To coś o nas - Recenzja nowego serialu Netflixa „Łasuch”

Już dziś na platformie Netflix premierę ma serial „Łasuch”, w którego produkcję zaangażowano Roberta Downeya oraz jego żonę Susan Downey. Tytuł ten z pewnością przypadnie fanom fantasy, ale także tym, którzy lubują się w postapokaliptycznym klimacie.

Zalety:

  • ciekawa historia
  • dobra gra aktorska
  • fabuła wielowątkowa
  • klimat postapo

Wady:

  • wygląd hybryd nie zawsze jest dobrze wykonany
  • czasem nie wiadomo jaka jest chronologia zdarzeń

Istnieją takie seriale, które podają widzowi wszystko na tacy nie dając mu żadnego pola do przemyśleń. Są również też takie, po których obejrzeniu pojawia się więcej pytań niż odpowiedzi. Zdarza się jednak, że wyjaśnienia są zbyt trudne do udźwignięcia i nie sięgamy po nie w obawie przed tym co usłyszymy. „Dam Ci radę, mały. Nie pytaj, gdy nie chcesz znać odpowiedzi” - to słowa, które pojawiają się w serialu nie raz i przyznam, że obijają się echem w mojej głowie aż do teraz. Dzieje się to głównie dlatego, że nowy serial Netflixa „Łasuch” zostawia nas z garścią refleksji, o których strach mówić na głos.

To coś o nas - Recenzja nowego serialu Netflixa „Łasuch”

fot. KIRSTY GRIFFIN/NETFLIX

„Łasuch” to dramat produkcji Warner Bros. Television we współpracy z Team Downey. Warto tu zaznaczyć, że założycielami drugiej z wymienionych firm jest Robert Downey Jr. wespół z żoną, Susan Downey. Scenariusz serialu został napisany przez Jima Mickle oraz Beth Schwartz na podstawie komiksu składającego się z trzech tomów o tym samym tytule autorstwa Jeffa Lemire’a. Co ciekawe, seria została wydawana w formie miesięcznika pod wydawnictwem DC Comics, jednego z największych amerykańskich wydawnictw komiksowych. Obecnie jest on jedną częścią koncernu medialnego Warner Media. Biorąc to wszystko pod uwagę już wiemy, że "Łasuch" ma predyspozycje na dobrą produkcję, przyjrzyjmy się więc dokładniej o czym jest.

Zobacz również:

Uroczy chłopiec, który jest w połowie człowiekiem, a w połowie jeleniem, rusza w niebezpieczną podróż przez postapokaliptyczny świat. Towarzyszy mu szorstki opiekun.

  • Reżyser: Jim Mickle
  • Scenariusz: Jim Mickle, Beth Schwartz
  • Obsada: Christian Convery, Nonso Anozie, Adeel Akhtar, Aliza Vellani, Stefania LaVie Owen, Dania Ramirez, Neil Sandilands, with Will Forte and James Brolin
  • Gatunek: Dramat, Fantasy
  • Kategorie: Dziwaczny, Uczuciowy
  • Kategoria wiekowa: 13+
To coś o nas - Recenzja nowego serialu Netflixa „Łasuch”

fot. KIRSTY GRIFFIN/NETFLIX

Serial „Łasuch” opowiada historię niezwykłego chłopca o imieniu Gus. Jego wyjątkowość polega na tym, że jest on hybrydą - nowym gatunkiem, który jest połączeniem człowieka i zwierzęcia. Chłopiec w części jest jeleniem, czego nie da się nie zauważyć ze względu na dorodne, wystające rogi i jelenie uszy. Niestety, nie jest dla niego bezpiecznie w świecie, w którym się urodził. Pech sprawił, że w tym samym momencie, gdy pojawiły się hybrydy, ludzie zaczęli umierać na tajemniczą, wirusową chorobę. Świat jaki znali runął, a ci, którzy przeżyli nie potrafili jednoznacznie stwierdzić czy to hybrydy są źródłem ich problemów, na co jedynym słusznym rozwiązaniem wydała im się przemoc. Gusowi przez lata udaje się ukrywać w lesie, gdzie dożywa oszałamiającego wieku 10 lat. Z czasem jednak chłopiec zaczyna interesować się światem poza bezpiecznym terenem i pragnie odnaleźć matkę. Na jego drodze staje Jepperd, z którym wspólnie wyruszają w podróż pełną niezwykłych przygód.

To coś o nas - Recenzja nowego serialu Netflixa „Łasuch”

fot. KIRSTY GRIFFIN/NETFLIX

Do serialu podeszłam jako osoba zupełnie niezaznajomiona z zasadami jego świata. Dla fanów serii komiksów wiele rzeczy z pewnością będzie oczywistych, a jeszcze więcej okaże się niespodzianką, ze względu na to, że reżyser nie zdecydował się na zastosowanie chronologii zdarzeń znanej z serii komiksów. Trzeba jednak podkreślić, że reżyser Jim Mickle stosuje odpowiednie narzędzia do tego, by nawet nowych widzów wprowadzić w historię niezwykłego chłopca. Świeżaki z pewnością poczują się zaopiekowani, w każdym razie ja się tak czułam i ani razu nie miałam wrażenia, że czegoś nie wiem lub nie rozumiem z otaczającego Gusa świata. Jest to zdecydowana zaleta całego serialu.

To coś o nas - Recenzja nowego serialu Netflixa „Łasuch”

fot. KIRSTY GRIFFIN/NETFLIX

Co ciekawe, łatwość zrozumienia świata Gusa nie zależy jednak tylko od genialnej pracy reżysera. W główniej mierze łatwo jest nam zrozumieć zasady uniwersum dlatego, że przeżywamy dokładnie to samo. Jako widzowie szybko odkrywamy analogię świata z serialu „Łasuch” oraz naszego spustoszonego wirusem covid-19 i czasem ma się wrażenie, że oglądamy swoje życie w krzywym zwierciadle. Utrzymywanie dwumetrowego dystansu, noszenie maseczek, dezynfekcja - to elementy rzeczywistości, które znamy na co dzień, prawda? Tym bardziej reguły serialu nas nie dziwią, rozumiemy je i wchodzimy w fabułę angażując się emocjonalnie już na samym początku. Jedyną różnicą, która dzieli nasze światy to właśnie hybrydy, dla których nie znajdziemy odniesienia w naszej rzeczywistości, chociaż, czy na pewno?

To coś o nas - Recenzja nowego serialu Netflixa „Łasuch”

fot. KIRSTY GRIFFIN/NETFLIX

Po względem scenariuszowym jestem bardzo pod wrażeniem pracy, jaką włożyli Jim Mickle oraz Beth Schwartz, by historia po pierwsze, nie dłużyła się, a po drugie, trzymała się jednej spójnej całości. Było to ogromnym wyzwaniem i przedsięwzięciem, głównie dlatego, że sezon pierwszy „Łasucha” łączy w sobie kilka wątków, które nie dzieją się w jednej linii czasowej, ale mają na siebie ogromny wpływ. Przyznam jednak, że w jednym momencie historii nie potrafiłam dojść, czy dzieje się to teraz, czy kiedyś. Szybko jednak pozbywałam się wątpliwości. Dodatkowo należy pamiętać, że pewne elementy fabuły są uogólnione, a my, jako widzowie zgadzamy się na tę umowność. Gdyby historia została potraktowana hiperrealistycznie to fabuła po prostu straciłaby na wartości. Tyczy się to głównie kwestii pozyskiwania pożywienia i zasobów leżących praktycznie wszędzie, jakby ludzie w świecie pochłoniętym chaosem zostawiali jedzenie tonami w supermarketach.

To coś o nas - Recenzja nowego serialu Netflixa „Łasuch”

fot. KIRSTY GRIFFIN/NETFLIX

Trzeba jednak to powiedzieć wprost - „Łasuch” przeraża, mimo, że nie uświadczymy tutaj scen wprost z horrorów. Strach budzi zupełnie coś innego, a dokładniej świadomość, że to co oglądamy miałoby prawo wydarzyć się w naszym świecie. Przecież doskonale znamy z historii przypadki, w których niewiedza, niepewność oraz troska popychała ludzkość do takich czynów, do których w normalnych warunkach nie bylibyśmy zdolni. To właśnie dlatego emocje i pytania, z którymi widz musi się zmierzyć czasami bywają trudne do zniesienia. Osobiście zdarzało mi się czuć niepokój ze względu na liczne odniesienia do pandemii koronawirusa i do koszmarnych sytuacji, o których słyszałam tylko w mediach. Przypomniał mi się strach, który czułam na samym początku, gdy nie było wiadomo co to za wirus i jak bardzo jest niebezpieczny. Głównie z tych powodów myślę, że data premiery serialu została wybrana idealnie - minęło wystarczająco dużo czasu, by ludzie odnaleźli się już w pandemicznym świecie, a jednocześnie za mało, by zapomnieć jej początki.

To coś o nas - Recenzja nowego serialu Netflixa „Łasuch”

fot. KIRSTY GRIFFIN/NETFLIX

Muszę przyznać, że tak jak cały serial podobał mi się pod względem fabularnym, tak ogromne wątpliwości budzi we mnie charakteryzacja hybryd. Niestety, w tempie z jakim technologia rozwija się we współczesnym świecie, to zastosowanie tego typu „realistycznej” grafiki jest ryzykownym posunięciem. Wygląd postaci nie-człowieczych prawdopodobnie bardzo szybko się zestarzeje i będzie wyglądał kiczowato. Na dzień dzisiejszy wygląda to w większości czasu dostatecznie dobrze. Mimo wszystko, moim zdaniem można było zrezygnować z niektórych elementów na rzecz tego, by serial długo dobrze wyglądał. Wydaje mi się, że za 10 lat będzie on sprawiał wrażenie takie, jak dzisiaj robi na nas polska wersja serialu „Wiedźmin” w reżyserii Marka Brodzkiego...

To coś o nas - Recenzja nowego serialu Netflixa „Łasuch”

fot. KIRSTY GRIFFIN/NETFLIX

Całe szczęście, aktorsko jest naprawdę super. W głównej roli obsadzono młodego aktora, Christiana Converego, który idealnie wpasował się w postać naiwnego Gusa. Dotrzymuje mu kroku także Nonso Anozie jako Tommy Jepperd. Niestety, absolutnie źle oglądało się na ekranie Danię Ramirez odgrywającą rolę Aimee Eden. Jej dobra gra aktorska, którą poznaliśmy między innymi w „Herosach” zupełnie tutaj nie wybrzmiała. Co ciekawe, absolutnie każda scena z jej udziałem to dla mnie istny koszmar, po prostu wybijała mnie zupełnie z zaangażowania w fabułę.

To coś o nas - Recenzja nowego serialu Netflixa „Łasuch”

fot. KIRSTY GRIFFIN/NETFLIX

Podsumowując, serial „Łasuch” z pewnością spodoba się fanom klimatu postapokaliptycznego oraz fantasy z domieszką dramatu. Warto jednak podkreślić, mimo dziecięcej postaci głównego bohatera to nie jest produkcja dla dzieci. Według platformy Netflix, klasyfikacja została określona na 13+, jednak ze względu na dosłowne sceny morderstw za pomocą ognia, sugerowałabym jednak co najmniej 15+. Dodatkowo uważam, że naprawdę warto zapoznać się z historią Łasucha. Głównie ze względu na to, że jest to jedna z niewielu produkcji, która zostawia widza z poczuciem, że oglądanie miało sens. Niestety, pierwszy odcinek może zniechęcać, warto jednak go "przeżyć", aż fabuła po prostu się rozkręci.

To coś o nas - Recenzja nowego serialu Netflixa „Łasuch”

fot. KIRSTY GRIFFIN/NETFLIX

Premiera pierwszego sezonu serialu „Łasuch” odbywa się dzisiaj na platformie Netflix.


Nie przegap

Zapisz się na newsletter i nie przegap najnowszych artykułów, testów, porad i rankingów: