CyberPower DX600E

Seria DX z oferty CyberPower składa się z trzech modeli różniących się mocą. Mamy 400, 600 i 800 woltamperów. To jest moc pozorna, czynna, wyrażona w watach, wynosi 60 procent tej wielkości. Wszystkie zbudowano według topologii offline. Model DX600E ma trzy gniazdka z bolcem oraz wtyk USB do komunikacji z komputerem .

CyberPower jest jednym z największych producentów zasilaczy awaryjnych na świecie, który od ubiegłego sezonu zaczął być obecny w Polsce. Seria DX składa się z trzech modeli różniących się mocą. Mamy 400, 600 i 800 woltamperów. To jest moc pozorna, czynna, wyrażona w watach, wynosi 60 procent tej wielkości. Wystrój zasilaczy jest równie awangardowy jak w serii BR. Zamiast typowego jamnika mamy formę krótszą, ale wyższą. Wykorzystane są trzy mniejsze powierzchnie boczne bryły prostopadłościennej. Jedna na trzy gniazdka z bolcem, chronione przed przepięciami oraz brakiem zasilania, wtyk USB do komunikacji z komputerem oraz przycisk resetu. Druga na wyłącznik, diody sygnalizujące stan urządzenia oraz LED informujący o poziomie naładowania baterii. Na trzeciej jest logo producenta. Bardzo łatwy jest dostęp do baterii, wystarczy odsunąć boczną ściankę. Ten element ma pojemność siedmiu amperogodzin. Niskie, ale jednak znacznie wyższe niż w rekordowej serii BR i innych zielonych konstrukcjach jest zużycie energii na własne potrzeby.

Nieźle wypadł test długości podtrzymania na baterii. Prawie cztery minuty trwało podtrzymanie obciążenia zbliżonego do maksymalnego. Po dwugodzinnym ładowaniu ten czas skrócił się o połowę. To świadectwo zbyt słabej ładowarki, zresztą zgodnie ze specyfikacją, w której przewidziano przywrócenie pełnej pojemności dopiero po ośmiu godzinach. Sytuację użytkownika ratuje dość precyzyjne raportowanie stanu naładowania akumulatora. Podtrzymanie byłyby dłuższe gdyby wytwarzane napięcie miało przepisowe 230V zamiast 244.

DX600 jest zbudowany według topologii offline. Zatem nie ma systemu automatycznej regulacji napięcia. Spadek tej wartości poniżej 192, albo wzrost ponad 259 woltów powoduje przejście od razu na zasilanie z baterii. Raczej zbyt późno, 67 woltów różnicy między ekstremalnymi wartościami jest niepokojąco dużą tolerancją. Przejście na podtrzymanie bateryjne w DX600 jest o wiele gorsze niż w „osiemsetce”. Falownik zaczyna pracę po dziesięciu milisekundach, ale pierwsze impulsy są chaotyczne. Na pierwszą falę z powtarzalnym przebiegiem napięcia trzeba czekać cały okres, amplituda ustala się dopiero po dziesiątej części sekundy. Generowane napięcie ma niesymetryczny przebieg z pikami i dużym udziałem drugiej harmonicznej.


Nie przegap

Zapisz się na newsletter i nie przegap najnowszych artykułów, testów, porad i rankingów: