Olympus Pen E-P1
-
- Norbert Gajlewicz,
- 21.12.2010, godz. 16:01
Olympus dopiero w połowie czerwca pokazał swój pierwszy model wykorzystujący wymienną optykę Mikro Cztery Trzecie. Aparat różni się jednak znacznie od przypominającej zminiaturyzowaną lustrzankę konstrukcji Panasonica. Model oznaczony jako Pen jest nawiązaniem do linii tradycyjnych aparatów fotograficznych – malutkich lustrzanek "Pen F", które Olympus wprowadził na rynek jeszcze w 1959 roku. Mimo, że wnętrze nowego aparatu jest na wskroś nowoczesne, z zewnątrz wygląda na produkt z połowy ubiegłego stulecia.
Od jesieni 2008 roku wiadomo było, że Olympus w porozumieniu z Panasonikiem opracowują nowy system wymiennej optyki Mikro Cztery Trzecie. Panasonic jako pierwszy zaprezentował aparat hybrydowy wykorzystujący optykę nowego systemu (Lumix G1). Długo trzeba było czekać, aż podobny ruch zrobi drugi partner zaangażowany w budowę nowego systemu. Olympus dopiero w połowie czerwca pokazał swój pierwszy model wykorzystujący wymienną optykę Mikro Cztery Trzecie. Aparat różni się jednak znacznie od przypominającej zminiaturyzowaną lustrzankę konstrukcji Panasonica. Model oznaczony jako Pen jest nawiązaniem do linii tradycyjnych aparatów fotograficznych – malutkich lustrzanek "Pen F", które Olympus wprowadził na rynek jeszcze w 1959 roku. Mimo, że wnętrze nowego aparatu jest na wskroś nowoczesne, z zewnątrz wygląda na produkt z połowy ubiegłego stulecia.
Budowa i ergonomia
Nowy aparat Olympusa jest konstrukcją hybrydową – jak lustrzanka pozwala na wymianę optyki, jednak tak jak kompakt nie ma lustra i związanego z nim optycznego systemu celowniczego. W przeciwieństwie do Panasoników G1 i GH1 nie przypomina lustrzanki. Korpus E-P1 jest ciężką (z obiektywem P1 waży 0,54 kg), metalową kostką tak jak aparaty z połowy ubiegłego stulecia nie posiadającym uchwytów podnoszących komfort trzymania. Jest więc ładny, bo "klasyczny", ale niekoniecznie wygodny w obsłudze. Konstruktorzy zastosowali dwa kółka zmiany wartości – jedno pod kciukiem, drugie zostało zintegrowane z "talerzykiem nawigacyjnym" (rozwiązanie tego typu stosuje już od jakiego czasu w swoich kompaktach Canon). Na górze po lewej stronie zlokalizowano koło trybów pracy (do wyboru są oczywiście twórcze tryby PASM). Tuż obok znajdują się "sanki" do lampy błyskowej. To, że są jest w tym modelu szczególnie istotne. Po pierwsze aparat nie dysponuje wbudowaną lampą błyskową (w niektórych sytuacjach konieczne więc może okazać się zainstalowanie zewnętrznego flesza), po drugie zaś na sankach można zainstalować celownik optyczny (VF-1), którego w korpusie również nie ma. Do kontroli kadru służy duży, trzycalowy ekran LCD o rozdzielczości 230000 pikseli ("hybryda" Panasonica dysponuje ekranem o dwukrotnie wyższej rozdzielczości. Olympus Pen może być umieszczany w typowym dla dwudziestowiecznych aparatów foto skórzanym futerale, a właściwie "pół-futerale" (zdjęcie) wyposażonym w pasek.
Elektronika
Producent w swoim pierwszym modelu aparatu hybrydowego zastosował zgodną ze standardem 4/3 matrycę (o wymiarach 17.3 x 13 mm, proporcje 4:3) Hi Speed Live MOS o efektywnej rozdzielczości 12 Mp. Matryca została umieszczona na mechanizmie stabilizującym - według producenta jego sprawność potrafi wydłużać czasy ekspozycji o 4 jednostki EV. Zintegrowano ją także z systemem czyszczenia.
Za przeliczanie strumienia danych odpowiedzialny jest nowy procesor obrazu TruePic V. Pozwala on na rejestrację zdjęć z częstotliwością 3 klatek na sekundę.
Funkcje
Aparat, podobnie jak najnowsze lustrzanki Olympusa dysponuje zestawem "filtrów artystycznych". Użytkownik ma między innymi do wyboru tryby pozwalające na fotografowanie w stylu "pop art", wykonywanie ujęć czarno-białych z symulacją ziarna wysokoczułego filmu czy miękkich portretów.
Filmy w HD
Konstruktorzy idąc śladem innych producentów sprzętu foto, udostępnili użytkownikowi możliwość filmowania w rozdzielczości HD. W przeciwieństwie do "filmującej hybrydy" Panasonica (DMC-GH1) zastosowano uboższy standard 1280x720. Jakość filmów jest poprawna, ale niestety nie zachwyca (spodziewałem się, że aparat tej klasy nieco lepiej poradzi sobie z rejestracją wideo). Konfrontacja z nagraniami zarejestrowanymi modelem GH1 wypada dość blado. Podczas kręcenia filmów istnieje możliwość zmiany przysłony. Pozwala to na zmianę głębi ostrości podczas filmowania. Niestety czas trwania jednego ujęcia jest ograniczony do 5 minut.
Aparat dysponuje gniazdem HDMI.
Pożegnanie z xD?
Wygląda na to, że także Olympus (Fujifilm zrobił to już dużo wcześniej) żegna się z nieudanym a od lat lansowanym standardem kart pamięci xD. Model Pen E-P1 rejestruje zdjęcia i filmy na karcie pamięci SD (SDHC).
Jakość zdjęć
Aparat został dostarczony do testów wraz z obiektywem M.Zuiko Digital o ogniskowej 14-42mm i świetle 1:3,5-5,6. W połączeniu z tą optyką rejestruje ostre zdjęcia o dużej szczegółowości (w porównaniu do aparatów kompaktowych, do których na razie klasyfikujemy modele hybrydowe). Obrazy zarejestrowane P1 charakteryzują się także przyzwoitą dynamiką. Niestety zaskoczył nas dość wysoki poziom szumów, i to nie tylko przy wyższych czułościach, ale także najniższej ISO 100.