silny spadek szczegółowości obrazu.

Niestety geometria obrazu pozostawia trochę do życzenia - przy szerokim kącie widać silną dystorsję beczkową.

Wnioski

Bardzo podobny do popularnego modelu Nikona BenQ jest dobrą propozycją dla osób, którym zależy na pewnej uniwersalności konstrukcji. Zapewnia ją zoom o szerokim zakresie ogniskowej. Aparat może nie wypadł w teście rewelacyjnie, ale też nie można powiedzieć, że nie nadaje się do fotografowania (tu nie można się zgodzić z powszechną opinią, że aparaty firm komputerowych do niczego się nie nadają). Atutem GH700 jest oczywiście przystępna cena (konkurencyjny Nikon jest o około 450 złotych droższy).

Analizy i zdjęcia z testu

BenQ GH700

Ostrość obrazu - wykres z programu Imatest. Z analizy klina wynika, że aparat (wespół w zespół z algorytmami wyostrzającymi) jest w stanie uzyskać bardzo przyzwoitą rozdzielczość na poziomie 2380 lph.

BenQ GH700

Praktyczny test dynamiki obrazu. Aparat nie pokazał wysokiej klasy. W cieniach odległych od najjaśniejszych fragmentów kadru o około 6 EV jest niewiele szczegółów.

BenQ GH700

Szumy przy ISO1600 są bardzo niewielkie. Ale to wynik bardzo silnych algorytmów odszumiających, które pozbawiają obraz szczegółów i "wypierają" kolory (zauważalnie spada nasycenie barw).


Nie przegap

Zapisz się na newsletter i nie przegap najnowszych artykułów, testów, porad i rankingów: