Nikon V1
-
- Norbert Gajlewicz,
- 14.12.2011, godz. 17:56
Firma Nikon jest jednym z ostatnich producentów lustrzanek, który zdecydował się wprowadzić na rynek model hybrydowy - czyli kompakt z wymienną optyką. Aparaty tego typu stają się coraz popularniejsze - w pewnych sytuacjach sprawdzają się bowiem lepiej niż technologicznie doskonalsze lustrzanki. Czy Nikon ma szanse podbić serca fotoamatorów wprowadzanymi i reklamowanymi ostatnio w różnych mediach aparatami serii 1? Może to zrobić, ale głównie ze względu na siłę swojej marki. Argumentów merytorycznych przemawiających za nowym systemem jest bowiem niewiele - po teście wyższego modelu V1 mamy mieszane uczucia.
Pierwsze wrażenia są bardzo pozytywne. Aparat jest wykonany bardzo solidnie i może się podobać ze względu na dość oryginalną, trochę nawiązującą do starych aparatów dalmierzowych stylistykę obudowy. Boki korpusu V1 są bowiem zaokrąglone, przez co aparat ten przypomina "kultowe" produkty Leiki. Po chwilach zachwytu przyszedł czas na sprawdzenie czy walory użytkowe nowego aparatu Nikona są równie dobre jak wygląd i jakość wykonania. Z tym już jest nieco gorzej - V1 okazuje się być odwrócony tyłem do wymagającego użytkownika (początkowo ze względu na cenę wydawało nam się, że dla takiego użytkownika V1 został stworzony). Na korpusie nie znajdziemy koła trybów pracy - podobnie jak w hybrydach Sony NEX jest możliwość ustawiania trybów PASM, ale tylko w menu. Nie ma także typowego dla lustrzanek czy nawet zaawansowanych kompaktów kółka zmiany wartości, używanego najczęściej do zmiany przysłony. Aby ustawić ją w V1 ustawić musimy użyć dźwigienki zoomu, o ile nie podłączymy do korpusu obiektywu z elektrycznie ustawianą ogniskową. To, co można ustawiać w miarę szybko to kompensacja ekspozycji (prawy biegun nawigatora stanowi skrót do tej funkcji), tryb pracy samowyzwalacza i autofokusu. O dziwo, producent przeznaczył jeden z biegunów na funkcję AE-L lub AF-L czyli blokady ekspozycji i autofokusu. Dziwne jest to dlatego, że produkt przeznaczony jest dla użytkownika, który raczej nie lubi bawić się w ustawianie jakichkolwiek parametrów podczas robienia zdjęć. Raczej wątpimy, czy użyje tej funkcji choć raz - znacznie przydatniejszy byłby skrót do menu czułości. Pisząc o budowie tego modelu warto jeszcze zwrócić uwagę na dwie cechy. Po pierwsze V1 nie ma wbudowanej lampy błyskowej - użytkownik musi dokupić małą lampkę z nietypowym mocowaniem. Aparat nie ma uchwytu, ani nawet gumowego pokrycia prawej części korpusu, co w ograniczonym stopniu poprawiałoby wygodę trzymania korpusu (który wbrew pozorom nie jest bardzo mały i lekki).
Elektronika
Wyżej wymienione ograniczenia ergonomii nie są największym zaskoczeniem. To, co nas mocno zdumiewa to rodzaj zastosowanej w tym aparacie matrycy. Inżynierowie stworzyli nowy standard optyki - "1 Nikkor" - dopasowany do małego jak na aparaty hybrydowe sensora o wymiarach: 13,2 x 8,8 mm. Dla porównania hybrydy Panasonica i Olympusa są wyposażane w matryce systemu 4/3 o wymiarach 17,3 x 13 mm a "bezlusterkowe" Samsungi NX i Sony NEX w matryce APS-C o długości boków 23,4 x 15,6 mm. Fizycznie małe matryce niestety zawsze będą słabsze od swoich większych odpowiedników (opracowanych w podobnym okresie). Obrazy zarejestrowane małymi sensorami będą bowiem "cierpiały" na znacznie większe szumy, trudniej jest uzyskiwać wysokie rozdzielczości i małą głębię ostrości (która jest podstawowym środkiem wyrazu w fotografii). Dlaczego zatem Nikon zdecydował się na zastosowanie małego sensora w swojej nowej linii aparatów. Powody są naszym zdaniem dwa - jeden oficjalny, drugiego się tylko domyślamy. Przedstawiciele Nikona uzasadniają małe wymiary matrycy chęcią miniaturyzacji tej linii cyfrówek. W istocie, o ile korpus nie jest dużo mniejszy od obudów hybryd konkurencji, optyka już tak. Różnica nie jest jednak bardzo duża. Drugim powodem jest naszym zdaniem ochrona swoich lustrzanek. Te Nikonowi sprzedają się świetnie (i nic dziwnego, bo są dobre), więc stratedzy firmy nie chcą ryzykować "kanibalizacji" własnego produktu.
Zobacz również:
Oryginalna funkcjonalność
Nie wszystko złe, co pojawiło się w nowej serii Nikona. Konstruktorzy wprowadzili oryginalne rozwiązania związane z migawką. Aparat może bowiem pracować w dwóch trybach - używając migawki mechanicznej (jak większość zaawansowanych aparatów) lub elektronicznej. Ta ostatnia pozwala na skrócenie czasu naświetlania do 1/16000 sekundy. Warto zwrócić także uwagę na tryb "Ruchome zdjęcie". Jeśli go ustawimy, aparat wykona zdjęcie nawet tuż przed tym, jak przyciśniemy do końca przycisk migawki. Następuje wstępna rejestracja zdjęć już w czasie ustawiania ostrości (zapełniany jest nimi bufor). Wraz ze zdjęciem na karcie zapisywany jest króciutki (dwusekundowy) film przedstawiający scenę jaka miała miejsce przed wykonaniem ujęcia. Zdjęcia w tym trybie zapisywane są w proporcach filmowych 16:9.
Można jeszcze wspomnieć o superszybkim trybie zdjęć seryjnych, który realizowany jest dzięki elektronicznej migawce. Producent mówi o możliwości rejestracji aż 60 klatek w ciągu sekundy. Faktycznie aparat jest w stanie rejestrować zdjęcie co 1/60 sekundy. Ale nie zarejestruje pod rząd 60 klatek - bufor napełni się już po 30 plikach JPEG.
Filmy
Jak większość obecnie wprowadzanych na rynek cyfrówek, także i V1 został przystosowany do rejestracji filmów Full HD (1080@60i lub 1080@30p). Możliwy jest także zapis obrazów w zwolnionym tempie, oczywiście o ograniczonej rozdzielczości.
Jakość zdjęć
Dotarliśmy do najważniejszej części - odpowiemy w końcu na pytanie jakiej jakości są zdjęcia z pierwszej hybrydy Nikona. Po pierwsze są dość ostre i bogate w szczegóły, mimo że producent ulokował na matrycy "tylko" 10 milionów detektorów. Za pomocą dostarczonej w zestawie optyki (1 Nikkor 10-30 mm 1:3,5-5,6) udało się uzyskać na zdjęciu JPEG rozdzielczość około 2000 linii na wysokość kadru czyli mniej więcej tyle ile rejestrują niektóre konkurencyjne hybrydy z większymi matrycami. Zapis plików RAW oczywiście może "dać" nieco więcej szczegółów. I to w zasadzie tyle dobrych wiadomości. Bardzo rozczarowała nas dynamika obrazu. Nie jest pod tym względem dobrze nawet, gdy będziemy zapisywać pliki RAW- uzyskamy rozpiętość tonalną poniżej 10 EV. Poziom szumów w zakresie ISO 100-400 nie jest dramatycznie słaby. Jest porównywalny do występującego na zdjęciach z Panasoników G10 czy GF2.
Wybrane zdjęcia z testu jakości obrazu

Test szczegółowości obrazu. Tablica ISO12233

Zdjęcie z testu dynamiki zapisane w aparacie w postaci JPEG-a. Tu aparat niestety nie zachwyca...

Niestety, gdy wywołamy plik RAW, z dynamiką nie będzie dużo lepiej...

Zdjęcie tablicy kolorów wykonane przy czułości ISO1600.