Canon EOS 1000D

EOS 1000D – jest najprostszą i najtańszą lustrzanką w portfolio Canona. Czy bardzo różni się od wprowadzonego w styczniu 450D? Tak - w parze z niższą ceną idą mniejsze możliwości. Konstruktorzy zastosowali słabszy wizjer, mniej dokładną matrycę i ograniczyli funkcjonalność. Najniższy z EOS-ów dysponuje jednak przydatną dla przyzwyczajonych do kompaktów fotoamatorów, funkcją Live View oraz systemem czyszczenia matrycy. Niestety trudno zachwycać się jakością zdjęć wykonanych 1000D czy tempem w jakim je robi. Kupując ten model wydasz naprawdę mało. Tyleż samo otrzymasz w zamian.

Przez długi czas najtańszymi lustrzankami Canona były produkty oznaczane według klucza EOS xx0D – czyli odpowiednio 300D, 350D, 400D i 450D. Podobnie jak niegdyś (w latach dziewięćdziesiątych) w modelach analogowych, w czerwcu tego roku została stworzona grupa lustrzanek noszących oznaczenie liczące jedno zero więcej (Canon pod względem nazewnictwa jest konsekwentny – im większa liczba określa model lustrzanki – tym stoi on niżej w hierarchii). Nowość - EOS 1000D – jest najprostszą i najtańszą lustrzanką w portfolio tego producenta. Czy bardzo różni się od wprowadzonego w styczniu 450D? Tak - w parze z niższą ceną idą mniejsze możliwości. Konstruktorzy zastosowali słabszy wizjer, mniej dokładną matrycę (10,5 Mp) i ograniczyli funkcjonalność. Najniższy z EOS-ów dysponuje jednak przydatną dla przyzwyczajonych do kompaktów fotoamatorów, funkcją Live View oraz systemem czyszczenia matrycy.

Pojawienie się EOS-a 1000D wydaje się być odpowiedzią na potrzeby użytkowników chcących kupić bardzo tani aparat SLR pasujący do posiadanych już obiektywów tego producenta. Nowy model jest porównywalny do aparatów klasy Nikona D60 czy Sony A200. Dotychczasowy, najniższy korpus Canona - EOS 450D - pod względem możliwości jak i ceny odstawał od najtańszych propozycji konkurencji.

Elektronika

EOS 1000D został wyposażony w matrycę APS-C typu CMOS o rozdzielczości 10 milionów pikseli. Przetwornik został dobrze dobrany do zastosowania nowego modelu - powinien w pełni zaspokoić potrzeby większości początkujących fotoamatorów. Aparat obsługuje stosowany także w innych aparatach Canona procesor Digic III. Użytkownik nowej lustrzanki będzie mógł wybierać spośród 7 pól autofokusu - producent zastosował jeden czujnik krzyżowy (w centrum). Jest zatem tylko o dwa pola mniej niż w wyższym modelu. Naszym zdaniem nie ma to jednak większego znaczenia - najwygodniej jest korzystać tylko z jednego, środkowego punktu AF (większość znanych mi użytkowników modeli SLR używa tylko punktu centralnego, nawet jeśli jego wyboru - jak w analogowym EOS-ie 5 - można dokonać okiem). Znacznie ważniejsza jest sprawność działania systemu AF - na szczęście autofokus Canona należy do najlepszych.

Budowa i funkcje

Korpus 1000 D pod względem wielkości jest porównywalny do ogłoszonego kilka miesięcy temu EOS-a 450D. Podobne jest także rozmieszczenie przycisków i kół trybów pracy. "Tysiączka" różni się wielkością ekranu - dysponuje mniejszym , bo 2,5-calowym LCD (na szczęście o porównywalnej rozdzielczości). Aparat w porównaniu z czterysta pięćdziesiątką nie ma czujników zbliżeniowych, dzięki którym aparat wyłącza monitor LCD w momencie, gdy fotografujący przykłada oko do wizjera. Nie to jednak naszym zdaniem jest najistotniejszym ograniczeniem najtańszego modelu Canona. Znacznie bardziej dokuczliwe może okazać się zastosowanie gorszej niż w 450D konstrukcji wizjera, w efekcie czego fotografujący podczas kadrowania będzie widział mniejszy obraz (powiększenie spadło do 0,81x, czyli jest porównywalne do tego, jakie ma wizjer EOS-a 400D).

Aparat podobnie jak 450D dysponuje systemem podglądu na żywo - dzięki czemu nowy tani EOS może być groźnym konkurentem popularnych najtańszych lustrzanek Nikona czy Sony, które tym systemem nie dysponują.

Jakość zdjęć

Pod względem jakości obrazu aparat uplasował się na 16 pozycji naszego rankingu. Nie jest to wielkie osiągnięcie – Canon mógłby lepiej dopracować swój produkt, nawet jeśli ma być prosty (ograniczony pod względem funkcjonalności) i tani. Bardzo rozczarowała nas ostrość obrazu – 1000D zalicza się do lustrzanek najsłabiej "widzących" najmniejsze detale. Podobną ocenę wystawiamy za dynamikę obrazu, czyli odwzorowanie szczegółów jednocześnie w światłach i cieniach. Lepsze oceny lustrzanka uzyskała w teście poziomu szumów. Silnie działające algorytmy pozbawiające obraz "cyfrowego ziarna" mogą mieć (i naszym zdaniem mają) jednak wpływ na pogorszenie ostrości obrazu.