Far Cry 6 - recenzja gry. Piekło, w którym można się zakochać
-
- 16.11.2021, godz. 15:02
Już jutro odbędzie się premiera gry Far Cry 6. Jeśli zastanawiacie się, jak tym razem spisał się Ubisoft, to zapraszamy do naszej recenzji.
W skrócie:
Znakomita opowieść w charakterystycznym stylu serii Far Cry.
Zalety:
- Historia warta poznania
- Giancarlo Esposito jako Antón Castillo
- Przyjemny system strzelania
- Yara jest piękna, niebezpieczna i pociągająca
- Większość nowości na plus
Wady:
- Powracające elementy RPG, które nie pasują do serii Far Cry
- Wyraźne problemy z tożsamością
Far Cry to na równi z Assassin's Creed, Rainbow Six czy Ghost Recon, jedna z najważniejszych marek w portfolio francuskiego producenta. Po bardzo udanym Far Cry 5 i fatalnym Far Cry New Dawn, kolejną odsłoną serii Ubisoft musiał udowodnić, że wciąż robi najlepsze gry FPS z otwartym światem na rynku. Czy tak się faktycznie stało?
Far Cry 6 – witaj w rajskim piekle

fot. Maciej Persona / PCWorld.pl
Wyobraźcie sobie państwo, w którym po uczciwych wyborach do władzy dochodzi grupa ludzi. Początkowo delikatnie, a później coraz bardziej bezpardonowo nagina ona prawo i wykorzystuje swoją pozycje do ograniczania swobód obywateli. Na czele tej grupy stoi zaś wyjątkowo bezwzględny lider. Coś wam świta? Żeby za bardzo wam nie mieszać, to chodzi oczywiście o fikcyjną Yarę, czyli wyspiarskie państwo, na którym toczy się akcja gry Far Cry 6. Antón Castillo oraz jego poplecznicy bardzo szybko pokazali swoje prawdziwe oblicze i za sprawą terroru sprawują dalszą władzę na Yarą. My zaś wcielamy się w Dani Rojas, młodą osobę, która za wszelką cenę chce opuścić swój kraj. Bardzo szybko okazuje się jednak, że nie wszystko idzie zgodnie z naszymi planami i zostajemy zmuszeni do pozostania na wyspie.

fot. Maciej Persona / PCWorld.pl
W zależności od naszej decyzji, Dani może być kobietą bądź mężczyzną (na wzór ostatnich odsłon serii Assassin's Creed). Fabularnie jednak nic to nie zmienia, jest to cały czas ta sama osoba. Będąc już przy historii, to ta (jak zwykle w przypadku serii) należy do najmocniejszych elementów gry. Od początku nie brakuje mocnych i brutalnych scen, które potrafią zrobić wrażenie nawet na największych „twardzielach”. Od pierwszych minut gry bryluje Giancarlo Esposito, który udowadnia, że decyzja Ubisoftu o zatrudnieniu go w roli Antóna Castillo była najlepszą z możliwych. Co istotne, nie jest to postać jednowymiarowa. Choć my poznajemy go głównie jako bezwzględnego potwora i tyrana, to w trakcie rozgrywki dostrzeżmy również jego polityczny talent. Trzeba bowiem wiedzieć, że Antón Castillo nie jest watażką, który siłą terroryzuje małą wysepkę. To człowiek o ogromnej charyzmie, który jest w stanie przekonać do swoich metod w znacznie bardziej subtelny sposób niż przemoc. Jego działania oraz hasła o „wielkiej Yarze” zdobyły mu głosy mieszkańców wyspy w wolnych wyborach, a następnie poparcie w pierwszych latach panowania.

fot. Maciej Persona / PCWorld.pl
Oczywiście Far Cry 6 to nie tylko Antón Castillo. W grze znajdziemy całą plejadę znakomicie napisanych i zagranych (wielkie brawa dla aktorów) postaci. Niektóre szczerze polubimy, inne znienawidzimy, a jeszcze inne będą budzić w nas po prostu wstręt. Jak na tym barwnym tle wypada nasz bohater? Całkiem nieźle, Dani to po prostu osoba, którą da się lubić. Jest przebojowa, odważna oraz skora do poświęceń. Warto przy tym dodać, że nie jest naiwna i dobrze wie, z czym wiąże się życie partyzanta. Na plus dla wiarygodności postaci zasługuje również fakt, że Dani to dobrze wyszkolony żołnierz, który pomimo młodego wieku spędził w wojsku ponad 5 lat. Far Cry 6 napędzany jest przez historię i postacie, to świetna opowieść, którą warto poznać.
Ubisoft słynie z tego, że lubi wykorzystywać (zapożyczać) i mieszać ze sobą elementy ze swoich różnych gier. Far Cry 6 to pod tym względem prawdziwy potwór Frankensteina. Wystarczy kilkadziesiąt minut spędzonych z grą, aby dostrzec wyraźnie inspiracje Far Cry 3. Co więcej, jedna z misji jest niemal kopią tej z kultowej „trójki”. Nawet nasz bohater po jej zakończeniu nie omieszkał skomentować całego wydarzenia słowami „gdzieś już to chyba widziałem”. Sporo rozwiązań powraca do nas z Far Cry 5, jak choćby brak liniowej rozgrywki i wyraźnie wydzielenie stref gry oraz bossów. Powracają również „towarzysze”, ale tym razem są to jedynie zwierzęta, które możemy dodatkowo personalizować i ulepszać. Nie zabrakło także inspiracji Assassin's Creed Valhalla (rozwój postaci poprzez posiadany sprzęt). Co może być sporym zaskoczeniem, w grze dostrzeżecie również elementy z innych produkcji i to nie tylko francuskiego producenta, w tym Destiny 2 (zdolności specjalne, trzecioosobowa kamera w konkretnych sytuacjach). Takich „zapożyczeń” jest jeszcze sporo, ale te utkwiły mi w głowie najmocniej. Jak w tym wszystkim odnajduje się Far Cry 6? Zaskakująco dobrze. Okazuje się, że większość elementów tej układanki bardzo do siebie pasuje i uzupełnia się. Choć są pewne wyjątki.

fot. Maciej Persona / PCWorld.pl
Stary dobry Far Cry
Choć Far Cry 6 opowiada nam historię rewolucji, to sam Ubisoft podczas projektowania gry od niej stronił. Najnowsza odsłona serii zawiera w sobie wiele ciekawych, nowych elementów, ale główna oś rozgrywki wciąż jest skupiona na eksploracji ogromnych terenów, odbijaniu obozów, wykonywaniu zadań fabularnych i aktywności pobocznych, a ostatecznie zmierzenie się z „tymi złymi”. Jeśli lubicie ten schemat rozgrywki, to Far Cry 6 będzie dla was produkcją obowiązkową. Natomiast jeśli jesteście nim już nieco znużeni, to wątpliwe, aby dostępne nowości zaspokoiły wasz „apetyt”.

fot. Maciej Persona / PCWorld.pl
Świat gry w Far Cry 6 jest ogromny, a co ważniejsze - mocno zróżnicowany. Choć Yara to tropikalna wyspa, to w niczym nie przypomina ona „miejscówki” z Far Cry 3. Nie brakuje na niej mniejszych i większych miasteczek, które bledną przy stolicy kraju – Esperanzie. Ten silnie zurbanizowany teren mocno kontrastuje z tym, do czego przywykliśmy w serii. Na plus należy uznać również swobodę rozgrywki.
Far Cry 6 zrywa ze standardowym rozwojem postaci i teraz za nasze statystyki odpowiada głównie posiadany przez nas ekwipunek. Jak to dokładnie wygląda? Jednocześnie możemy nosić pięć elementów garderoby, każdy z nich charakteryzuje się innymi zdolnościami pasywnymi (np. szybsze bieganie, lepsza kontrola nad bronią itd. itp.). Do tego otrzymujemy 4 bronie (trzy główne i boczną) oraz supremo. Ten ostatni element to specjalny plecak, który występuje w kilku rodzajach i daje nam dostęp do potężnych zdolności aktywnych i pasywnych, a także dodatkowych gadżetów. Przykładowo, początkowy supremo – „Exterminador”, pozwala nam na wystrzelenie kilku rakiet, które automatycznie namierzają cele. Dodatkowo możemy do niego przypisać cztery dowolne gadżety (np. granaty lub noże) oraz cztery pasywne umiejętności (np. cichsze chodzenie). Jak zatem widać, możliwości do kombinowania z ekwipunkiem jest naprawdę sporo. Bez problemu stworzymy postać nastawioną na skradanie, snajpera czy żołnierza à la „Rambo”.

fot. Maciej Persona / PCWorld.pl
To jednak nie wszystko, o naszej mocy decydują również rangi. Wzrastają one wraz z postępami w fabule i po wykonywaniu kolejnych zadań (nie tylko głównych). Co istotne, doświadczenie potrzebne do zdobycia kolejnych rang nie naliczane nam jest za zabójstwa pomniejszych przeciwników, więc grind nic nam tu nie da. Niestety, z rangami wiąże się jeden ze słabszych elementów zabawy w Far Cry 6, a mianowicie rozwiązania typowe dla gier RPG – paski życia przeciwników. Oczywiście nie chodzi mi tylko o element interfejsu, ale przede wszystkim o system gry, który za nimi stoi. Przeciwnicy, którzy mają wyższą rangę od nas są bardziej odporni na nasze ataki i jednocześnie zadają nam więcej obrażeń. Oznacza to, że bardzo często strzał w głowę (nawet z najbliższej odległości) nie zawsze będzie śmiertelny. Choć nie jest to jeszcze poziom Far Cry New Dawn, to nie do końca rozwiązanie to pasuje do serii. Pocieszający jest fakt, że póki walczymy z przeciwnikami na podobnej randze do nas, to gra zachowuje się w większości, jak „stare, dobre Far Cry'e”.

fot. Maciej Persona / PCWorld.pl
W Far Cry 6, poza głównymi zadaniami, czeka na nas również mnóstwo aktywności pobocznych – wyścigi samochodowe, walka z reżimem (odbijanie obozów, niszczenie punktów kontrolnych), poszukiwanie sekretów czy walki kogutów i operacje specjalne. Szczególnie te dwie ostatnie aktywności są miłym powiewem świeżości. Pierwsza z nich może wzbudzać wiele kontrowersji, ale w grze została zrealizowana w nieco przekoloryzowany sposób, inspirowany serią Mortal Kombat. Operacje specjalne, to z kolei zadania stworzone z myślą o kooperacji, choć można je wykonać również w pojedynkę. Każda z nich charakteryzuje się odmienną lokacją i konkretnym celem, który musimy zrealizować. W zamian za ich ukończenie otrzymujemy wyjątkowe nagrody. Co więcej, dostępne są aż cztery poziomy trudności, co sprawia, że będziemy do nich regularnie wracać. W dniu premiery dostępne będą dwie takie operacje, ale Ubisoft już zapowiedział, że kolejne będą trafiać do gry w ramach darmowych aktualizacji.

fot. Maciej Persona / PCWorld.pl
Problemy z tożsamością
Największą wadą Far Cry 6 jest dla mnie wyraźny problem z tożsamością. Z jednej strony mamy poważną, brutalną i surową opowieść o przemocy, tyranii, cierpieniu oraz walce o wolność. Z drugiej - dostęp do szalonych broni, które przywodzą na myśl superbohaterów Marvela (albo Strażników z Destiny), i towarzyszy jak: udomowiony i całkowicie nam oddany krokodyl, który rozszarpuje wrogów na strzępy.
Podczas rozgrywki nie brakuje tematów związanych ze spaczeniem władzy, niewolniczą pracą, narkotykami czy handlu kobietami. Choć gdy trwa opowieść, to dość łatwo wsiąkamy w ten brudny i przerażający świat, to za chwilę jesteśmy z niego wyrwani przez kolejną szaloną potyczkę, w której do przeciwników strzelamy płytami CD bądź rakietami z plecaka zrobionego z kilku rur i puszek po farbie.

fot. Maciej Persona / PCWorld.pl
Wydaje się, że twórcy sami nie do końca wiedzieli, czym ostatecznie ma być Far Cry 6 – poważną, realistyczną opowieścią z komentarzem społecznym czy też szaloną przygodą w stylu filmów Quentina Tarantino, który po mistrzowsku potrafi bawić się konwencją. Siedzenie okrakiem na płocie jeszcze nikomu nie wyszło na dobre, i tak też jest w przypadku Far Cry 6. Choć opowiedziana historia jest znakomita, a sam gameplay potrafi sprawić mnóstwo frajdy. Niestety, połączenie tych wszystkich elementów po prostu zaburza immersję z najnowszym dziełem Ubisoftu.
Po Far Cry 6 warto sięgnąć już teraz, ale…
Było trochę chwalenia. Było trochę narzekania, ale ostatecznie muszę stwierdzić, że przy Far Cry 6 bawiłem się świetnie i do gry będę z chęcią wracał, bowiem nawet „nie liznąłem” wszystkich sekretów gry czy aktywności pobocznych. Muszę jednak podkreślić, że ja po prostu ten schemat rozgrywki lubię – duży, otwarty świat, przyjemny system strzelania, możliwość kooperacji. Far Cry 6 pod żadnym względem nie jest rewolucją, to tylko i aż „kolejny Far Cry”. Jeśli lubicie serię, to historia opowiedziana w najnowszej jej części z pewnością przypadnie wam do gustu. Jeśli jednak „przejadł” wam się ten schemat zabawy, to mało prawdopodobne jest, że Far Cry 6 przekona was do powrotu.
Aktualizacja:
Na powrót do Far Cry 6 albo do rozpoczęcia dopiero swojej przygody może was zachęcić dodatkowo pierwsze DLC do gry, które już dzisiaj (16 listopada) trafi do gry. Vaas: Insanity lub bardziej swojsko - Epizod 1: Szaleństwo, pozwoli wam wcielić się w jednego z najsłynniejszych złoczyńców w historii serii - Vaasa Montenegro. Więcej informacji na temat DLC znajdziecie tutaj.