Dying Light 2 - recenzja. Najlepsza polska gra od czasów Wiedźmin 3: Dziki Gon

Graliśmy już w Dying Light 2 Stay Human i możemy stwierdzić jedno - Techland ma kolejny hit.

(fot. Techland)

W skrócie:

Dying Light 2 Stay Human to najlepsza gra studia Techland i pod każdym względem jest to produkcja większa, lepsza i bardziej dopracowana niż część pierwsza.

Zalety:

  • Ciekawa historia
  • Główny bohater, którego "da się lubić"
  • Znakomicie zaprojektowany, "żywy" świat gry
  • Nowy, lepszy system walki
  • Parkour to sama przyjemność

Wady:

  • Oprawa graficzna na konsolach nie porywa

Choć mamy dopiero luty, to ja już jestem pewien, że mam swojego pierwszego poważnego kandydata do tytułu „gry roku”. Oczywiście jestem świadom, że wielce prawdopodobne, iż pod koniec miesiąca zyskam kolejną taką produkcję (tak – chodzi mi o Elden Ring), to dobrego nigdy za wiele, prawda?

Pamiętam gdy podczas E3 2018 Techland po raz pierwszy oficjalnie zaprezentował Dying Light 2. Zarówno obszerny gameplay, jak i zapowiedzi twórców sprawiły, że od razu „zakochałem się” w produkcji polskiego studia. Szczególnie, że Techland już nieraz udowodnił, iż potrafi tworzyć solidne i ciekawe produkcje. Dotychczasowym opus magnum studia było zdecydowanie Dying Light z 2015 roku. Na kontynuacji spoczywał zatem dodatkowy „bagaż”. Najnowsze dzieło Techlandu musiało być bowiem pod każdym względem większe i lepsze od oryginału. Czy tak jest w rzeczywistości? Ja już to wiem, a wy możecie przekonać się za chwilę.

Zobacz również:

  • Dying Light 2 - premiera DLC, nowości, przyszłość. Co nas czeka w Villedor?
  • Halloween w Dying Light 2 Stay Human. Nie możesz tego przegapić

Pielgrzym rusza na szlak

W Dying Light 2 Stay Human wcielamy się w postać Aidena Caldwella, który w postapokaliptycznym świecie wykonuje dość nietypowy „zawód”, a mianowicie jest „Pielgrzymem”. Tak nazywa się osoby, które pomimo licznych niebezpieczeństw, podróżują po postapokaliptycznych pustkowiach od osady do osady, wykonując różnego rodzaju zlecenia i przekazując informacje. Pomimo swoich niezaprzeczalnych umiejętności i odwagi, "Pielgrzymi" nie są zbyt dobrze traktowani przez innych ludzi, większość podchodzi do nich dość nieufanie.

Dying light 2 recenzja

(fot. Maciej Persona / PCWorld.pl)

Aiden przepracował w ten sposób już kilka lat. Nie robi on jednak tego z powołania czy dobroci serca, ma on bowiem swój ukryty cel. Tutaj dochodzimy do jednego z pierwszy istotnych elementów Dying Light 2 – głównego protagonisty. Nie łatwo jest stworzyć postać, z którą gracze będą się utożsamiać, której losy będą chcieli poznać. Techlandowi udało się to perfekcyjnie, to co mnie urzekło to fakt, że Aiden nie jest żadnym bohaterem, który za wszelką cenę stara się być „tym dobry”. Nasz bohater ma własne cele i motywacje i to one są dla niego najważniejsze.

Dying light 2 recenzja

(fot. Maciej Persona / PCWorld.pl)

Nie jest to też postać naiwna, a raczej twardo stąpająca po ziemi i dobrze odnajdująca się w „upadłym” świecie. Co istotne, my również możemy mieć wpływ na to ja rozwijać będzie się Aiden. Dying Light 2 mocno skręca w kierunku gier RPG i pozwala nam nie tylko na prowadzenie dialogów, ale również dokonywanie istotnych wyborów. Nie chcę wam psuć zabawy, więc napiszę tylko tyle, że nie jest to PR-owa „ściema”. W grze regularnie będziemy zmuszani do podjęcia konkretnych decyzji, które w znaczącym stopniu wpłyną nie tylko na historię Aidena, ale również cały przedstawiony świat.

Co istotne, wybory dotyczą nie tylko głównej linii fabularnej i dialogów. Śmiało mogę bowiem stwierdzić, że obok Aiden najważniejszym bohaterem Dying Light 2 jest Villedor.

Witajcie w Villedor – raju na postapokaliptycznej Ziemi

Głównym miejscem akcji Dying light 2 jest miasto Villedor, jedna z ostatnich znaczących osad ludzkich, która wciąż funkcjonuje w postapokaliptycznej przyszłości. Od razu warto zaznaczyć, że Villedor to nie Harran z pierwszej części gry. Choć dostrzeżemy pewne podobieństwa, to warto pamiętać, że Harran, w czasach z pierwszego Dying Light, było odosobnionym przypadkiem. Villedor z kolei to miasto, które funkcjonuje w nowej rzeczywistości już kilkanaście lat.

Dying light 2 recenzja

(fot. Maciej Persona / PCWorld.pl)

Zrujnowane domostwa, częściowo zwalone budynki i mnóstwo nowej, prowizorycznej infrastruktury to powszedni widok w Villedor. Nie to jest jednak „duszą” miasta. Techland udowadnia, że współczesne gry wcale nie potrzebują ogromnych otwartych światów. Znacznie trudniej jest stworzyć świat, który żyje i oddycha, który pochłania graczy bez reszty i pozwala eksplorować go w nietuzinkowy sposób. Takie właśnie jest Villedor z Dying Light 2. Przemierzając ulice miasta wielokrotnie traficie na sytuacje, w których „ocaleńcy” będą mierzyć się z zombie. Możecie im pomóc, przeszkodzić, albo zwyczajnie przejść obok obojętnie. Zresztą aktywności pobocznych i losowo generowanych spotkań jest w Dying Light 2 całe mnóstwo. Sprawiają one przede wszystkim, że świat, z którym obcujemy jest bardziej żywy i wiarygodny.

Dying light 2 recenzja

(fot. Maciej Persona / PCWorld.pl)

Nie bez znaczenia jest też ukształtowanie Villedor. Ze względów bezpieczeństwa znaczna cześć infrastruktury powstała na dachach. Sprawia to, że parkour nabrał jeszcze większego znaczenia. Na szczęście Techland znacznie rozbudował ten element produkcji i regularnie łapałem się na tym, że przez 30 – 40 minut biegam bez celu tylko po to, aby jak najsprawniej i efektownie pokonać dany odcinek na mapie. Pomagają w tym nie tylko nowe, znakomite animacje, ale również liczne zdolności i ruchy, które odblokowujemy wraz z postępami w grze.

Dying light 2 recenzja

(fot. Maciej Persona / PCWorld.pl)

Oczywiście Villedor będziemy zwiedzać również z poziomu ulic, a także eksplorować liczne budynki. Cały świat gry został zbudowany tak, że aż prosi się o eksplorację. Nie wszędzie jednak dotrzemy za dnia. Villedor nocą nie należy już do ludzi.

„Często myślę, że noc jest bardziej żywa i intensywniejsza niż dzień”

Pierwsze Dying Light opierało się na podziale dzień – noc. Nie inaczej jest w przypadku kontynuacji. Techland po raz kolejny solidnie mnie zaskoczył i pokazał, że Dying Light 2 wynosi na wyższy poziom niemal każdy element pierwowzoru. Noce w pierwszym Dying Light były niezwykle intensywne. Ucieczka przed najpotężniejszymi zarażonymi potrafiła przyprawić o zawał serca. Niestety, w dłuższej perspektywie opuszczanie kryjówek nocą było po prostu mało opłacalne. Duże ryzyko nie wiązał się bowiem z istotnymi korzyściami. Zupełnie inaczej wygląda to w Dying Light 2.

Dying light 2 recenzja

(fot. Maciej Persona / PCWorld.pl)

Przede wszystkim, noc nie jest już tak „straszna” (przynajmniej na starcie), a co bardziej istotne niektóre miejsca stają się dla nas wówczas zdatne do eksploracji. Zarażeni bowiem wychodzą na „żer” i opuszczają budynki, w których za dnia szukają schronienia przed promieniami słonecznymi. Takie miejscówki gwarantują nam dostęp do najrzadszych surowców i najlepszych przedmiotów. Ich regularne odwiedzanie jest zatem konieczne, jeśli chcecie przetrwać w Dying Light 2.

To jednak nie wszystko, tylko nocą możemy spotkać na ulicach miasta niektóre gatunki zarażonych (w tym te najgroźniejsze). Jest to o tyle istotne, że niektóre surowce, niezbędne do rzemiosła, możemy zdobyć właśnie z nich. Polowanie na wybrane potwory nocą wiąże się jednak z dodatkowy ryzykiem. Przede wszystkim w ciemnościach możemy przebywać określony czas, w innym przypadku nie najlepiej się to dla nas skończy. Dlatego konieczne jest dobre zaplanowanie każdego „wypadu”. Dodatkowo, niektóre gatunki zarażonych mogą „zwoływać” swoich i wówczas rozpoczyna się polowanie, w którym to my jesteśmy zwierzyną. Nocne pościgi mają kilka poziomów, im dłużej walczymy bądź uciekamy przed zarażonymi tym jest trudniej. Te gonitwy zapewniają gwarantowany skok adrenaliny.

To jeszcze gra akcji, czy już RPG?

Dying Light 2 Stay Human wyraźnie skręca w stronę RPG. Zdecydowanie nie jest to już klasyczna gra akcji. Wspomniane już opcje dialogowe i wybory to zaledwie ułamek zmian. Przeciwnicy mają swoje „poziomy”, podobnie jak broń, wyposażenie czy gadżety. Naszą postać natomiast określa szereg statystyk, które możemy dostosować do wybranego przez nas stylu rozgrywki.

Dying light 2 recenzja

(fot. Maciej Persona / PCWorld.pl)

Nic nie stoi na przeszkodzie, aby na przykład zostać mistrzem parkour i na tym skupić swój rozwój postaci. Wspomogą nas w tym nie tylko dodatkowe zdolności, ale również elementy ubioru, a nawet broń. Wolicie z podniesioną przyłbicą stawiać czoła niebezpieczeństwu? Nic prostszego, broń dwuręczna i odpowiedni zestaw „pancerza” pozwoli wam stać się niezwyciężonym wojownikiem. W Dying Light 2 możemy również skupić się na „cichym działaniu” i eliminować przeciwników niczym skrytobójca.

Dying Light 2 zdecydowanie zyskał na RPG-owych elementach. Najnowsza produkcja studia Techland jest dzięki temu większa, bardziej złożone i jeszcze ciekawsza niż część pierwsza.

Ależ tu pięknie, chociaż tak jakoś… niewyraźnie

Chwalę i chwalę Dying Light 2 Stay Human, ale niestety nie wszystko w grze Techlandu wygląda, tak jak powinno. Największym rozczarowaniem jest dla mnie oprawa graficzna. Testowana przeze mnie wersja gry na Xbox Series X oferuje 3 tryby graficzne: wydajność, rozdzielczość i jakość. Pierwszy z nich zapewnia 60 klatek na sekundę, ale przy niższej rozdzielczości i jakości tekstur. Tryb "rozdzielczość" pozwala bawić się w 4K, ale maksymalnie w 30 kl./s. Tryb "jakość" z kolei do 4K dokłada jeszcze ray-tracing, ale wówczas gra ma problem z utrzymaniem 30 klatek na sekundę.

Dying Light 2 - recenzja. Najlepsza polska gra od czasów Wiedźmin 3: Dziki Gon

(fot. Maciej Persona / PCWorld.pl)

Tak dynamiczna i efektowna produkcja jak Dying Light 2 aż prosi się o zabawę w co najmniej 60 klatkach na sekundę. Niestety, w tym trybie gra wygląd po prostu przeciętnie, a momentami nawet kiepsko. Zdecydowanie odbiega to jakością od najnowszych tytułów, które ukazały się na topowych obecnie konsolach. Przejście w tryb rozdzielczości pozwala cieszyć się znacznie lepszą oprawą, ale 30 kl./s (choć stabilne), to znaczny spadek w płynności animacji. O trybie jakości lepiej nie wspominać bowiem zyski w oprawie, nie są moim zdaniem wystarczające, aby zrekompensować najgorsze wrażenia z samej rozgrywki.

Obecnie pozostaje mi mieć jedynie nadzieję, że Techland - znany ze swojego zaangażowania i długiego wsparcia swoich tytułów, uruchomi w przyszłości tryb graficzny, który pozwoli na zabawę w 4K (nawet skalowanym) i 60 klatkach na sekundę. Czego sobie i wam życzę.

Dying Light 2 – recenzja w skrócie

Dying Light 2 Stay Human to najlepsza gra studia Techland i pod każdym względem jest to produkcja większa, lepsza i bardziej dopracowana niż część pierwsza.

Dying light 2 recenzja

(fot. Maciej Persona / PCWorld.pl)

Intrygująca historia, pełnokrwiste postacie i trudne wybory przybliżają grę to najlepszych produkcji RPG ostatnich lat. Znacznie rozbudowany system walki sprawia, że nawet po kilkudziesięciu godzinach nie będziecie się nudzić – zabijanie zombie (choć nie tylko), już dawno nie sprawiało tyle frajdy.

Znakomicie zaprojektowany świat wytycza nowe standardy w grach z otwartym światem i pokazuje, że niekoniecznie trzeba tworzyć największe obszary, znacznie lepiej gdy są one ciekawe. Wielopoziomowa struktura Villedor sprawia, że parkour zyskał na znaczeniu. Szczególnie, że nowy system poruszania się jest niesamowicie płynny, efektowny i sprawia ogromną satysfakcję.

Na Dying Light 2 składa się jeszcze wiele pomniejszych elementów jak: lepszy system rzemiosła i rozwoju postaci, większy nacisk na elementy RPG i statystyki oraz ogrom interesujących aktywności pobocznych. Techlandowi udało się stworzyć grę marzenie dla każdego fana zombie czy postapokaliptycznych klimatów.


Nie przegap

Zapisz się na newsletter i nie przegap najnowszych artykułów, testów, porad i rankingów: